Ministerstwo Sportu i Turystki obcięło dotacje dla paraolimpijczykówDzięki swojej determinacji zaszli tak daleko. Zdobywają najwyższe laury podczas mistrzostw, tych krajowych i zagranicznych, na paraolimpiadach zajmują miejsca na podium. Niepełnosprawni sportowcy robią wszystko, co w ich mocy, by zapomnieć o swoim losie, by żyć, jak inni, by móc nie martwić się, czy starczy do przysłowiowego "pierwszego". Praca zawodowa, utrzymanie rodziny, problemy dnia codziennego, do tego dochodzą treningi. Życie niepełnosprawnego sportowca nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać. - Trudno jest być w doskonałej formie i zdobywać wysokie wyniki sportowe, kiedy mamy na utrzymaniu rodziny, kiedy nie możemy całkowicie poświęcić się swojej pasji, tak, jak pełnosprawni sportowcy - mówi Janusz Rokicki, kulomiot z Cieszyna. Częstokroć nie otrzymują stypendiów, cieszyńscy niepełnosprawni sportowcy mają również problem z pozyskaniem sponsorów, którzy po części współfinansowaliby ich wyjazdy. Teraz, Ministerstwo Sportu i Turystyki obcina im środki na szkolenia przygotowujące m.in. do zbliżającej się paraolimpiady w Londynie. Co za tym idzie? - Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Po raz kolejny rzuca się niepełnosprawnym kłody pod nogi, po raz kolejny nasz kraj udowadnia, że nie warto pracować na sukces. Na szczęście treningi i szkolenia sportowców współfinansowane są przez gminy i dzięki temu nie trzeba będzie rezygnować z przygotowań. Dobrze, że w Polsce działa sporo stowarzyszeń na rzecz niepełnosprawnych, musimy tak, jak w przypadku ACTA zebrać się i walczyć o to, co nam się należy - mówi Czesław Banot, cieszyński radny. - Stanowiska w ministerstwie zajmują osoby, które nie mają zielonego pojęcia o szkoleniach, nie wiedzą, jak wyglądają nasze treningi, nie wiedzą ile pracy i wysiłku musimy włożyć, by osiągnąć to, co osiągnęliśmy - komentuje decyzję ministerstwa Janusz Rokicki.
|
reklama
|
Najważniejsze że pan Rokicki wie wszystko najlepiej.Radny Banot zresztą też.
Dodaj komentarz