, niedziela 28 kwietnia 2024
 Kubeł zimnej wody - rozmowa z najmłodszym cieszyńskim radnym
Piotr Sikora (ur. 1981) - nauczyciel języka niemieckiego w szkołach Towarzystwa Ewangelickiego w Cieszynie. W 2010 r. w wyborach samorządowych startował z listy Wspólnoty dla Cieszyna. Po tym, jak Bogdan Ficek zrezygnował z mandatu, został radny 



Dodaj do Facebook

Kubeł zimnej wody - rozmowa z najmłodszym cieszyńskim radnym

MICHAEL MORYS-TWAROWSKI
- Człowiek ma jakieś pomysły, idzie do samorządu z chęcią działania i konkretnym planem - i napotyka na ograniczenia - przyznaje najmłodszy cieszyński radny Piotr Sikora. Mówi też, co chciałby zmienić w Cieszynie, czy należy zmniejszyć Radę Miejską i… dlaczego wystąpił w \"Bitwie na głosy\".
Kiedy ogłoszono wyniki wyborów samorządowych, nie był pan radnym. Jakie wtedy panu myśli chodziły po głowie? "Po co mi to było?"
Nie spodziewałem się sukcesu, zwłaszcza, że startowałem ze Śródmieścia, gdzie kandydowało wielu doświadczonych ludzi, którzy już pracowali w radzie. Nie byłem zaskoczony, ale cieszyłem się z wyniku, jaki był. Miałem czwartą lokatę na liście, więc jak na pierwszy raz wynik był całkiem w porządku.

Czy po rezygnacji Bogdana Ficka z mandatu, dzięki czemu znalazł się pan w gronie radnych, spotkał się pan ze Stefanem Raindą, którego wyprzedził pan jednym jedynym głosem?
Spotkaliśmy się wcześniej, kiedy nie było wiadomo, że pan burmistrz Ficek zrezygnuje. Pogratulowaliśmy sobie nawzajem. Zresztą wydaje mi się, że to nie był jedyny przypadek w historii w Cieszynie, gdzie o byciu w radzie zadecydował jeden głos.

Jest pan zarazem najmłodszym cieszyńskim radnym. Ma pan 30 lat. Jak to jest, że ludziom z naszego pokolenia, urodzonym w latach 80., tak ciężko zostać radnym? Pan wszedł do Rady Miejskiej dosłownie rzutem na taśmę.
Sam się nad tym zastanawiałem. Przed wyborami okazało się, że próbują i startują także i moi koledzy ze szkoły podstawowej, których nie widziałem przez lata. Myślę, że jednak przede wszystkim brakuje wychowania społecznego, samorządowego. Dodatkowo jest tyle znanych osób, które od lat tworzą scenę polityczną, i nawet pomimo jakiegoś niezadowolenia, nadal mają silne poparcie i dlatego trudno jest się przebić ludziom młodym. Szkoda, aczkolwiek jest nas siedmioro nowych w składzie, więc myślę, że jest to pewne odświeżenie.

Dotychczas miał pan możliwość obserwowania Rady Miejskiej w Cieszynie z boku. Co uderzyło pana na plus i na minus po tym, jak znalazł się pan w jej składzie.
Teraz widzę sam po sobie i po kontaktach z moimi znajomymi, którzy pytają mnie: "co wy tam właściwie robicie?", jak wielkie jest niedoinformowanie społeczeństwa na ten temat. Towarzyszyło mi pewne uczucie zaskoczenia. Jeśli chodzi o formę urzędowania komisji czy sesje, nie jest to sprawa całkiem mi obca. Pracuję w szkole i przypomina to w pewnym sensie konferencje. Natomiast sama świadomość, że się znalazło w sali obrad jako radny, robi wrażenie. Każdy potrzebuje czasu, by się z tym oswoić. Jeśli chodzi o negatywne odczucia, to poczucie jakiejś nowości, czegoś obcego, z czym człowiek się dotychczas nie spotkał. Chociaż może nie nazwałbym tego negatywnym odczuciem, tylko potraktował w kategorii wyzwania.

Obserwując z boku, wydaje mi się, że liczba 21 radnych na takie miasto, jak Cieszyn to trochę za dużo. Czy nie uważa pan, że rada lepiej funkcjonowałaby, gdyby radnych było mniej? Czy ma pan wrażenie, że w radzie jest zbyt ciasno?
Nie wiem, czy jeżeli rada liczyłaby mniej członków byłaby bardziej zgodna. Mieliśmy ostatnio spotkanie, gdzie informowano nas, jak wygląda to w innych państwach. W wielu krajach liczba ta jest utrzymana na podobnym poziomie. To chyba wszystko zależy od ludzi, czy jest chęć współpracy i robienia czegoś we wspólnej sprawie. Myślę, że gdyby było nas mniej czy więcej nie miałoby to wpływu na podejmowane decyzje. Nie mam wrażenia, żeby było za ciasno.

Czytałem o pana pomysłach na stronie internetowej Wspólnoty dla Cieszyna. Pisał pan między innymi o zacieśnieniu współpracy z miastami partnerskimi. Uważam, że ma pan wielki atut: zna pan świetnie język niemiecki, a wśród miast partnerskich mamy niemieckojęzyczną Lucernę. Czy ma pan konkretny pomysł, jak wykorzystać swoje umiejętności?
Mamy szczęście, jeśli chodzi o kontakty międzynarodowe, bo w radzie mamy jeszcze anglistę, Kazimierza Kawuloka. Myślę, że współpraca między miastami partnerskimi daje - patrząc z mojej perspektywy - duże możliwości dla szkolnictwa. Uczę w szkołach Towarzystwa Ewangelickiego w Cieszynie i widzę, jak w praktyce wygląda współpraca ze szkołami francuskimi czy niemieckimi. Myślę, że wykorzystanie kontaktów z miastami partnerskimi jest wielką szansą dla wszystkich cieszyńskich szkół, zwłaszcza przy organizacji wymian zagranicznych. Niestety, nie jest mi dane pracować w Komisji Kultury i Oświaty...

Właśnie, miał pan program nastawiony na kulturę, przygotowanie w tym zakresie, bo i praca w szkole, i znajomość niemieckiego, i ukończona szkoła muzyczna, a chciał pan ożywić cieszyński ruch śpiewaczy. Jak to się stało, że wpakowano pana do Komisji Rozwoju, Gospodarki i Finansów oraz do Komisji Zdrowia, Opieki Społecznej i Patologii Społecznej?
Nie miałem na to wpływu. Skład komisji jest ograniczony, w każdej jest pięć miejsc. Niestety, nie udało się. Bardzo żałuję, ponieważ to było to, co chciałem robić. Odpowiadając jeszcze na poprzednie pytanie o dobre i złe strony rady, to był dla mnie kubeł zimnej wody. Człowiek ma jakieś pomysły, idzie do samorządu z chęcią działania i konkretnym planem - i napotyka na ograniczenia. To jest pierwsze zderzenie: możesz chcieć, ale się nie da. Wtedy musisz się uczyć czegoś nowego. Oczywiście, mamy wpływ na kulturę przez współpracę całej rady, ale jeśli chodzi o taką stricte pracę u podstaw w komisji, tym razem się nie udało, może uda się kiedyś.

A czy w tych dwóch komisjach znalazł pan sobie dwa pomysły priorytetowe, które chciałby pan przeprowadzić?
Jeżeli chodzi o Komisję Gospodarki i Finansów, przyznaję, że wielu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć. Budżet takiej jednostki jaką jest miasto - dla kogoś, kto nie miał z tym wcześniej do czynienia - to są kosmiczne sumy. Jeżeli chodzi o Komisję Zdrowia, Opieki Społecznej i Patologii Społecznej, to jest coś mi bliskiego, bo lubię pracę z ludźmi, ich problemami i tym wszystkim, co się dzieje wokół. Wprowadzamy różne programy zdrowotne, między innymi odnośnie korekcji wad postawy, które też jest związane z moją działką, czyli szkolnictwem. Dzieciaki mają mocno nadwyrężone kręgosłupy.

Wracając do pana pomysłów na Cieszyn związanych z kulturą. Jak miało wyglądać ożywienie ruchu śpiewniczego w Cieszynie? Czy chodziło, nie wiem, o festiwal chórów w Cieszynie?
W Cieszynie generalnie dużo się dzieje, jeśli chodzi o ruch muzyczny. Jest to związane między innymi z działalnością Szkoły Muzycznej i Uniwersytetem Śląskim. Angażowałem się przez wiele lat w działania Cieszyńskiego Ośrodka Kultury jako prezes tamtejszego chóru. Ludzie chcą działać, mamy niewątpliwy potencjał. Myślę, że można byłoby jeszcze więcej zrobić. Nasze miasto stać na organizację festiwalu chóralnego z prawdziwego zdarzenia, który byłby jego wizytówką. Jest wiele muzycznych imprez, gdzie my jako cieszyniacy możemy zaistnieć, jak chociażby zeszłotygodniowy casting do programu "Bitwa na głosy". Przyznam, że sam wziąłem w nim udział, traktując to też jako sposób na promocję miasta i na pokazanie go na zewnątrz.

Udało się panu zareklamować cieszyński chór, z którym jest pan związany?
Udało mi się przejść przez dwa "sita" w Domu Narodowym, gdzie było prawie dwieście osób, głównie młodzieży. Panowała tam dość przyjemna atmosfera. Później została wybrana finałowa trzydziestka, która miała przyjemność spotkania się z Halinką Mlynkovą w teatrze. Tam już się, niestety, nie udało, ale było to z pewnością ciekawe przeżycie. Myślę, że nie dałbym rady pogodzić udziału w takim show z obowiązkami, jeśli chodzi o pracę w szkole i w radzie. Wiązałoby się to z podpisaniem umowy, która jest mocno obciążająca czasowo. Natomiast jest to akcja dobra dla miasta, jak wszystkie, które nagłaśniają Cieszyn.

W Komisji Finansów prędzej czy później pojawi się temat nakładów na kulturę. Odnoszę wrażenie, że w mieście panuje zbyt wielkie rozdrobnienie. Nieraz pieniądze idą na imprezy skierowane tylko dla mieszkańców miasta i nie przyciągające turystów, jak Wakacyjne Kadry czy Święto Trzech Braci, festiwal spod znaku szaszłyka i piwa, czy Viva Il Canto, które raczej też nie jest obecne w mediach ogólnopolskim. Nie lepiej uderzyć jedną "petardą" w sezonie letnim?
Niewątpliwie sposobem na promocję Cieszyna i imprez, które się tutaj organizują jest współpraca i skoordynowanie tego pod jednym szyldem. Mieliśmy spotkania, gdzie omawialiśmy problem promocji miasta. Była "Eskadra", która zrobiła badania nad jego atrakcyjnością i został opracowany projekt promocji tzw. markowych produktów turystycznych Cieszyna, gdzie - rzecz jasna - kultura też została ujęta. Ludzie przyjeżdżający nad Olzę powinni mieć szeroką, a zarazem i spójną ofertę. Tymczasem brakuje wspólnych narzędzi promocji dla gmin powiatu, które nie informują mieszkańców o tym, co dzieje się u sąsiadów. Jako cały region cieszyński mamy kompleksową ofertę turystyczną, od koncertów muzyki poważnej przez rozrywkę po imprezy folklorystyczne. Gdyby to jakoś ubrać wspólnie i znaleźć kanały, które pozwolą nam dotrzeć do potencjalnych odbiorców - to byłby pomysł.

Jeśli chodzi o pieniądze na kulturę, nigdy nie jest ich za dużo i trudno jest nam rywalizować z wielkimi ośrodkami miejskimi, nawiązując chociażby do festiwali, które nas opuściły. Pomysłem są środki unijne, współpraca z Czeskim Cieszynem, projekt Jedno Miasto - Jedna Kultura. Zgodzę się z panem, że odświeżenie formuły Święta Trzech Braci byłoby wskazane. Można byłoby bardziej zaakcentować tradycje historyczne. Jako członek rady, spotykając się z ludźmi mam okazję zapoznać się z ich pomysłami - a ludzie proponują dużo. Pojawił się pomysł, aby w trakcie Święta Trzech Braci w mieście pojawiły się postacie historyczne w kostiumach z epoki. Powinna to być impreza nastawiona także na przeżycia kulturalne.

Odnośnie festiwali, które nas opuściły. Był poruszany temat ewentualnego powrotu Festiwalu Nowa Muzyka?
Nie, nie spotkałem się z tym.

A myśli pan, że warto walczyć o ten festiwal?
Na pewno warto. Każdy festiwal, który byłby charakterystyczny dla Cieszyna, jest dla nas cenny i trzeba o niego walczyć, na tyle, ile można.

Za niecałe cztery lata będą kolejne wybory samorządowe. Jakie jest pana marzenie odnośnie zmian w Cieszynie w tym czasie, na które może mieć pan wpływ?
Po pierwszych miesiącach i konfrontacjach z problemami typu budżet mam świadomość wielkich ograniczeń. Nie wiem, jakby pan mnie zapytał dwa lub trzy miesiące temu, czy nie byłbym bardziej wizjonerski. Wiem, jakim obciążeniem jest dla inwestycji budżet jaki mamy. Jedyną szansą jest szukanie środków na zewnątrz, bo jeżeli one się znajdą, można działać.

A jakby się udało zdobyć gigantyczny grant, na co by to poszło?
W pierwszej kolejności? Nie idąc tutaj w populizmy: miejsca pracy - to moje wielkie marzenie. Żeby udało się stworzyć warunki, dzięki którym młodzi ludzie mieliby szanse na zatrudnienie. Mam kontakt z młodzieżą, którą uczę, wychowuję, i rozmawiam z nią na temat ich przyszłości. Bardzo często młodzi ludzie mówią: "Chcielibyśmy wrócić, ale boimy się do czego". Abyśmy stali się konkurencyjni dla innych gmin, które przyciągają inwestorów - to jest moje marzenie w pierwszym rzędzie.

A pomysł, który może nie jest tak ważny dla miasta, ale który chciałby pan zrealizować?
Z takich pomysłów dla cieszyniaków, którzy nie muszą martwić się o byt czy miejsce pracy, jest koncepcja Cieszyna jako miasta festiwali. Marzy mi się ożywienie naszego amfiteatru, który jest pięknie położony w centrum i pozostaje niewykorzystany - zwłaszcza jeżeli popatrzymy na tego typu obiekty w Wiśle czy Ustroniu. Marzeniem jest zdobycie grantu na odnowienie amfiteatru i wykorzystywanie go nie od święta, ale na imprezy cykliczne.

Rozmawiał:MICHAEL MORYS-TWAROWSKI
Komentarze: (62)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

dobra,chwalona m.in. przez związanego z uczelniami amerykańskimi, prof.Wiktora Osiatyńskiego, ustawa o szkolnictwie wyższym, budzi niejako nadzieję... (odpadnięcie słabych, figuralnych placówek prywatnych), ale jako to wpłynie na cieszyńską alma mater?

a więc, nic przeciwko osobie Pana Sikory ale mamy następnego nauczyciela, który nie ma większego albo żadnego pojęcia gdzie stratował, dobierało się na listy, ludzi na chybił trafił,po to żeby głosów zebrać jak najwięcej na listę, ot i skutek. Nauczyciel, czyli kultura, sztuka,szkolnictwo i tam będzie może coś robione, a WDC zadba o to, żeby Pana solidnie uformować, a to że nic nie można zrobić to już Pan powinien się był dowiedzieć, że to dzięki inwestycji za ok 130 000 000zł i na nic innego nie ma po prostu kasy. Czy nauczyciel może wiedzieć co potrzeba w Cieszynie oprócz kultury? Kto zajmie się sprawami,a raczej problemami firm w Cieszynie, rzemiosła, handlu etc? Cieszyn to nie tylko kultura, to także przedsiębiorcy, dzięki którym Wy możecie brać dietki. Czy nie należałoby pomyśleć o partycypacji w ustalaniu finansów miasta? Czy to urzędnicy muszą ustalać jak wydać pieniądze na inwestycje? Jestem pewien, że gdyby to mieszkańcy, a nie urzędnicy ustalali, budżet po stronie wydatków na inwestycje, byłby zupełnie inny niż ten, który mamy. To jest po prostu żałosne.

człowieka... (być nie musi),wiadomo, że nim - z nawiązką-jest...

szkoda, że nie może "robić ...w kulturze", co lubi i na czym się zna (refleks i życzliwość kolegów z rady,to zbyt mało, żeby dokonać instytucjonalnej korekty?/, tak z ciekawości, czy ktoś może napisać, kto jest aktualnie w komisji kultury? (aha,mogę to chyba znaleźć w internecie...), znam pana Piotra Sikorę człowieka,z okazji koncertu w 3 rocznicę śmierci mojego ojca Władysława i z nagrywania płyty...gdyby...pojawiło się dziesięciu ludzi z podobną wiedzą i wrażliwością, byłbym efektywności pracy radnych bardziej pewny, "bajdurskie gdyby"... ale każdy taki awans raduje...

magistrów !

beznamiętnie, bezrobotnych magierów !

o szkolnictwo tylko o d.Marynie?

Czy pan nie szkolony? Dla CIESZYNA - UŚ - to temat nr 1.
Jak go ta rada odpuści, to przepadnie bez echa !
Tak to widzę !

to sprawdzi...? Nieprawdaż...?
np.współczesna "tzw.historia" nt.prezydenta L.W. Był czy nie był Bolkiej czy Lojkiem ...? itd...

b.cienki ... ? !

... przyznaję, że wielu rzeczy muszę się jeszcze nauczyć."... Na to wygląda, że pan Sikora został oddelegowany do Komisji Finansów dlatego, że - nie znając się na temacie - będzie cicho siedział i posłusznie głosował jak mu każą. A może po prostu w tej radzie nie ma takich, co się znają na finansach i gospodarowaniu?...

Przynajmniej młody radny powiedział, ze praca w radzie to nie jest bułka z masłem czy spotkanie z kolegami przy piwie. trzeba skonfrontować swe pomysły z nieugiętą siłą budżetu i decydować, co tak co nie. Co do święta trzech braci trzeba go zmienić. Może jakaś gra miejska z trzema braćmi w tle? Bo festiwal piwa i kiełbasy nie jest ciekawy jak dla mnie nawet jak przyjedzie jakaś super gwiazda.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama