“Hej basy grały, ale już przestały…”Zamknięcie karnawału Pogrzebem Basów o północy to długoletnia tradycja, założona przez lidera kapeli “Torka” Kazimierza Urbasia 32 lata temu. Ta ostatnia zabawa, wieczorem przed Wielkim postem brzmi dźwiękom basów, skrzypiec i głosem piosenek góralskich. Punktualnie o północy instrumenty milkną, a z kontrabasu zdejmowane są struny. Tradycyjnie organizatorem wydarzenia jest Kapela “Torka” wspólnie z COK “Dom narodowy”. Po śmierci lidera kapeli Kazimierza Urbasia w 2016 roku “Pogrzeb Basów” otrzymał jego imię. - Tak naprawdę Basy żyją swoim życiem, - mówi Agnieszka, - co roku wygląda to inaczej. Po śmierci Kazka, my z jego partnerką zaczęliśmy to wydarzenie kontynuować w Domu narodowym, chociaż też byliśmy w różnych miejscach - w Browarze i KaSS Strzelnica. Przejeżdżą do nas kapele z całego łuku Karpat, nie tylko z naszego regionu. w tym roku dla nas zagrały kapele: "Torka", "Wałasi" z Istebnej, Muzyka Piotrka Majerczyka "Borsuki" z Podhala oraz kapela "Tygiel" z Beskidu Żywieckiego. A po tym tłumie, jaki mamy dziś w sali, wydać, że udało nam się i tradycja żyje – dodaje współorganizatorka. Właśnie sama tradycja ściągania strun i symbolicznego Pogrzebu Basów biorę swój początek z lat okresu międzywojennego. Dla osób niezapoznanych z przebiegiem tej akcji wygląda to naprawdę przerażająco. Po czterech godzinach nieustannej muzyki regionalnej i tańców równo o północy nagle robię się cisza. Bas góralski na katafarku wynoszony jest na zewnątrz. Przewodniczy tej procesji ksiądz (przebrany aktor), za basem idą muzycy i reszta gości. Żałobny pochód w tym roku ruszył do parku przy kościele Świętej Trójcy, zatrzymując się raz po raz, by odśpiewać „Hej, basy grały, ale już przestały”.
|
reklama
|
Dodaj komentarz