Misja Stocha i drużyny rozpoczyna się w WiślePierwsza inauguracja PŚ w Wiśle odbyła się w ubiegłym roku. Warto zaznaczyć, że był to również debiut Polski. Wcześniej w naszym kraju mieliśmy zawody, zarówno w Zakopanym na słynnej Wielkiej Krokwi, jak i we wspomnianej Wiśle, ale już w trakcie trwania sezonu. Teraz, drugi raz PZN postara się udowodnić, że Wisła powinna na stałe wpisać się w kalendarz - w miejsce pierwszych zawodów zimowego sezonu narciarskiego. Doświadczenie w organizowaniu zawodów inauguracyjnych już ma, ponieważ na skoczni im. Adama Małysza rozpoczynano już wielokrotnie cykl Letniego Grand Prix. Jak wyglądała ubiegłoroczna inauguracja? Po pierwsze, jednym z warunków aby ona mogła się odbyć, było zamontowanie sztucznie mrożonych torów najazdowych, co też organizatorzy uczynili. Skakanie bez takich torów o tej porze roku, w tej części Europy byłoby niemożliwe. Ze względu na panująca aurę pogodową, zawody w Wiśle niestety stały również pod znakiem upadków. Wielu skoczków nie poradziło sobie z zeskokiem przygotowanym na bazie sztucznie wyprodukowanego śniegu. Wysokie temperatury spowodowały, że w tej części skoczni pojawiły się liczne wyboje. A służby medycznie miały przez całe zawody pełne ręce roboty. Pomimo, tych incydentów zawody oceniono pozytywnie. Gdyby tak nie było, PŚ rozpoczynałby się właśnie w innym miejscu. Triumfatorem ubiegłorocznego konkursu indywidualnego był Japończyk Junshiro Kobayashi, który został wówczas również liderem PŚ. Nie cieszył się jednak żółtym plastronem zbyt długo, a Ci którzy uwierzyli w jego zimowe sukcesy, zawiedli się. Najlepszym z Polaków był późniejszy zdobywca kryształowej kuli, Kamil Stoch. Zajął on wtedy drugie miejsce. Trzecia pozycja przypadła Austriakowi Stefanowi Kraftowi. Z kolei, w konkursie drużynowym na najwyższym stopniu podium stanęła ekipa Norwegi, drudzy byli Polacy przed Austriakami. Wisła była również świadkiem pewnego pożegnania. Inauguracja stała się jednocześnie zakończeniem jednej z bogatszych karier w skokach narciarskich, bowiem narty postanowił odwiesić Jakub Janda, najlepszy czeski skoczek XXI wieku. Obecnie zajmuje się polityką. W 2017 roku dostał się do parlamentu w swoim kraju. Patrząc już przyszłość, nie może zabraknąć kilka słów o tegorocznych zawodach. Przed nami niezwykle ciekawe sportowe widowisko. Pierwsze zawody w sezonie często przynoszą niespodziewanych triumfatorów i niekoniecznie dowiemy się, do których skoczków będzie należał sezon 2018/2019, choć tacy też mogą się od razu pokazać. Poza tym, poradzić sobie będzie trzeba również z lodowym najazdem i sztucznym śniegiem. - Jeżeli chodzi o przestawianie się z igelitu na śnieg, oczywiście jest różnica, ale nie tak istotna. Najważniejsze dla nas jest dobre czucie pozycji najazdowej do zmiany z torów ceramicznych na tory lodowe. Mieliśmy już okazję trenować to od około miesiąca. Mamy to już opanowane w mniejszym lub większym stopniu. Oczywiście trzeba uważać w pierwszych skokach na podejście do lądowania. Tutaj też może być inaczej, bo to nie jest naturalny śnieg, tylko wyprodukowane sztuczne kryształki lodu. Trzeba uważać, ale każdy z nas umie jeździć na nartach. Wystarczą dwa skoki na rozpoznanie podłoża, a później można skakać najdalej jak się da – mówi Kamil Stoch. Polscy skoczkowie są w dobrych nastrojach i spokojnie podchodzą do pierwszych zawodów, nie składając konkretnych deklaracji. Misja Stocha i polskiej drużyny na sezon 2018/2019 rozpoczyna się właśnie teraz. Po pierwsze triumfy zawodnicy poszybują nad bulą skoczni im. Adama Małysza w Wiśle w najbliższą sobotę w konkursie drużynowym i w niedzielę w konkursie indywidualnym.
|
reklama
|
Dodaj komentarz