Historia o odwiecznym dążeniu do szczęściaTytułowy Szlemiel postanawia wyruszyć z rodzinnego Chełma "w drogę do Warszawy", aby spełnić swoje marzenia o lepszym życiu. Przewrotność ludzkiego losu sprawia, że myli właściwy kierunek i trafia z powrotem do miasteczka, z którego wyszedł. Będąc przekonanym, że jest to "jakiś podobny" Chełm II, odkrywa, że właściwie jest szczęśliwy, choć wszystko jest takie samo jak przedtem. Szlemiel (po hebrajsku - pechowiec) to trochę nasz Koziołek Matołek. Singer nie oszczędza społeczności małych shtetl, takich jak przedwojenny Chełm, który zwał miastem głupców. Stąd niezwykłe przydomki bohaterów opowiadania: Lekisz Kiep, Szmendryk Dureń, Gronam Wół, Cajnwel Fujara. Spektakl jest bardzo energetyczny, ekspresyjny, a postaci szkicowane dość grubą kreską. Wykonawcy sięgnęli po groteskę i poczucie absurdu. Uzasadnione są tu skojarzenia z Monty Pythonem. Jednak nie przeszkodziło to w osiągnięciu subtelnego, prostego liryzmu przemijania ludzi i świata. Droga po szczęście zawsze kończy się... dalekim odejściem na zawsze. W spektaklu, poprzez bliskość aktorów, widz uczestniczy niemal fizycznie w zmaganiach Szlemiela. Staje się jakby częścią jego świata. Całości dopełnia opracowanie muzyczne na bazie nagrań lubelskiego zespołu "Się Gra". W dwóch momentach proste światło sprowadzono do świec i lamp naftowych. Wtedy naprawdę zapadamy się w otchłań kulturowej czaso-przestrzeni.
|
reklama
|
Dodaj komentarz