Czeski Cieszyn: Money, money, moneyEnron to nazwa amerykańskiego przedsiębiorstwa energetycznego, które pod koniec 2001 roku ogłosiło bankructwo po skandalu związanym z fałszowaniem dokumentacji finansowej firmy. Wtedy Enron stał się symbolem zamierzonego oszustwa i korupcji w korporacjach. Bankructwo Enronu zapoczątkowało ogólnoświatowy kryzys finansowy. Ten temat na warsztat literacki wzięła brytyjska dramatopisarka, Lucy Prebble, pisząc sztukę „Enron”. Premiera tego dramatu miała miejsce w 2009 roku. „Enron” wystawiony na Scenie Polskiej w Czeskim Cieszynie jest polską prapremierą. Dramat do pewnego stopnia przypomina dokument. Dość wiernie jest tu odzwierciedlona historia energetycznego giganta, bohaterowie noszą nazwiska realnych ludzi zamieszanych w ten ekonomiczny, ogólnoświatowy skandal. Reżyser „Enronu”, Rafał Matusz sam kilka lat pracował jako specjalista do spraw marketingu w dużej firmie, a potem jako regionalny manager sprzedaży w innej firmie. Pewnie dzięki temu, że z autopsji zna realia panujące w kulisach korporacji, udało mu się przekonująco oddać dość upiorną atmosferę na szczycie finansowych porachunków. Bo właściwie akcja przedstawienia cały czas ma miejsce w miejscach, gdzie robi się biznes: w firmie, na giełdzie czy podczas firmowych bankietów. Nie mamy okazji poznać bohaterów z innej strony niż tej zawodowej. Wciąż stają przed nami pod krawatem i w sztywnych garniturach. Jedynymi przebłyskami życia prywatnego są rozmowy głównego bohatera, Jeffrey'a Skillinga (Janusz Kaczmarski) ze swoją córeczką. Ale i tematem tego dialogu są pieniądze. Można przypuszczać, że właśnie utrata kontaktu z rzeczywistością i walka za wszelką cenę o zysk doprowadziły Enron do upadku. Historia o ludzkiej obłudzie i zapamiętałej gonitwie za pieniądzem jest opowiedziana przy wykorzystaniu minimalistycznej scenografii. Głównym jej elementem są srebrzyste parawany na kółkach, które ustawiane w różnych kompilacjach tworzą różne miejsca akcji: biuro, salę bankietową czy studio telewizyjne. Czasami zdarzenia przenoszą się poza scenę - aktorzy grają, wchodząc na widownię. Główną akcję uzupełniają wyświetlane na tylnej ścianie sceny filmy wideo. To materiały stylizowane na amatorskie nagrania z ukrytej kamery, gdzie jak gdyby podglądamy bohaterów. Tak uchwycone są na przykład scena seksu Skillinga i Claudii Roe (Joanna Litwin-Widera) czy ich prywatna rozmowa na dachu budynku. Dopełnieniem przedstawienia są projekcje multimedialne, na których dominują znak dolara czy logo firmy Enron. To wszystko w połączeniu z niepokojącą hard rockową muzyką stanowi o wydźwięku tego wciągającego przedstawienia. Jedynym zastrzeżeniem, jakie można mieć do tego spektaklu, to jego długość (blisko trzy godziny z przerwą!). Z czasem zbyt długie monologi czy pauzy muzyczne zaczynały nużyć. Tę nośną i porywającą historię opartą na faktach dało się pociągnąć szybciej i tak, aby dosłownie wbiła publiczność w fotele. Tymczasem piorunujący efekt nieco rozmył się w czasie. Nie zmienia to faktu, że przedstawienie warto zobaczyć - wyjałowienie z uczuć i moralności przez bezwzględną żądzę zysku i sukcesu to niestety zjawisko nadal powszechne nie tylko na szczytach wielkich korporacji.
|
reklama
|
zamiast: a także - oraz...
szkoda, że zbytnia długość przedstawienia odbiera mu spoistość przekazu...ale o tym, z radością, przekonam się osobiście! smutne i dramatyczne jest to, że za kryzysy światowe, odpowiada często żenująco niski poziom moralny oraz intelektualny polityków a także wadliwa konstrukcja struktur państwowych a także, co najbardziej smutne i dramatyczne, chore organizmy etnosów i degenerujących się systemów religijnych...
Dodaj komentarz