Szkoła dla niepalących

W latach 90. w szkole palili i nauczyciele i uczniowie. Pierwsi w gabinetach, drudzy w szatni. W końcu w liceum wprowadzono całkowity zakaz palenia. Jak się okazało, wyszło to na zdrowie nie tylko uczniom, ale i nauczycielom. Część kadry się zmieniła, ale też kilkoro nauczycieli rzuciło palenie. Dzisiaj po papierosy nie sięga żaden nauczyciel. — Nikogo dno niczego nie zmuszaliśmy. W ten sposób dajemy uczniom dobry przykład. Licealiści nie mają okazji oglądać nauczyciela z papierosem, no i nie mają karty przetargowej, gdy nauczyciel ich poucza, że palenie jest szkodliwe, a tymczasem sam kopci — mówi wicedyrektor LO Dariusz Gruszka-Probst.

Szkoła nie prowadziła badań, ilu uczniów mniej pali dzięki takiej taktyce. — Ja nie palę, więc palacza wyczuwam na odległość, a mój nos mi mówi, że uczniów sięgających po papierosa jest mniej — przekonuje dyrektor.

W szkole palić nie wolno, więc nieliczni palacze biegają do pobliskiego Parku Pokoju. Ale i tu nie mają łatwego życia, bo często czepia się ich straż miejska. — Zatruwają nam życie twierdząc, że zaśmiecamy chodnik — mówi jeden z uczniów, którzy palą. Nie ma jeszcze skończonych 18 lat, więc woli się nie przedstawiać.

Dyrekcja liceum twierdzi, że palący uczniowie nie są w szkole napiętnowani. — To przecież nic nie da. Od dawna wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej — przekonuje Dariusz Gruszka-Probst. — Zostaje nam tylko pouczanie, że to niezdrowy nałóg i organizowanie zajęć na temat profilaktyki nowotworów z uwzględnieniem raka płuc.

O MODZIE NA NIEPALENIE CZYTAJ TEŻ:
Pracownicy Huty Trzynieckiej oduczają się palić za pieniądze pracodawcy