Studenci Letniej Szkoły Języka Polskiego uczą, bawią się i zwiedzają okoliceStudenci po wstępnych testach kwalifikacyjnych, które umożliwiają rozeznanie, jaki poziom językowy prezentuje dany uczestnik, przydzielani są do poszczególnych grup. Podczas pierwszego spotkania zabawowo-integracyjnego otrzymują karteczki z nazwą warzywa czy owocu. Przydzieleni do grup nie wiedzą jeszcze, że pozostaną w nich do końca letniej szkoły. Dzięki takiemu zabiegowi studenci łatwiej nawiązują znajomości, szybciej bratają się ze sobą. Podzieleni na kilkanaście dziesięcioosobowych grup rozpoczynają naukę w letniej szkole. Do południa uczęszczają na obowiązkowe zajęcia językowe. Po południu wykładowcy uniwersytetu, znani profesorowie, prowadzą wykłady tematyczne. Każdy ze studentów, który chce ukończyć szkołę, musi uczestniczyć w co najmniej jedenastu popołudniowych zajęciach, które prowadzone są w języku polskim i angielskim (do wyboru). PISALIŚMY: Przyjechali, by uczyć się polskiego Co roku program zajęć się zmienia. Jednak zawsze jest tak dobrany, by studenci nie tylko wynieśli jak najwięcej z zajęć językowych, ale także rozwijali swoje pasje. W tym roku prowadzone będą warsztaty filmowe. - Uczestnicy będą mieli okazję stworzyć swój własny film. Na początku muszą wymyślić fabułę, nakręcić i zmontować poszczególne sceny - dodaje Maciołek. W połowie trwania letniej szkoły odbędzie się "Sprawdzian z polskiego" - konkurs ortograficzny, w którym mają możliwość wziąć udział wszyscy obcokrajowcy przebywający na terenie kraju. Sprawdzian odbędzie się już po raz czternasty, a tekst dyktanda zostanie przygotowany przez profesor Aldonę Skudrzyk, prodziekan Wydziału Filologicznego UŚ. Nagrodą za perfekcyjne napisanie dyktanda będzie bezpłatny udział w przyszłorocznej edycji szkoły i tytuł Cudzoziemskiego Mistrza Języka Polskiego. Studenci poza obowiązkami związanymi z nauką, codziennie biorą udział w organizowanych dla nich imprezach tematycznych. Korzystając ze swojego czasu wolnego, zwiedzają miasto i okolice.
|
reklama
|
że burmistrz miasta Cieszyna rusza tyłkiem wtedy, kiedy otrzyma dodatkowe pieniążki,a kto ustala plan na przyszłość? może mieszkańcy? To właśnie kierunki rozwoju, jeżeli nic się nie zmieniło, ustala burmistrz z Radą Miasta. Piszesz, że burmistrz dysponuje nie wielkimi kwotami, dodam że to ok 130 000 000 słownie: stotrzydzieścimilionów. To ile Twoim zdaniem trzeba mieć, żeby coś ruszyć, coś wymyślić w tym Cieszynie? To ile mają poszczególni mieszkańcy Cieszyna, że każesz im tworzyć centra kulturalno oświatowe czy też inne pomysły realizować? Chyba wyrwało Cię z jakiegoś Archipelagu Bratku:-)
chciejstwa, pomysły jak z rękawa lecą a tu przecież rzeczywistość skrzeczy, kręgi sztuki robić w październiku bo studenci są? A co im stoi na przeszkodzie przyjechać i brać udział. Prawda taka jest że jaka uczelnia tacy studenci. Od wtorku do czwartku, chyłkiem opuszczaja miasto i do niego przyjeżdżają przesmykując się ul Korfantego. Nie mają ochoty na bycie w mieście. Zresztą jak wszystko się zamyka o 16 czy 17 to trudno nawet się dziwić. Czy byłoby to do pomyślenia w Krakowie, Katowicach czy innym "ośrodku" uniwersyteckim? No i oczywiście stara śpiewka niech burmistrz zrobi modne kierunki na uniwersytecie, niech burmistrz zrobi ośrodek -centrum oświatowe i kulturalne, niech połączy tramwajem dwa miasta. Przeciez burmistrz dysponuje stosunkowo niewielkimi kwotami. Może zamiast podsuwac genialne pomysły, zacząć coś robić?
Pytanie, czy chcą?
na przeszkodzie, by poprosić o audiencje?
Cieszyn-centrum kulturalno- oświatowym w Europie? Czy nasze władze stać na realizację takiego pomysłu? Tu chyba nie wystarczy mieć tylko chęci ale potrzeba mieć wiedzę, odwagę i wiarę i przebojowość. Może Buzek i Olbrycht przypomną sobie przy okazji skąd pochodzą i gdzie są ich korzenie? I mam tu na myśli cały Cieszyn, a nie tylko polską stronę.
Najlepszym dowodem na to, że ministerialne wymogi są patologią, jest następujący przykład : gdyby dziś nad Olzę przeniosły się najlepsze uczelnie świata, takie jak HARVARD , to następnego dnia zostałyby zamknięte, gdyż nie spełniają wymogów naszego Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego!
jaki komisarz może zrobic zmiany ustrojowe i kosmetyczne tej szkoły?
Łatwo powiedzieć ale żeby uczyć czeskiego trzeba mieć fachową kadrę o taką bardzo trudno w Cieszynie, a łatwiej w większych miastach ;) A tak na poważnie jak znam życie to rodowitemu czeskiemu magistrowi filologii czeskiej kazali by nostryfikować dyplom, być członkiem okręgowej izby bohemistyki, robić kurs nauczycielski i inne biurokratyczne duperele potrzebne do tego by ładnie w papierach wyglądało
Żądajmy jawności i partycypacji. Mamy „pytania do burmistrza”. Władze cieszyńskiego ratusza w każdy poniedziałek spotykają się z dziennikarzami. Co stoi na przeszkodzie, by raz w miesiącu spotkali się z mieszkańcami Cieszyna, podczas których omawiano by najważniejsze problemy przed którymi stoi miasto. Niech w takim spotkaniu wezmą także udział nie związani z Ratuszem specjaliści i radni opozycji.
W Cieszynie dzieje się wiele imprez kulturalnych, na ilość nie sposób narzekać. Jednak naprawdę najlepszym terminem na zorganizowanie festiwalu „Kręgi Sztuki”, którego odbiorcami w znacznej mierze winni być studenci, jest czas, kiedy studenci opuścili już Cieszyn? Może lepiej zrobić go w październiku, gdy kolejne roczniki przyjeżdżają do nas spragnione studenckich atrakcji? Większość cieszyńskich imprez ma charakter pikniku. Takie wydarzenia też są potrzebne. Ale potrzebujemy także klubu studenckiego z prawdziwego zdarzenia - w nim sceny, gdzie zagrają: Pablopavo, Strachy Na Lachy, Ścianka czy Tymon Tymański. Dlaczego jest to możliwe w niedalekim Raciborzu, a w Cieszynie niestety nie?
Zanim przyjadą tu prezydenci zaprośmy młodych pisarzy polskich i czeskich. Ufundujmy im – twórcom przed 30 rokiem życia – dwumiesięczne stypendium twórcze. To naprawdę nie muszą być duże sumy. W ramach stypendium niech będą zobowiązani do napisania utworów z Cieszynem w tle. Niech poprowadzą też zajęcia z kreatywnego pisania w naszych szkołach. W ten sposób zdobędziemy ambasadorów naszego miasta, wydamy cieszyńską literacką antologię. Niech Cieszyn zacznie żyć kulturą. To się opłaca.
„Kostelec leży w środku Europy” - to najbardziej popularne zdanie z powieści „Tchórze” mieszkającego w Kanadzie czeskiego prozaika Josefa Skvoreckiego rozsławiło to czeskie miasto. Przecież to Cieszyn leży w środku Europy. Wykorzystajmy ten fakt. Powołajmy Instytut Europy Środkowej – placówkę naukową, badawczą, która za cel będzie miała popularyzację Grupy Wyszehradzkiej. Niech podzielone miasta połączy idea wyszehradzka. Pieniędzy poszukajmy choćby w Funduszu Wyszehradzkim. Niech Cieszyn stanie się centrum badań nad Europą Środkową. Prezydenci Słowacji, Czech, Polski i Węgier, którzy w ramach Grupy Wyszehradzkiej spotykają się na Wzgórzu Zamkowym – takie mam marzenie.
Dlaczego Cieszyn nie wykorzystuje swojego geograficznego położenia i swej historii? Poeta i dyplomata Jerzy Kronhold na okładce książki Marcina Żerańskiego „Cieszyn i Czeski Cieszyn. Śladem tramwaju” pisze: „Cieszyn jest miastem niekompletnym, niemieszczącym się w granicach, podzielonym wyrokiem historii wzdłuż rzeki Olzy na dwie połówki: czeską i polską”. Dlaczego ciągle pozostajemy miastem niekompletnym, a nasza współpraca z Czeskim Cieszynem – jeśli nie przypomina apatii – daje wiele do życzenia? Dlaczego – obrazowo - nie przywrócimy dawnego tramwaju i na zawsze nie połączymy nasze miasta – ich kulturę, tragiczną historię i żyjących po obu stronach granicy ludzi?
też, nasi przyszli turyści, więc zakochajmy ich w naszym miasteczku. Wierzę, że kadra nauczycielska też dba o to, żeby nie tylko nauczyć ich języka polskiego ale też nauczyć ich wszystkiego co jest wartościowe w naszym mieście. Oczywiście od naszych mieszkańców również oczekuję wsparcia, pomocy, otwarcia i zaangażowania. Idea jest świetna. pozdrawiam wszystkich uczestników
1. Podczas zeszłorocznej kampanii wyborczej od samorządowców, którzy dziś decydują o losach mojego miasta i powiatu cieszyńskiego, słyszałem o potrzebie zintensyfikowanej współpracy pomiędzy miastem a uniwersytetem. Co zostało z tych zapewnień? Jak miasto wykorzystuje potencjał ośrodka uniwersyteckiego? A sam uniwersytet? Jaka jest wizja jego rozwoju? Czy naprawdę szczytem jego marzeń jest obecna sytuacja? Jak zamierza zawalczyć o przyszłych studentów w kontekście pogłębiającego się wyżu demograficznego? Czemu wabikiem nie mogą być modne specjalizacje, nowe kierunki? Jeśli uczelnie w całym kraju, nawet na studiach historycznych, oferują popularną specjalizację dziennikarską, dlaczego nie mogą uczyć się jej studenci etnologii? Co stoi na przeszkodzie, by cieszyńscy studenci Uniwersytetu Śląskiego odchodzili z dyplomem o specjalności PR kultury? Dlaczego cieszyniacy chcąc studiować język czeski muszą wyjechać do Opola, Katowic czy Krakowa? Dlaczego nie mogą uczyć się go nad Olzą? Niekoniecznie trzeba myśleć o otwieraniu kierunku filologicznego, może można zrobić to – jak ma to miejsce choćby w Krakowie na studiach niestacjonarnych – w ramach specjalizacji na istniejącym już kierunku studiów. Siłą naszego miasta jest nasz uniwersytet. Jeśli nie postaramy się o atrakcyjne kierunki i specjalizacje przyszli studenci mogą ominąć nasze miasto szerokim łukiem.
Dodaj komentarz