Leśnicy uderzą w korniki feromonami

Żeby zapobiec chorobie, leśnicy musieli rozpocząć wycinkę. Walkę prowadzą już cztery lata. W efekcie w Beskidzie Śląskim i Żywieckim zniknęły całe połacie lasów. Jak policzyli leśnicy, zeszły rok przyniósł wreszcie optymistyczną wiadomość. — Po raz pierwszy odnotowaliśmy zmniejszenie o 35 proc. liczby uschniętych drzew. Nasze działania wspomogła też aura. Zima była długa i mroźna, a świerk lubi dużo wilgoci w glebie — mówi Krzysztof Chojecki z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach.

To nie koniec walki z kornikami. Leśnicy muszą kontynuować wycinkę i działania ochronne, aby nie doszło do przepoczwarzenia owadów i zasiedlenia zdrowych jeszcze drzew. Ich starania wsparł właśnie Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, przekazując 800 tys. zł. Pieniądze pozwolą na wyłożenie w najbardziej narażonych na szkodniki miejscach aż 50 tys. sztuk specjalnych feromonowych pułapek wabiących korniki. — To skuteczna broń w walce z tymi szkodnikami — dodaje Chojecki.

Leśnicy będą też szukali w lasach tzw. drzew trocinkowych. Są to drzewa silnie zaatakowane przez szkodniki, które trzeba jak najszybciej wyciąć i okorować. Działania będą prowadzone przede wszystkim na terenie nadleśnictw w Bielsku-Białej, Jeleśni, Ustroniu, Ujsołach, Węgierskiej Górce i Wiśle.

Równocześnie z wycinką prowadzone jest sadzenie nowych drzew, które zastąpią usunięte świerki. To będzie też najpoważniejsze zadanie dla leśników na następne lata. Do ziemi trafiają przede wszystkim buki, modrzewie, jodły oraz jawory. Taki skład ma sprawić, że przebudowane lasy będą bardziej odporne.