Bez znaczka nie wychodź!

Burmistrz Bogdan Ficek wyjaśnia, że wprowadzenie znaczka ma pomóc w ściąganiu opłaty za posiadanie czworonoga. Dotąd strażnicy wyrywkowo kontrolowali właścicieli psów. Teraz nie muszą ich już zaczepiać na ulicy, gdyż z daleka widzą, czy pies ma przyczepiony do obroży żółty znaczek, który otrzymuje się po wniesieniu opłaty. Tych właścicieli, którzy nie zapłacili za pupila, mundurowi karzą mandatami. — Teraz już bardzo łatwo można zweryfikować, czy ktoś zapłacił za psa — cieszy się burmistrz Ficek.

Obowiązek wniesienia opłaty za psa spoczywał na jego właścicielu do końca marca. Czy straszak w postaci wprowadzenia rzucających się w oczy znaczków podziałał i ludzie chętniej płacili? Wygląda, że tak, bo kasy Ratusza i jednej ze spółdzielni mieszkaniowych wydały już ponad 1000 znaczków. — A psów w mieście, według naszych szacunków, jest około 1200-1300 — mówi burmistrz. W poprzednich latach ze ściągalnością podatku było dużo gorzej.

Za posiadanie jednego psa w budynku jednorodzinnym roczna opłata wynosi 40 zł, a w budynku wielorodzinnym - 45 zł. Następny pies to wydatek 50 zł. Ulga w wysokości 50 proc. przysługuje emerytom i rencistom do 65. roku życia. Nic nie zapłacą osoby powyżej 65. roku życia prowadzące samodzielnie gospodarstwo domowe, a także w sytuacji, kiedy czworonóg został zabrany ze schroniska albo, kiedy pełni rolę przewodnika dla niewidomych i głuchoniemych.

Od tego roku w Polsce zniesiono obowiązek płacenia za psa. O tym, czy ma być utrzymany decydują same gminy. Skoczów, dla przykładu, zrezygnował z opłaty. Urzędnicy tłumaczyli, że ze ściągalnością podatku był kłopot a dochody z tego tytułu niewielkie.