Nasza zima zła... Piłkarze z gór wiedzą to najlepiejKuźnia Ustroń - Drzewiarz Jasienica 2:1 (11.11.2009): Wieś leży na wysokości około 600 m npm. Miejscowy klub bierze udział w rozgrywkach, którymi zarządza podokręg Skoczów. — Spotkań przekładanych z powodu załamania pogody nikt nie zliczy. Z Istebną problem jest od zawsze, i to nawet nie tyle jesienią, co wiosną. Gdy w innych miejscowościach trawa się zieleni, u nich wciąż można lepić bałwana — uśmiecha się Zenon Wawrzyczek, sekretarz podokręgu Skoczów. — Czasami to i w połowie kwietnia nie da się u nas grać w piłkę. W podokręgu dobrze o tym wiedzą i tak nam ustalają terminarz, że jesienią pierwsze dwie, trzy kolejki gramy u siebie, a wiosną zaczynamy rundę od kilku spotkań na wyjeździe. Czekamy, aż i do nas dotrze słońce — uśmiecha się Chorąży. W położonej nieopodal Milówce aż tak bardzo zimy się nie boją. — Przy Istebnej to my już w górach nie leżymy — żartuje Wincenty Kąkol, prezes LKS-u Podhalanka Milówka, który gra w żywieckiej A-klasie. — W tym roku - poza tym październikowym załamaniem - pogoda jest super. Najczęściej jednak gramy od pierwszej kolejki do... pierwszego śniegu. Terminarz to jedno, a życie drugie — dodaje Kąkol. Sezon w górach jest krótki. — Pierwsza runda od sierpnia do końca października. Rewanże od kwietnia do czerwca. W listopadzie i marcu staramy się już nie grać — przyznaje Wawrzyczek. — Górale to zawzięty naród i gdyby tylko pozwolić chłopakom, to trenowaliby w śniegu po kolana. W moich czasach zdarzało się to nawet często, ale teraz ze względu na bezpieczeństwo piłkarzy lepiej do tego nie dopuszczać. O odśnieżaniu nie ma mowy - zaraz napada na nowo. Ciężkim sprzętem też lepiej nie wjeżdżać na boisko, bo tylko zniszczy się murawę. Trzeba czekać — rozkłada ręce Chorąży. W poszukiwaniu kawałka zielonej, najczęściej sztucznej trawy, beskidzkie kluby jeżdżą do Czech. Piłkarze z Istebnej najchętniej rozgrywają sparingi w pobliskim Jabłonkowie. To raptem 12 km. — Ach, żeby u nas był taki ośrodek — rozmarza się Chorąży. — Nie mają klubu, a ośrodek pierwsza klasa. Można grać nawet przy jupiterach — zachwyca się Kąkol, którego Podhalanka też jeździ do Jabłonkowa. — My to i tak nie mamy co narzekać. W porównaniu z innymi to mamy w Milówce świetne warunki. Dużą salę do treningów pod dachem, orlik ze sztuczną nawierzchnią... Naprawdę nie jest źle — podkreśla. Co jednak mają powiedzieć piłkarze A-klasowej Magury Bystra? — Zaraz przy boisku mamy taki wał ziemi. Przez całą zimę nawiewa tam śnieg. Gdyby go zostawić samemu sobie, to topniałby do maja! Raz chcieliśmy go usunąć koparką. Zniszczyliśmy tylko murawę. Do końca sezonu było widać ślady. Dlatego teraz - razem z piłkarzami - usuwamy zmarzlinę ręcznie. Łopatami trzeba przerzucić i 200 ton śniegu — podkreśla prezes Piotr Pietrysko. — I jak w takich warunkach marzyć o drużynach, które grałyby nie tyle w ekstraklasie, co chociaż na szczeblu centralnym? Piłkarze uciekają nam do Bielska czy na Śląsk w poszukiwaniu lepszych klubów. Gdybym miał dla chłopaków chociaż 20 zł za mecz, to już byłbym szczęśliwy — wzdycha Pietrysko.
|
reklama
|
yyy to zdjęcie jest chyba trochę naciągane. To co się działo 11 XI w Ustroniu chyba najlepiej oddawało ten tekst. Jesli ktoś chce sie przekonać jak bylo, to na stronie internetowej Kuźni jest relacja z tego śnieżnego meczu.
Drogowcy nie przewidzieli zimy, a jak przewidują zimę piłkarze? Przecież wg portalu da się dokładnie przewidzieć pogodę.
Dodaj komentarz