, wtorek 30 kwietnia 2024
Igrzyska czas zacząć
Janusz Rokicki wystartuje w Pekinie 12 września. Zapowiada walkę o złoto. fot. Wojciech Trzcionka 



Dodaj do Facebook

Igrzyska czas zacząć

ER
Dziś w Pekinie startują XXIX Letnie Igrzyska Olimpijskie. Potrwają do 23 sierpnia. Dwa tygodnie później rozpocznie się paraolimpiada, na której Śląsk Cieszyński będzie miał jednego reprezentanta.
91 zawodniczek i zawodników, w tym kulomiot Janusz Rokicki z Cieszyna, reprezentować będzie Polskę w XIII Letnich Igrzyskach Paraolimpijskich, które w dniach 6-17 września odbędą się w Pekinie. W 20 dyscyplinach, rywalizować będzie blisko 4000 niepełnosprawnych sportowców ze 150 państw. Wraz z nimi przybędzie do Pekinu 2500 trenerów, opiekunów, lekarzy, fizjoterapeutów oraz przedstawicieli narodowych komitetów paraolimpijskich.

Większość obiektów sportowych, na których będą przebiegać zawody paraolimpijskie, była gotowa już rok przed igrzyskami. Są one oddalone od wioski olimpijskiej o 15-30 minut drogi autobusem. Spełniają wszystkie wymogi dostępności dla osób niepełnosprawnych. Zadbano również o to, żeby niemal połowa obiektów publicznych (banki, poczty, parki, sklepy, toalety) była dostosowana do osób na wózkach. Przebudowane zostały stacje metra, zainstalowano windy, wykonano bezpieczne kładki nad jezdniami, ścieżki dla niewidomych, wprowadzono autobusy niskopodłogowe, a część z nich posiada oznaczenia Braillem. W sumie w Pekinie 80 proc. transportu publicznego - pojazdy, przystanki, stacje - będą dostępne dla osób niepełnosprawnych.

Pierwsze Letnie Igrzyska Paraolimpijskie odbyły się w 1960 roku w Rzymie. Udział w nich brało ponad 100 zawodników. Polska reprezentacja po raz pierwszy konkurowała w 1972 roku w Heidelbergu. 22 sportowców zdobyło wówczas 33 medale. Polacy uczestnicząc w dziewięciu paraolimpiadach wywalczyli w sumie 626 medali, w tym 237 złotych, 215 srebrnych i 174 brązowe.

Jeden srebrny medal z paraolimpiady w Atenach przywiózł Janusz Rokicki, kulomiot z Cieszyna. W Pekinie Rokicki wystartuje 12 września. W Atenach pchnął kulę na odległość 14,9 m. W Pekinie chce zdobyć złoto. ― Moim najpoważniejszym konkurentem jest reprezentant Rosji, ale będę się bardzo starał, żeby go pobić ― mówi cieszyński paraolimpijczyk.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT:
Do Pekinu po złoto!
Komentarze: (11)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Aby w Pekinie zrobiono Ci foto, kiedy na Twej piersi zawiśnie zloto

Janusz! Walcz i zwyciężaj!

długie te igrzyska - do 23 czerwca... :)

Nasi sportowcy je z bojkotują, to znaczy; - startować będą - ale, nie będą zdobywać medali

Całe Niemcy celebrowały igrzyska roku 1936: przygotowano tysiąc pociągów dla kibiców, sprzedano 4,5 miliona biletów. Po raz pierwszy w historii igrzyska były pokazywane w telewizji, a na stadionach w całym mieście ustawiono 25 wielkich ekranów, gdzie za darmo można było oglądać zmagania sportowców. Po raz pierwszy na olimpijskich arenach zagościła piłka ręczna mężczyzn, kajakarstwo, polo i turniej koszykówki.

Olimpiada w Berlinie była doskonałą okazją dla Hitlera, aby podsycać antysemickie idee i teorię o wyższości rasy aryjskiej. Mimo, że podczas sesji olimpijskiej w Wiedniu w 1933 roku Niemcy zobowiązali się, że nie wykluczą ze swojej ekipy narodowej sportowców pochodzenia żydowskiego, a Hitler musiał zakazać wygłaszania antysemickich ataków podczas zmagań sportowych, olimpiada okazała się sukcesem nazistów. Niemieccy atleci zdobyli 33 złote medale, podczas gdy cztery lata wcześniej w Los Angeles wywalczyli zaledwie trzy złote krążki. Zaraz po igrzyskach Hitler nakazał zburzenie Stadionu Olimpijskiego, aby w jego miejsce powstał nowy obiekt zaprojektowany na igrzyska w Niemczech w 1936 roku. Nowy stadion miał być wystylizowany na rzymski amfiteatr. Obiekt otoczony gigantyczną kolumnadą miał się stać teatrem nazistowskiej propagandy.

W Berlinie wygrał jednak przede wszystkim sport. Igrzyska przeszły do historii dzięki fenomenalnemu wyczynowi amerykańskiego lekkoatlety Jesse Owensa , który aż czterokrotnie nakładał na głowę wieniec laurowy (oprócz medali, zwycięzców nagradzano laurami). Amerykanin wygrał konkurencję w skoku w dal, w biegu na 100 i 200 m oraz w sztafecie 4 razy 100 m. Warto podkreślić, że nie wszyscy odbierali olimpiadę jako triumf nazizmu. W trakcie rywalizacji w skoku w dal, niemiecki lekkoatleta Carl Ludwig Long w przyjacielskim geście pozował do zdjęć razem z Owensem, co było odważnym gestem wobec zasiadających na trybunach nazistów.

Dziś o igrzyskach sprzed 70 lat przypomina pamiątkowa tablica przy wejściu na Olimpiastadion, bo tak przemianowano obiekt, który cudem ocalał z bombardowań Berlina. Na tablicy widnieją nazwiska osób zaangażowanych w przygotowanie tamtych igrzysk, a także nazwisko Jesse Owensa, bohatera olimpiady z 1936 roku.

Wielka bujda olimpijska

Latem 1936 r. większość polskich gazet - zwłaszcza prasa rządowa - odnosiła się do hitlerowskich Niemiec życzliwie. Podziw budził szczególnie rozmach berlińskiej olimpiady.
Podczas ceremonii otwarcia igrzysk w Berlinie w 1936 r. polscy sportowcy nie pozdrowili Adolfa Hitlera nazistowskim gestem. Zdjęli tylko czapki. Duża część polskiej prasy miała im to za złe. Podobnie jak braku sukcesów, fizycznej tężyzny i narodowego ducha.
Przemarsz przed trybuną, z której na uczestników spoglądał Führer, był punktem kulminacyjnym inauguracji. Kolejne reprezentacje narodowe witały go, unosząc ręce w hitlerowskim pozdrowieniu. Poparcie dla narodowego socjalizmu zamanifestowały Afganistan, Islandia, Bułgaria i Włochy. A na widok sportowców z sąsiedniej Austrii euforia stutysięcznego tłumu sięgnęła zenitu. Widzowie na stadionie zerwali się i zaczęli skandować: "Heil Brüder".
Polacy szli po Austriakach. Powitanie polskiej reprezentacji wypadło niewątpliwie serdecznie, ale dość anemicznie - pisał "Kurier Czerwony", najpopularniejszy tabloid II RP. "Tłum czeka na wyciągnięcie rąk. Czujemy zawód, gdyż skończyło się na zdjęciu rogatych, białych czapek. Gdyby nasi bili w ziemię nogami paradnym marszem jak Bułgarzy, gdyby wyciągnęli ręce - sukces byłby murowany" - żałował sprawozdawca.
Stulecie mas
Latem 1936 r. większość polskich gazet - zwłaszcza prasa rządowa - odnosiła się do hitlerowskich Niemiec życzliwie. W relacjach z otwarcia igrzysk z podziwem pisano o monumentalnym rozmachu, z detalami opisywano najbardziej spektakularne momenty - przybycie Hitlera, zapalenie znicza, wypuszczenie w powietrze tysięcy białych gołębi. Dziennikarzy nie dziwiły nawet elementy nielicujące z charakterem uroczystości: defilada wojskowa czy salut armatni. Kwestii drażliwych - sprawy prześladowania Żydów, obozów koncentracyjnych czy wojennej retoryki nazistów - nie poruszano w ogóle.
"Rozmaite są powody, dla których właśnie Niemcy święcą ideę olimpijską w sposób tak niezrównanie wspaniały - wywodził prorządowy "Ilustrowany Kurier Codzienny". - Jednym z najważniejszych jest niewątpliwie cel polityczny i związana z polityką możność propagandy państwa i jego siły na ogromną skalę. Zapominać też nie można, że Niemcy wyjątkowo silnie hołdują przekonaniu, że wiek obecny jest stuleciem mas, a Olimpiada, z ogromnym zjazdem swoich i obcych, daje niezwykłą możność urzeczywistnienia tej zasady [...] Dziś jedno należy powiedzieć bez zastrzeżeń: święto idei olimpijskiej obchodzone jest w Berlinie ze wspaniałością, na jaką tylko stać wiek współczesny".
Niedługo wyruszamy na front
Sanacyjnym dziennikarzom wyraźnie podobało się zdyscyplinowanie niemieckiego społeczeństwa i fanatyczne oddanie wodzowi.
„Trzeba było widzieć karność, z jaką przyjezdni [Niemcy], według miast zbierali się w grupy i ruszali na tereny olimpijskie - pisała „Gazeta Polska”, organ piłsudczyków. - Szły rodziny z dziećmi, starcy i młodzieńcy, cywilni i wojskowi, mundurowi członkowie rozmaitych organizacji, starsze panie i młode dziewczęta. [...] Wypełniony od ostatniego miejsca publicznością stadion wywiera wrażenie imponujące. Zwłaszcza, gdy rozległ się hymn narodowy i stutysięczna masa ludzi wstała, salutując podniesioną ręką. [...] Rozpoczyna się defilada młodzieży hitlerowskiej. W karnym ordynku maszerują dziesiątki tysięcy chłopców w brunatnych koszulach i dziewczęta w białych bluzeczkach. Pada komenda: »Oddział stój! Na prawo patrz! Chorągwie do góry! «. Orkiestra gra marsza. Z wieży komendanckiej przywódca młodzieży hitlerowskiej von Schirach ogłasza: »My, młodzież niemiecka, my młodzież Adolfa Hitlera, pozdrawiamy młodzież świata! «”.
Wątpliwości pojawiały się z rzadka. „ »Dorf des Frieden «" nazwano wieś olimpijską - pisała w reportażu „Antena”. - »Wioska spokoju « Bratają się tu narody i współzawodniczą ze sobą. Pierścienie są łącznikiem i symbolem A jednak Cała wieś stanie się w przyszłości koszarami Jeżeli dalej rozwijać będziemy tę myśl Ale nie! Poddajmy się złudzeniu ”.
Z drugiej strony komentarze nie pozostawiały wątpliwości, że sukcesy sportowe staną się triumfem narodu polskiego i miarą jego mocarstwowej pozycji. "Manewry olimpijskie są w pełnym biegu Niedługo trzeba będzie wyruszyć na front" - pisał o zakończonych przygotowaniach polskiej ekipy narodowokatolicki "Mały Dziennik". "Nie damy się" - obwieszczały nagłówki gazet w dniu odjazdu polskich sportowców do Berlina.
Za naciśnięciem guziczka
Olimpiada w Berlinie przyciągała uwagę mediów znacznie bardziej niż którekolwiek z poprzednich igrzysk. Po raz pierwszy zawody były transmitowane przez radio; potężna stacja nadawcza z oddzielnym masztem pozwalała reporterom z 52 krajów jednocześnie relacjonować przebieg zmagań. Komentowano wyposażenie stadionu olimpijskiego - wówczas największego takiego obiektu na świecie. "Za naciśnięciem guziczka elektrycznego rozlega się strzał startowy i jednocześnie wprowadza się w ruch aparaty filmowe na starcie, na mecie i trzeci na wysokiej wieży" - donosiła "Gazeta Polska".
Gazety ekscytowały się supernowoczesnym sprzętem oddanym dziennikarzom, ze szczegółami opisywały nieznane dotąd typy mikrofonów, wzmacniaczy i nadajników. „Dopiero tu, w Berlinie, możemy sobie zdać sprawę z tej wagi, jaką się przykłada do radiofonii na Zachodzie. Nie darmo zresztą minister propagandy dr Goebbels, przemawiając na bankiecie dla prasy zagranicznej, sprawozdawców radiowych i rozmaitych »oficjelów «, przy omawianiu współczesnych środków informacji zastosował następującą kolejność: radio, prasa, film” - pisał z uznaniem tygodnik „Antena”.
"Ilustrowany Kurier Codzienny" chwalił pracę reportera śledzącego przebieg zawodów piłkarskich: "...obrazował [mecz] plastycznie, jędrnie, rzeczowo i ciekawie. Miało się wrażenie, że opowiada każdemu z półmilionowej rzeszy polskich radiosłuchaczy - osobno. Wiedzieliśmy, skąd wieje wiatr i niemal - co w trawie piszczy. Jego entuzjazm udzielał się słuchaczom, zdawało się, że z głośników emanuje jakiś duch sportu, który porwał dosłownie wszystkich. Radio jest potęgą. Umie zjednoczyć miliony serc, miliony par dłoni zmusić do oklasków- gdy Polska zdobyła trzecią bramkę".
W Polsce sprzedaż odbiorników radiowych wzrosła w czerwcu i lipcu kilkakrotnie. Relacji słuchano w domowym zaciszu i z głośników wystawionych na ulice, transmisje nadawano nawet na stadionie warszawskiej Legii. Wspólne kibicowanie upodabniało igrzyska do narodowego misterium.
Nowoczesne państwo potrzebuje zdrowych obywateli
Berlińska olimpiada pokazała korzyści, jakie mogą płynąć z upolitycznienia sportu. Dla polityków była to perspektywa kusząca. Jak wyjaśniał jeden z działaczy Polskiego Komitetu Olimpijskiego: „W Niemczech obok wielu haseł, z którymi się można zgadzać lub też je nawet piętnować, głosi się ostatnio nowe, które każdy przecież uznać musi »Kraft durch Freude « (przez przyjemność do siły). Nie tylko literaturą i nauką człowiek żyje, ale przecież ciało także ma swoje prawa. Czy mamy uznać za ideał takiego młodzieńca, który cały wolny czas poświęca wyłącznie czytaniu książek?”.
"Tężyzna fizyczna narodu jest dla obrony kraju pierwszorzędną wartością - podkreślał "Ilustrowany Kurier Codzienny". - Wiecznie w Polsce nie będzie źle, kryzys jak przyszedł, tak pójdzie. Ludzie nareszcie zaczną jeść, a wtedy nabiorą linii, muskułów i sił. Ale już dzisiaj trzeba ich uczyć, aby szanowali swoje ciało, aby uprawiali sporty, aby garnęli się do Przysposobienia Wojskowego. [...] Nowoczesne państwo bowiem potrzebuje zdrowych obywateli [...] zdrowych i tęgich rekrutów."
Zwycięstwo nad angielską drużyną futbolową urosło w relacjach do rangi epokowego wydarzenia i zostało okrzyknięte "niespotykanym triumfem" oraz "victorią polskiej tężyzny". Wychwalano przewagi Polski w zmaganiach z europejskimi potęgami i szydzono z Czechów, którzy "wałęsają się w szarym ogonie" oraz "ponurych, zdeprymowanych i protestujących bez uzasadnienia Madziarów".
Szerzenie defetyzmu
Ostatecznie Polska nie zdobyła w Berlinie ani jednego złotego medalu. Gazety starały się usprawiedliwić i pomniejszyć porażkę, ale władze sportowe szukały winnych. Podczas konferencji prasowej kierownictwo PKOl oskarżyło Wojciecha Trojanowskiego, czołowego komentatora Polskiego Radia, o "szerzenie w kraju defetyzmu przez podawanie w czarnych barwach polskich niepowodzeń na Olimpiadzie".
„Zarzut taki jest dla mnie jaskrawą niesprawiedliwością - odparował dziennikarz w liście do „Przeglądu Sportowego”. - Stwierdzam, że wszystkie bez wyjątku porażki starałem się zbagatelizować i wytłumaczyć, uwypuklając niejednokrotnie w przesadny sposób każdy, choćby najmniejszy sukces. Uciekaliśmy się nawet do tego, że kompromitujących startów nie transmitowaliśmy wcale (np. kajaki), a po niespodziewanych bądź bardzo przykrych porażkach (pływanie, boks) niszczyliśmy nagrane płyty. Momenty przykre były wielokrotnie przemilczane lub przedstawiane w znacznie korzystniejszym świetle, niż to było w rzeczywistości. To jednak nie wystarczyło. Jestem obecnie celem ataków za to, że »sos «, w którym podałem przykrą prawdę, był jeszcze za mało słodki. Należało wzorem spikerów niemieckich (o tym także była mowa na konferencji) głosić w radosnych słowach chwałę polskiego sportu”.
Kontrast między buńczucznymi zapowiedziami a skromnymi osiągnięciami w olimpijskich zmaganiach wykpił na
łamach „Wiadomości Literackich” Antoni Słonimski. „Sprawozdania sportowe przejęły terminologię sprawozdań wojennych. Ambicje narodu umieszczono na końcu buta Martyny [polskiego bramkarza] - pisał autor „Kronik tygodniowych”. - Radio ryczało cały dzień o tym, co robią nasi, jak »dają lanie «, jak »piorą «, aż wreszcie ucichło wstydliwie, gdy okazało się, że Berlin to było nasze »Waterloo « sportowe”.
Pokojowy Nobel dla Hitlera
Przeciwko polskiemu udziałowi w olimpiadzie protestowała tylko prasa socjalistyczna i liberalna. „Wśród huku dział, bicia bębnów i dźwięku dzwonów Olimpiadę otworzył sam »Führer « w otoczeniu takich heroldów idei zbliżenia narodów jak Goebbels i Göring. Przez dwa lata z górą hitlerowcy prowadzili zakrojoną na szeroką skalę propagandę za udziałem w Olimpiadzie [...] i trzeba przyznać, że kampanię wygrali w stu procentach. Za wyjątkiem ZSSR i Hiszpanii wszystkie inne państwa, a m.in. i Polska, uważały za odpowiednie uczestniczyć w tej hitlerowskiej paradzie” - czytamy w ”Robotniku”.
Wyśmiewano teatralizację ceremoniału igrzysk. Linie startu i mety w zawodach lekkoatletycznych przesunięto tak, aby i początek, i finał biegów rozgrywały się przed lożą Hitlera. Zwracano uwagę, że wszechobecne swastyki i wojskowy dryl są zaprzeczeniem ideałów pokoju i wolności. "Na wielkiej bujdzie olimpijskiej wręczono Hitlerowi gałązkę oliwną. Musiało to być bardzo wzruszające. Od tego tylko jeden drobny krok do przyznania Hitlerowi pokojowej Nagrody Nobla - drwił Słonimski. - Cały ten pompatyczny humbug zbudowany był na kłamstwie. [...] Swoboda i szlachetna konkurencja w ćwiczeniach fizycznych zmieniona zostaje coraz wyraźniej na jakieś manewry przedwojenne, mobilizujące namiętności tłumu. Festiwal braterstwa i tolerancji dla wszystkich ras i narodów odbywał się o kilkadziesiąt zaledwie kilometrów od obozów koncentracyjnych, od kaźni".
Nazistowski kult siły i zręczności, traktowanie niemieckich olimpijczyków jak nadludzi, których reszta narodu powinna stawiać sobie za wzór, nie wróżą niczego dobrego - pisał Stefan Krzywoszewski, znany w dwudziestoleciu dramatopisarz. I ostrzegał: „Szczerze mówiąc, [organizatorom olimpiady] chodzi zapewne o poprawę gatunku »mięsa dla armat «, o wczesne przystosowanie materiału ludzkiego do tych nieobliczalnych wyników, jakich wymaga najwyższy i najokrutniejszy sport, wciąż zawzięcie uprawiany przez ludzkość - wojna”.

Wiadomo,że Pekin 2008 to taka sama szopka jak Berlin 1936

Olimpiada w Chinach gdzie 200 mln wieśniaków zap... 18 godz. na dobe za darmo a na trybunach teroryści Bush oraz Putin i na dostawkę krętacz Sarkozy. FUJ

Dla osiągnięcia celu politycznego można poświęcić w ofierze połowę ludzkości. (Mao Tse-tung)

hzzkiet-gothvys-tw6q59ee-0 http://urlser.com/?IQpnn#1
free poker
[url=http://black-jack-mo.lookera.net#3]black jack[/url]
[url]http://urlser.com/?nm4rK#4[/url]
[http://urlser.com/?5Nnno#5 progressive insurance]
"online casino gambling":http://online-casino-gambling-mo.lookera.net#6
[LINK http://urlser.com/?5Nnno#7]progressive insurance[/LINK]
[img]http://victor.freewebhostingpro.com/1.php[/img]

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama