, sobota 20 kwietnia 2024
Cieszyn: 40 w skali Barthela (fotorelacja)
Pracownicy zakładu starają się, by ich podopieczni mieli tam namiastkę domu. fot. Maciej Kłek 



Dodaj do Facebook

Cieszyn: 40 w skali Barthela (fotorelacja)

KATARZYNA KOCZWARA, zdjęcia: MACIEJ KŁEK
Cieszyn: 40 w skali Barthela (fotorelacja)

Teren zakładu to niezwykła przestrzeń, pracownicy sami zorganizowali m.in. ogród. fot. Maciej Kłek


Cieszyn: 40 w skali Barthela (fotorelacja)

Trwa przygotowanie budynku pod przedszkole i żłobek. fot. Maciej Kłek

Borykają się z ciągłymi problemami finansowymi, brakuje im podstawowych środków, by zapewnić swoim podopiecznym nie tylko prawidłowe warunki higieniczne, ale także komfort.
Każdy dzień jest wyzwaniem - dla administracji, by wiązać przysłowiowy koniec z końcem, dla opieki medycznej i pielęgniarskiej by wszystkim pomóc, każdemu poświęcić czas, o każdego się zatroszczyć. Niewielu jest gotowych nieść im pomoc. To nie dzieci, nie dom dziecka, to Zakład Opiekuńczo - Leczniczy Sióstr Boromeuszek, którego pracownicy opiekują się blisko 200 osobami obłożnie chorymi, starszymi, zapomnianymi przez społeczeństwo.

Kiedy przyjeżdżamy na teren zakładu onieśmiela nas przestrzeń. W środku Cieszyna znajduje się miejsce, które wielu z nas mija często, jeśli nie codziennie, nie mając pojęcia, co znajduje się za murami.

- Żeby do nas trafić, trzeba mieć skierowanie od lekarza rodzinnego lub ze szpitala. U nas znajdują się przede wszystkim osoby zupełnie leżące. Nie możemy przyjmować osób z chorobą nowotworową, psychicznie chorych, uzależnionych - wyjaśnia Katarzyna Jendrzejczak, zastępca dyrektora administracyjnego. Zakład ma być kontynuacją leczenia, jakie zapoczątkowano w szpitalu.

W tym miejscu znajdują się osoby starsze, obłożnie chore. Niewielu ma szansę na powrót do domu, do samodzielnego życia. To czy pacjent może być w ośrodku uzależnione jest od jego zdrowia, a konkretnie od sumy punktów w tzw. skali Barthela. - Jeśli pacjent przekracza 40 punktów, to nie może u nas pozostać, ani zostać przyjęty. Na takiego pacjenta fundusz już nie płaci - wyjaśnia pani Kasia.

Dla takich osób, będących w szczególnej sytuacji otworzono Ośrodek Wsparcia dla Dorosłych. - Nie mieliśmy sumienia wyrzucić tych ludzi, utrzymujemy ich za ich emerytury, renty itp. To są np. dzieci z domu dziecka, które się zestarzały, które proszą, by ich nie wyrzucać, bo niczego innego nie znają. Często słyszę od osób z funduszu, że albo jestem miłosierna, albo jestem dyrektorem - mówi Katarzyna Jendrzejczak.

Odwiedzamy wszystkie oddziały. Na jednym nieustająco słychać krzyk mężczyzny. - Tak jest przez całą dobę, szukamy miejsca dla tego pana, ale nikt go nie chce. Zakład psychiatryczny twierdzi, że mechaniczne uszkodzenie mózgu nie kwalifikuje go do nich. W tym krzyku 30 innych osób egzystuje, opieka medyczna pracuje - mówi Jendrzejczak. Opowiada nam historię spotkanych pacjentów, zagaduje do nich, zwraca się po imieniu. W miarę możliwości i w zależności od stanu zdrowia tych osób pielęgniarki dbają o to, by spędzali czas na wózkach, spacerowali. Latem podopieczni spędzają czas na powietrzu. Pracownicy sami przygotowali im skromną kawiarenkę, jest ogród.

Na korytarzach widać dekoracje świąteczne, trwają także przygotowania do balu karnawałowego. - Staramy się rozweselić to miejsce, zagospodarować czas tym osobom, które są na tyle sprawne, że same się przemieszczają lub mogą być dłużej na wózku inwalidzkim. W tym roku bal odbędzie się przy muzyce z płyt. Jedyne pieniądze jakie otrzymywaliśmy od miasta, były na orkiestrę, teraz zabrakło nawet takiej formy pomocy - żali się pani Kasia.

Koszt pobytu pacjenta zgodnie z ustawą to jego 70% dochodu - emerytury, renty, zasiłku. To co zakład otrzymuje z funduszu powinno wystarczyć na świadczenia lekarskie, a tak się nie dzieje.

Na co brakuje pieniędzy? Na wszystko, zaczynając od tak podstawowych rzeczy jak pampersy, środki czystości, rzeczy jednorazowego użytku, po wypłaty dla personelu, kończąc na remoncie, który musi być przeprowadzony do 2012 roku w celu dostosowanie tego miejsca do wymogów sanepidu.

Pracownicy zakładu walczą o to miejsce. Mają świadomość, że większość ich podopiecznych nie ma gdzie się podziać. Wizja zamknięcia tego miejsca to dla nich wyrok śmierci. Próbują różnych rzeczy.

- Powołaliśmy do życia Stowarzyszenie Na Rzecz Wspierania Rodziny "Siloe in nobis". Będziemy także próbować założyć przedszkole i żłobek, cokolwiek co pomoże nam utrzymać zakład - deklaruje pani Kasia. - To co już ruszyło, to rehabilitacja i szkoła rodzenia. Zajmują się tym wolontariusze stowarzyszenia. Działania te trwają trzeci miesiąc. W szkole rodzenia panie pracują już z drugą grupą, która utworzyła się z koleżanek osób, które były w pierwszej - dodaje.

Jedyną firmą, która regularnie wspiera zakład jest Dar-Medic. - Wiem, że oni na tym minimalnie zarabiają, ale wyszukują nam sponsorów, osoby, które finansują pampersy, strzykawki jednorazowe, środki dezynfekujące. My to dostajemy w formie konkretnych produktów. Przez ostatnie dwa miesiące za ich pośrednictwem wsparły nas 54 osoby. Niech by to były 54 paczki pampersów, ja już tego nie muszę kupować, to jest ogromne odciążenie - wyjaśnia Katarzyna Jendrzejczak.

- Od 2 lat wspomagamy ten zakład. Nasze działania sprowadzają się do tego, że wyszukujemy osoby, gotowe zakupić dla zakładu konkretne produkty. Nie jesteśmy fundacją, nie otrzymujemy dotacji, nasz narzut kształtuje się na poziomie 7% i związany jest z kosztami prowadzenia firmy i minimalnym zyskiem. Dzięki nam ludzie dowiadują się, że taki zakład istnieje, potrzebuje pomocy. Czasem pomagają za naszym pośrednictwem, czasem zgłaszają się bezpośrednio do pani Kasi, najważniejsze, że reagują - wyjaśnia Dariusz Gubik z firmy Dar-Medic.

Problem osób starszych, starości spychany jest na margines. Dużo mówi się w mediach o tym, że społeczeństwo się starzeje, jednocześnie ludzie wolę nie widzieć osób starych, jakby w ten sposób nie dopuszczali do siebie myśli, że się zestarzeją. - Jest dużo fundacji, które pomagają dzieciom chorym czy upośledzonym. Instytucji wspierających ludzi starych nie ma. My się o naszych chorych bijemy. To jest nasz moralny obowiązek, byśmy zapewniali ludziom godną starość, ale to jest moje zdanie. Większości osób otwierają się oczy, gdy ten problem zaczyna dotyczyć kogoś z ich rodziny - zauważa pani Kasia i dodaje: - Mnie jest żal tych ludzi, co z nimi będzie, jak dojdzie do zamknięcia zakładu. Sytuacja finansowa zakładu jest dramatyczna. W 2010 r. konieczne było obniżenie płac wszystkich pracowników o 20%, miał to być wariant awaryjny, chwilowy, a działa do dziś. Spłacamy kredyt, którym ratowaliśmy się w ubiegłym roku, a już potrzebowalibyśmy kolejnego zastrzyku gotówki.

Jeśli ktoś chce pomóc ratować to miejsce, może wpłacić pieniądze na konto Stowarzyszenia Na Rzecz Wspierania Rodziny "Siloe in nobis" mieszczącego się przy ul. Górny Rynek 6 w Cieszynie.

Numer konta: 17 8113 0007 2001 0041 3608 0001
Bank Spółdzielczy w Cieszynie

Foto


Foto


Foto


Foto


Foto


Foto


Foto


Foto


Foto


Foto


Foto


Foto
Komentarze: (76)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Znając realia z opowiadań pracującej w tej placówce mojej żony, czytam komentarze z mieszanymi uczuciami. W niektórych z nich poraża ogrom zwykłego, jak to u nas ludzi bywa kołtuństwa. Ludziom dobrej woli, którym dobro istoty ludzkiej, będącej w szczególnej potrzebie jest priorytetem najłatwiej coś zarzucać, nic nie robiąc. Jest to moim zdaniem podłość niegodna człowieka. Zasyłam pozdrowienia dla całego personelu,a dla Pani Dyrektor Kasi wiary,że wśród kanalii są również ludzie dla Niej życzliwi.

Kiedy ktoś zapyta, jak ja się czuję ?
Grzecznie mu odpowiadam, że dobrze, dziękuję!
To, że mam artretyzm, to jeszcze nie wszystko,
Astma, serce mi dokucza i mówię z zadyszką ,
Puls słaby, krew mesja w cholesterol bogata,
Lecz dobrze się czuję, jak na moje lata.
Bez laseczki teraz chodzić już nie mogę,
Choć zawsze wybieram najłatwiejszą drogę.
W nocy przez bezsenność bardzo się morduję,
Ale przyjdzie ranek, znów dobrze się czuję.
Mam zawroty głowy, pamięć figle płata
Lecz dobrze się czuję, jak na moje lata.
Z wierszyka mojego ten sens się wywodzi,
Że kiedy starości niemoc przychodzi,
To lepiej się godzić ze strzykaniem kości
I nie opowiadać o swojej słabości.
Zaciskając zęby z tym losem się pogódź
I wszystidch wokoło chorobami nie nudź.
Powiadają: starość okresem jest złotym,
Kiedy spać się kładę, zęby w wodzie studzę,
Oczy na stoliku, zanim się obudzę,
Jeszcze przed zaśnięciem ta myśl mnie nurtuje:
Czy to wszystkie części, które się wyjmuje?
Z czasów młodości, mówię bez przesady,
Łatwe były biegi, skłony i przysiady.
W średnim wieku jeszcze tyle mi zostało,
Żeby bez zmęczenia przetańczyć noc całą.
A teraz na starość czasy się zmieniły,
Spacerkiem do sklepu, z powrotem bez siły.
Dobra rada dla. tych, którzy się starzeją,
Niech zacisną zęby i z życia się śmieją:
Kiedy wstaną, części pozbierają
Niech rubrykę zgonów w prasie przeczytają.
Jeśli ich nazwiska tam nie figurują
To znaczy, że zdrowi i dobrze się czują

Wielki podziw i szacunek dla pani Dyrektor.
My pracownicy zrobimy wszystko by nasi podopieczni czuli się tu jak w domu.Pani Kasiu jesteśmy z panią.

A Ty co ? Boisz się konkurencji ? O warunki się nie martw. PrzeCZkolaku :D

nie oceniaj rodziny!!chyba nie wiesz jak chory może być człowiek! czasem rodzina nie ma innego wyjścia. w domu trudno zapewnić opiekę całodobową nie mówiąc o pielęgniarskiej i lekarskiej.Która córka ok. 50-tki zwolni się z pracy a jej emerytura? jej przyszłość?

przeczkole i żłobek to chyba żarty.....w miejscu gdzie mieszkali chorzy nie raz zakażni gdzie umierali...kpina...chyba że to będą dzieci upośledzone których rodzice chcą się pozbyć i dać byle gdzie .....dotacje ,ulgi niezła kasa a warunki byle jakie ....

zakonne robią dobre wrażenie a całą robotę odwalają opiekunki ,ile trzeba włożyć wysiłku fizycznego i psychicznego przy chorym aby miał co mu trzeba a zakonne nawet nie przychodzą na oddziały pomagać karmić albo wspierać chorych w godzinie śmierci ....odchodzą w samotności ...

stanowisko to nie wszystko,liczą się umiejętności ,doświadczenie ,nawet salowa musi umieć reagować w obliczu zagrożenia ,idż do szkoły a jak nie wiesz o co chodzi to zawsze chodzi o pieniądze....

przepisy i wymagania NFZ są chore,stawiają je ludzie którzy chorego człowieka widzieli w telewizji nie mają pojęcia jak wygląda praca przy pacjęcie ,

Starałam się o pracę w tym zakładzie odmówiono ni bo tam pani dyrektor zatrudnia tylko Opiekunki medyczne - wyuczone w zawodzie Znajoma dostała pracę bo ma zawód ale musi pracować na stanowisku salowa dodam że pracuje z chorymi kąpie karmi itp ciekawe o co tu chodzi
???

byłam w tym zakładzie odwiedzać sąsiadkę zawsze była w czystej pościeli ;opiekunki karmiły,ubierały i wysadzały na fotel P Marysia nie mogła powiedzieć czy jest szczęśliwa ale oczy i uśmiech mówiły wszystko w swoim domu musiałaby czekać na syna pijaka żeby podał coś do jedzenia oczywiście jak nie przepił jeszcze całej jej emerytury i miał za co kupić Dziękuję Dyrekcji i personelowi oddz.2

Ty nie jesteś chyba trzeźwy! pieniądze mają być dla Wszystkich!!! nikt nie chce odbierać dzieciom Ludzie harowali całe życie płacili składki a teraz przysługują im dwa pampersy na dobę !! módl się żebyś był zdrowy a jak już... to żebyś nie miał sr.....

Pani Kasiu życzę dalszych sukcesów i wytrwałości w tej ciężkiej pracy. Pozdrowienia

Najpierw powinny być pieniądze na młodych i chorych. Takie Centrum Zdrowia Dziecka itp. a nie na "watykanistów" !

zgadzam się z przedmówczynią. Zanim ktoś zacznie krytykować, rzucać oszczerstwa, niech odwiedzi to miejsce, spędzi tam więcej niż 5 minut. Tam dobro pacjenta jest priorytetem dla każdego pracownika, ale za poczucie misji i poświęcenia nie zapłaci się rachunków!

do Watykanu i bez pitolenia, ile to trzeba pracy i troski. A gdzie nie trzeba sie starac ? Jest taka firma ? No. Daj swoja emeryturke i siedz w pokoju :)

Znam ten zakład i mogę powiedzieć, że to wyjątkowa placówka, gdzie pacjent i jego dobro są zawsze na pierwszym miejscu. Śzkoda ze tak wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy jak trudno utrzymać taki zakład w tak doskonałym stanie. Ile wysiłku, zaangażowania pracowników i nakładów finansowych potrzeba, by stworzyć osobom starszym, schorowanym, niekiedy niechcianym przez rodzinę- drugi DOM, pełen ciepła, troski i miłości. Niech Was Bóg błogosławi

to przebogata firma, ubogacona darami i opłatami wielu pokoleń Polaków. Niestety skarby powierzone przez wiernych biskupom idą głównie na ich purpurę, na karmienie pychy - jak w Licheniu i nie tylko - a nie na wypełnienie ewangelicznej misji Jezusa z Nazaretu - miłości bliźniego.

Znam to miejsce. pokoje przepełnione chorymi cierpiącymi krzyki i jęki... i personel cierpliwy ,życzliwy -jestem pełna podziwu bo choć myślę że jestem dobrym człowiekiem pracować w takim miejscu nie dałabym rady KRYTYCY nie piszcie o Watykanie i purpurach bo to zakład finansowany przez NFZ który ma gdzieś starych i chorych.. pamiętajcie starość przed każdym z nas

Przez 6 lat moja Mama,Danuta Adamczyk, byla pensjonariuszka zakladu i zawsze o swoim mieszkaniu tam mowila ze to jest jej DOM.Nie tylko jako budynek ale tam
znalazla wykwalifikowana opieke,uprzejmosc i serce.To jest nie tylko jej opinia ale rowniez innch pensjonariuszy.Gdy odwiedzalem Mame moglem zauwazyc ogromne zaangazowanie i solidnosc personelu w wykonywana prace.Gdy odwiedzalem Mame spotkalem sie z tymi osobami,z personelem Zakladu i Zakonnym,zaprzyjaznilismy sie.Jestem im bardzo wdzieczny za tak dobra opieke nad Mama,
jestem dumny ze ze mam takich przyjaciol.
Dla wszystkich dolaczam moje ogromne DZIEKUJE,
Waclaw Adamczyk

Ktoś sobie chyba żarty stroi :/ albo pani Kasia z czytelników albo siostra Boremeuszka ze mnie. Jakiś czas temu miałam okazję być w tym zakładzie i takie wspaniałe wizje przede mną roztaczano co też się tam nie dzieje i na co sobie mogą pozwolić. Nikt nawet nie wspomniał o braku pieniędzy. To teraz nie wiem jak jest napradę :?

Popieram Panią Justynę. Rodzinka posbywa się chorych cierpiących, którzy znajdują tam ostoję w ciężkiej chorobie. Nie życzę nikomu tak ciężkiej pracy, słabo opłacanej. Instytucja funkcjonuje w tak dobrej kondycji chyba tylko dzięki właśnie tym staranią. A że NFZ nie ma kasy to wszyscy wiemy doskonale, należy wspierać takie instytucje możemy się tam znaleźć tak zupełnie nie spodziewanie.
Znam takich pyskaczy ile to na taće nie żucają a tak naprawdę miedziaka raz w roku jak idzie po pijaku na Pasterkę. Wstyd!!

SKARBCE WATYKANU !!!

Kolejne pasożyty wyciągają rączusie po pieniądze ! Biorą całe emerytury pensjonariuszy, mają dotacje, ulgi i jeszcze im mało ?! Stowarzyszenie na Rzecz Wspierania Rodziny ?! Kpią sobie z nas ! Jaka tam "rodzina"? Jadą na tanich emocjach. Szkoda, że pan foto nie zrobił relacji kilka lat temu :) . To był syf ! Teraz naprawdę jest tam godnie. Przedostatnia fota wymiata ! Właściwie to mówi za wszystkie pozostałe i cały tekst. Gratulacje.

dobry artykul. w kocnu o prawdziwiym zyciu, smutne ale prawdziwe...:( oto jak panstwo polskie dba o slabszych, chorych i straych.....

paxik - dziękuję za poparcie ;) Zrozum chłopie, że tam jest wystarczająco kasy tylko żebrzą bo może się uda wyłudzić więcej na złoto dla Watykanu :D

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama