, środa 24 kwietnia 2024
Bicie w piersi musi boleć
Logo promujące polską akcję autorstwa Mariana Siedlaczka. 



Dodaj do Facebook

Bicie w piersi musi boleć

WOJCIECH TRZCIONKA, publicysta
Bicie w piersi musi boleć

Wojciech Trzcionka jest publicystą, współpracuje z portalem gazetacodzienna.pl. Fot. Marta Trzcionka

W marcu w Republice Czeskiej spis ludności. Polacy z Zaolzia drżą, że znowu ich ubędzie. Kongres Polaków w RC próbuje ratować sytuację realizując kampanię \"Postaw na Polskość\", podczas której namawia rodaków, aby w spisie deklarowali narodowość polską. Pomysł dobry, ale spóźniony. Zbyt wiele było bowiem w ostatnich latach zaniedbań, aby teraz, jedną akcją, w kilka tygodni odmienić bieg historii.
Działacze z Zaolzia od lat szukają odpowiedzi na pytanie: co zrobić, żeby Polaków w Czechach nie ubywało? A powinni zastanowić się nad kwestią kluczową: dlaczego Polaków ubywa, co robimy źle? Na Zaolziu nikt tego pytania jednak nie zada, bo szczera odpowiedź zbyt boli i może pogrzebać niejedną polityczną karierę.

Dobrego przykładu nie dają niestety dwie największe polskie organizacje na Zaolziu, które od lat są skłócone. Polski Związek Kulturalno-Oświatowy i Kongres Polaków zwalczają się na każdym kroku. Nie robią tego otwarcie, ale na Zaolziu wszyscy wiedzą, że współpraca tych organizacji to tylko pozorowane działania.

PISALIŚMY: Polacy na Zaolziu przed spisem stawiają na polskość

Na Zaolziu wielu jest wspaniałych społeczników, ale niestety nie brakuje działaczy, którzy swoje stanowiska wykorzystują do załatwiania prywatnych interesów, wypaczając przy tym obraz porządnego zaolziaka. W ubiegłym roku głośna była sprawa działaczki Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Czeskim Cieszynie-Sibicy, która w ciągu 10 lat wyłudziła od ludzi miliony koron. W latach 90. głośna była sprawa hotelu "Piast" w Czeskim Cieszynie, który Zarząd Główny PZKO utracił na rzecz czeskiego biznesmena. Na domiar złego sprzedaż "Piasta" pociągnęła za sobą sprzedaż "Domu Polskiego" w Ostrawie. Takie skandale nie pozostają bez wpływu na dumę narodową.

Zaolziacy przez lata nie mieli też dobrej prasy w Czechach. Ostatnio ta sytuacja, głównie dzięki działaniom Kongresu Polaków, nieco się poprawiła, ale zaolziacy (czytaj: działacze) nadal mają opinię pieniaczy, ludzi, którzy wiecznie są niezadowoleni i ciągle czegoś chcą, skarżą się na czeski rząd do Strasburga, ciągle czegoś się domagają, żądają, "bo jesteśmy mniejszością i nam się należy". Należą się polskie tablice, polskie przedszkola, polskie szkoły, pieniądze na to, pieniądze na tamto, i to nieważne, że argumenty Polaków czasami rozmijają się z rzeczywistością. Oczywiście Polacy mają swoje racje, ale nie mogą widzieć złej woli tylko u Czechów. Pokora czasami też byłaby na miejscu.

PISALIŚMY: Czeski Cieszyn chce likwidacji sklepów z dopalaczami

Oficjalny powód topnienia Polaków, bezkrytycznie przez większość przyjmowany, jest jednak zgoła inny: społeczeństwo polskie asymiluje się, przybywa mieszanych polsko-czeskich związków, kolejne dzieci nie idą do polskich, a czeskich szkół. To oczywista oczywistość. Proces postpował i będzie się nasilało. Niestety, starsze Zaolzie nie może się z tym pogodzić. Takich ludzi, którzy "przefarbowali się" na Zaolziu nazywa się "szkopyrtokami". Czy jednak w dzisiejszych realiach, w dobie Unii Europejskiej, otwartych granic, można mieć do kogoś pretensje o to, że chce żyć inaczej niż jego dziadek? Znam wielu młodych ludzi z Zaolzia, którzy mają bardzo otwarte umysły. Im jest obojętne, czy będą studiować w Pradze, Wiedniu, czy Warszawie, czy ich żona będzie Polką, a córka pójdzie do polskiej szkoły. Czy mamy ich potępiać za to, że przynależność narodowościowa nie jest już dla nich tak ważna, jak dla ich rodziców, czy mamy ich potępiać za to, że chcą być obywatelami świata?!

Problemów, z jakimi polskie Zaolzie musi się zmierzyć, jest wiele. Nie można ich wciąż zamiatać pod dywan. Bo wszystkie one w mniejszym lub większym stopniu wpływają na fakt, że Polacy mogą nie chcieć obnosić się ze swoją narodowością. W 1991 roku podczas spisu powszechnego narodowość polską w Czechach deklarowało 59 383 osób. 10 lat później narodowość polską deklarowało w Czechach 51 968 osób, z czego 38 908 na Zaolziu. Ja oczywiście życzę polskiemu Zaolziu, żeby nie topniało, ale czasami - jak mawiał Oscar Wilde - żeby lepiej widzieć gwiazdy, trzeba zejść na samo dno studni. Takie uderzenie się w piersi może zaboleć, ale i oczyścić.
Komentarze: (88)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

To było wymahiwanie sztachetą niedźwiedziowi przez 2 kaczory
. Gdyby nie Nato, to by nam odcięli gaz i ropę

Polska to ekonomicznie i politycznie ZERO od 1945 roku. Pomoźecie???

Ano, pan Vojtěch Třčonka přesně pojmenoval problém a velice precizně vyjádřil převládající názory mezi Poláky na Záolší. Je to zkrátka náš člověk...

Polska, kraj, który jeszcze parę lat temu konkurował z Rosją o wpływy na Ukrainie, na Kaukazie i w innych państwach postsowieckiej Europy Wschodniej, dzisiaj musi pokornie znosić kolejne ciosy i niedługo może się znaleźć w sytuacji podobnej do ukraińskiej.

Działacze PZKO to nie biznesmeni.Ci na ogół nie mają czasu na zajmowanie się społecznymi sprawami. To partnerstwo publiczno(PZKO) prywatne przy gospodarowaniu hotelem Piast stawiało z góry na straconej pozycji tego pierwszego. Sądzę ,że Polacy na zaolziu z takim samym oburzeniem jak przyjeli wiadomość o przejęciu hotelu przez osobę prywatną oburzyli by się na fakt ,że oto w hotelu gospodarują głównie azjaci bo ,żeby go utrzymać ,trzeba było z głównej sali zrobić targowisko by ktoś zapłacił zdrową gotówkę. dziś trzebva dobrze się zastanowić nad przejęciem mienia, ktorym tak naprawdę nie ma się kto zająć profesjonalnie. Przypomnę ,że właściciele hotelu pod Jeleniem sprzedając go do niego dopłacili a miasto ,które go przejeło kilkakrotnie go już sprzedawało i ponownie przejmowało. Do dzisiejszego dnia nikt nie jest pewien co tak na prawdę bedzie w tym hotelu. Działacze PZKO mogli się w większym stopniu zająć się społecznością polską a nie niszczejącym obiektem wymagającym sporych nakładów by móc służyć wcześniejszym celom. Kiedy komuniści zabrali kościołowi nieruchomości ten z pozytkiem dla wiernych mógł się zająć duszpasterstwem.

Przechodząc do trzeciego akapitu teza o złym przykładzie i wzajemnym zwalczaniu się PZKO i KP. KP wspótworzą wszystkie organizacje polskie na Zaolziu w tym PZKO. Niektóre osoby będące w ZG KP są także w ZG PZKO. Zatem skąd teza o wzajemnym zwalczaniu się? Często bywa tak ,że mąż jest w ZG KP a żona w ZG PZKO. To o czym Pan pisze? O waśniach w rodzinie? W której rodzinie ich nie ma. W czym zatem ma być ten zły przykład? To Pan WT nigdy nie był zwaśniony ze swoją połowicą? Można by z tego podnieść wniosek ,że skoro o tym nie napisał to pewnie świeci przykładem dobrego życias małżeńskiego. Może polska scena polityczne dostarcza złych wzorów dla Zaolzia- zatem bijmy się w piersi bowiem niemałą rolę w waśnieniu Zaolzia odegrał sam WT. Czyżby belki w swoim oku nie dostrzegał?

A kto niby miałby być tym pryncypałem?

Brawo! Nareszczcie masz odwagę napisać trochę gorzkiej prawdy o Twoim pryncypale.

i gada z całym światem, samoloty latają za grosze - a grupy radiomaryjnych dziarskich staruszków wciąż biją pianę o patriotyzmie narodowym. Łabędzi śpiew sklerotyków.

Może jednak wysiłki działaczy w końcu ludzi inteligentnych idą w kierunku róbmy wszystko aby ten nieuchronny proces asymilacji przebiegał jak najwolniej aby trwanie przy swojej tradycji, historii ,mowie zachować dla następnych pokoleń. I robią, działają ,inspirują, tworzą są nadwyraz aktywni. Przecież codziennie szlifuje ich otoczenie, codziennie udzielają sobie odpowiedzi na pytania sugerowane w tekście przez WT.Czynili tak kiedy WT nie było na świecie. Kiedy wszystko sprzysięglo się przeciwko nim a macierz nieraz odwracała się do nich plecami. A mimo to trwają. W każdej miejscowości posiadają dom PZKO (43 domy) wybudowane spontanicznie, wydają czasopisma, gazetki dla młodzieży ,dzieci, dorosłych, utrzymują scenę polską, mają organizację turystyczną, związek lekarzy, pisarzy ,malarzy na Zaolziu. Kształcą i codziennie walczą o byt swoich szkół. W licznych chórach,zespołach folklorystycznych chłoną polskość od najmlodszych lat. Co można zrobić więcej dla polskości, i gdzie znajdziesz tylu działaczy??? Wystarczy ich pracę i zaangażowanie porównać tylko ze wschodnią częścią Śląska Cieszyńskiego. cdn.

Bardziej niż w czasach komunizmu polska młodzież jest dziś odsuwana od historii własnego państwa i Narodu. W szkołach, jakie wdrożyła reforma programowa, nie ma praktycznie miejsca na nauczanie historii Polski, który jest tak istotny dla budowania świadomości narodowej oraz formowania patriotyzmu. Takie symptomatyczne "wypłukiwanie" z historii następuje zresztą nie tylko w szkole, ale dokonuje się też za pomocą mediów. Mają one nowe zadanie - promowanie tzw. tożsamości europejskiej. Nowa Europa, którą nam się w zasadzie narzuca, jest Europą skierowaną przeciwko całej tradycji europejskiej.

I tu się zgadzam z Tobą w 100%!

Ale niewolnym od zaolziańskich naleciałości.

a jakim językiem mówią zaolziańskim, czy polskim?

A jak ty definiujesz swoją polskość? Bo chyba jesteś Zaolziakiem?

Asymilują się bo nie czują zagrożenia. 90% z nich pracuje w RC i ma się całkiem dobrze /materialnie/. A gloryfikowana przez nich polskość? Szczerze? Raczej nie ma czegoś takiego no chyba że zaolziańskość to dla nich równoznacznik polskości! Ciekawe jakby sobie radzili np. na Białorusi.

Komentując dalej treść artykułu WT w następnym akapicie należało by zapytać WT czy rzeczywiście działacze stawiają sobie takie pytanie? Tzn. co zrobić ,żeby Polaków w Czechach nie ubywało? I to jest moment ,w którym Pan WT ustawia sobie wszystkich Polaków i ich działaczy na Zaolziu w pozycji do bicia zarówno tych z KP jak i tych z PZKO . Bo skąd redaktor wywiódl taką tezę ,że właśnie takie pytanie sobie zadają? Zaś kolejne pytanie jakie stawia były redaktor Głosu ludu działaczom polskim na Zaolziu to już wyrobienie sobie pozycji do boksowania sugeruje ,że nikt nie zadał sobie pytania Dlaczego Polaków ubywa? Co robimy źle! Kogo tym pytaniem chciałby WT powalić i złamać czy też pogrzebać karierę polityczną wielu osób? Taraz wiecie już kogo mieliście w redakcji za naczelnego.

Otwarty umysł jest zaletą, ale nie tak otwarty, że rozum wypada.

"Znam wielu młodych ludzi z Zaolzia, którzy mają bardzo otwarte umysły. Im jest obojętne, czy będą studiować w Pradze, Wiedniu, czy Warszawie, czy ich żona będzie Polką, a córka pójdzie do polskiej szkoły".

Jeśłi Polacy z Zaolzia nie będą podkreślać swojej narodowości, to staną się takimi samymi Czechami jak ci z Pragi, nie Europejczykami-kosmopolitami. Obojętność w sprawach narodowych członków mniejszości prowadzi tylko i wyłącznie do likwidacji mniejszości. Bo mniejszość wtapia się w większość. A w Czechach nie mówi się w większości po europejsku, tylko po czesku

Jeśli odnieść się do tekstu tj. fragmentu wytłuszczonego na początku to oczywiście jest się o co martwić skoro po każdym kolejnym spisie liczba deklarujących narodowość polską kurczyła się o kolejne 10 000. Trzeba pamiętać jednak ,że samych Czechów też ubywa w Czechach tak jak ubywa Polaków w Polsce- to wynik emigracji a także spadku populacji w tych krajach zresztą charakterystyczny dla całej europy wschodniej. Poza tym mieszkańcy ,ktorzy wpiszą inną opcję narodowościową nie znikną z Zaolzia będą w wiekszym lub mniejszym stopniu identyfikowali się z regionem ,ktory w swojej histori przechodził różne spisy i różnych deklaracji po nim oczekiwano. Szkopyrtani historycznie to nie tylko właściwość zachodniej części Śląska Cieszyńskiego. Akcja KP i jak sądzę środowisk PZKO wynika z troski o los szkolnictwa polskiego, a także przyszłość rdzennej społecznośći ,ktorej przyszło żyć i mieszkać w obszarze państwa ,ktore bardzo dobrze radzi sobie gospodarczo w przeciwieństwie do Białorusi, Ukrainy, Litwy,gdzie korzeni polskich szuka się do trzeciego pokolenia wsztecz by mieć kartę Polaka i możliwość wyjazdu do Uni Europejskiej a nie koniecznie do Polski. Tam łatwiej być Polakiem bo to z wielu powodów im się opłaca. Bycie Polakiem na Zaolziu o wiele więcej kosztuje każdego mieszkającego tam Zaolzianina i to należy w konteksie gospodarczym ,historycznym i kulturowym docenić.

Piszcie co chcecie, ale pan WT mo recht. Jest rok 2011 a ni 1918 a ludzie sóm inszy. Na szczynści.

Pan Trzcionka, gdy był na Zoalziu redaktorem naczelnym w Kongresie Polaków, robił wszystko, żeby jak najzłośliwiej dokuczyć Polakom z PZKO. A kiedy go z gazety Kongresu wywalili - to się teraz odgryza.

Wtącanie się pomiędzy "wódkę a zakąskę" jest co najmniej niekulturalne, ale po panu raczej kultury jest ciężko oczekiwać!

Wypadało by się odnieść takze do takich haseł rzuconych przez WT jak -duma narodowa, pokora, obywatel świata. c.d.n.

Tekst ukazuje się poraz drugi. Już w sobotę mozna go było przeczytać. Tyle ,że po dwóch komentarzach zniknął. Co więc jest takiego kontrowersyjnego w przekazie WT ,ktory w pewnym sensie jako redaktor naczelny GL przez dwa lata uczestniczył i redagował organ Polaków na Zaolziu ,którego wydawcą jest Kongres Polaków? Czy aby pisać o życiu Polaków ich problemach na Zaolziu Pan WT uważa ,że ma na tyle kompetencji aby robić to dobrze a jego tezy i zarzuty podniesione w tekście są słuszne. czy przypadkiem w okresie wyjątkowej próby dla Zaolzian nie robi im tym tekstem niedźwiedziej przysługi? Aby stawiać trafne diagnozy o życiu społeczności polskojęzycznej na Zaolziu trzeba w tym życiu uczestniczyć a ten okres jest zbyt krótki by WT mógł to robić dobrze i sądzę ,że po komentarzach będzie się mógł o tym przekonać.

A nam po co Polska? Naturalnie z powodów wykluczających pogląd: "Polska stoi na przeszkodzie do...". Właśnie po to, abyśmy wbrew naszej woli nie stali się częścią czyjegoś planu zapanowania nad światem, a przy okazji nie zostali zupełnie pozbawieni prawa do decydowania o własnym losie. Abyśmy bez strachu przed represją mogli kultywować naszą tradycję, tworzyć własną historię, utrwalać ojczysty język.

"Po co mi Polska?" - rzadko kiedy stawiałem sobie to pytanie. Wielokrotnie zastanawiałem się: "Po co 'im' Polska?". Po co była Rzeczypospolita Katarzynie II i Fryderykowi II, po co była Stalinowi i Hitlerowi? Czy tylko po to, by zaspokoić wygórowane ambicje? Czy też do spełnienia wizji odrestaurowania świata pod butem mocniejszych? A może zadziałała zaniżona samoocena? W przypadku pierwszej pary - pragnienie wyrównania rachunków wielowiekowych pariasów z dostojnym republikańskim sąsiadem, w przypadku drugiej - odreagowanie niepowodzenia przy próbie zdobycia panowania nad kontynentem. A więc może zadziałała również pogarda dla wolności? Po namyśle uświadomiłem sobie, że pytanie: "Po co 'im' Polska?", postawiłem "na głowie". Pytanie powinno brzmieć: "Dlaczego 'oni' nie chcą Polski?" lub raczej: "W czym Polska 'im' przeszkadza?".

Na straży wolności
Z czysto biologicznego punktu widzenia człowiek musi funkcjonować w oparciu o zdefiniowany sens życia. Człowiek pragnie uczestniczyć w życiu zbiorowości. Stanowi ją rodzina, szkoła lub zakład pracy. Na wyższym poziomie miasto lub wieś, państwo, region Europy i grupa etniczna, i coraz częściej kontynent, a w przyszłości może glob. W obrębie każdej z tych grup człowiek buduje system założeń. Mówimy, że człowiek potrzebuje celu w życiu. Jednak, aby mógł realizować swój najprostszy cel na poziomie komórki rodzinnej, wybudować na przykład dom, musi zrealizować cele w kręgach wyższych. Na poziomie gminy powinien rozstrzygnąć formalności związane z zakupem działki, na poziomie władz państwowych może forsować uchwalenie pakietu ustawowych ulg.
Każdy z nas, nawet niezamożny, oczekuje, że państwo umożliwi mu swobodną pracę nad jego założeniami; wykaże właściwą dla tutejszej kultury, doświadczeń historycznych, mentalności wyrozumiałość oraz wrażliwość. Nie będzie dyktowało, jakimi celami powinien się zajmować w pierwszym rzędzie i na którym realizować je poziomie. Jeśli obywatel zamierzy sobie, że chce, aby jego kraj zaczął uczestniczyć w wyścigu na Marsa - państwo nie będzie próbowało złamać jego przekonań. Jeśli zadecyduje, że chce wyjść poza wspólnotę narodową, nie zatrzyma go. Poskromi natomiast każdego, kto będzie próbował zagrozić bezpieczeństwu którejkolwiek ze wspólnot. Zupełnie tak, jak w rodzinie, której "głowa" dba o bezpieczeństwo poszczególnych osób, zaś swemu potomstwu pozwala decydować o swoim losie, gdy osiągnie ono odpowiedni stopień rozwoju poznawczego.

Patriotyzm
autoryzowany
Wojciech Sadurski, znany w Europie i Polsce profesor prawa, pracownik Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji, napisał w 2006 r. w swym artykule "Patriotyzm liberała" następującą rzecz: "Gdy niedawno Parlament Europejski skrytykował narastanie w Polsce ksenofobii, antysemityzmu i homofobii, natychmiast odezwały się u nas głosy oskarżające o brak patriotyzmu tych polskich europarlamentarzystów, którzy głosowali za tą rezolucją. Mówiono o kalaniu własnego gniazda, o nielojalności, o karygodnym skarżeniu się na własny naród... Zamiast refleksji nad zjawiskiem napiętnowanym przez PE podniosły się głosy oburzenia autoryzowanych patriotów. Ale nie na tym polega patriotyzm - zwłaszcza w czasach dla Polski dobrych - że unika się krytyki własnego rządu, także poza granicami Polski. Wprost przeciwnie - różne grupy zawodowe, religijne i inne mogą szukać sojuszników na szczeblu europejskim (...)".
A dlaczego nie na tym polega patriotyzm? Dlaczego "autoryzować" wyższość krytyki na szczeblu europejskim nad krytyką krajową? Kto zabrania dorosłym "dzieciom" krytykować postępki wybranego w elekcji "ojca"? Jakiż to liberał zabiera do swego warsztatu inżyniera społecznego patriotyzm i chce go kroić, a następnie reglamentować? Faktyczna wolność polega na tym, że liberał nie zabroni "zadomowionym" na płaszczyźnie "ponadnarodowej" krytyki rządu narodowego, a czującym dumę przede wszystkim ze swej "małej" Ojczyzny w Polsce, krytyki naruszających jej dobre imię instytucji. Liberał zostawi patriotyzm i ludzi w spokoju, bo liberał wie, że zaczyna się od wyższości jednej idei nad drugą, a kończy na wyższości jednej klasy nad drugą.
Rzetelny liberał nie zasugeruje, że patriotyzm na poziomie Ojczyzny jest nienowoczesny lub zbędny. Liberałem był John Adams, drugi prezydent Stanów Zjednoczonych. Liberałem - z mojego punktu widzenia - niestety areligijnym, lecz niezwykle uczciwym intelektualnie. Adams powiedział: "Powinności względem naszego kraju znikną dopiero wraz z końcem naszego życia". Inny liberał, tym razem z "Gazety Wyborczej", niejaki Wroński, pisząc o pasażerach Tu-154M, stwierdził rzecz zgoła odwrotną: "Bardziej mi drogie jest życie tych ludzi niźli służba narodowej idei". Pierwszy z nich był "ojcem założycielem" nowoczesnego narodu - oczywiście za zgodą samego narodu i państwa - dziś wzoru nowoczesności, a drugi z nich jest twórcą... swojego felietonu i liberałem.

Nic w zamian za Polskę
Adams zwrócił uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz. Patriotyzm nie tylko zapewnia opiekę, ale także wymaga poświęceń i wyrzeczeń. Państwo, jak każdy "rodzic", jako punkt odniesienia dla uczuć miłości i przywiązania - czyli patriotyzmu, dopomina się lojalności i służby od "dzieci". "Służba" - takie słowo może być obce liberałom spod znaku "Gazety Wyborczej", ale nie podróżującemu po świecie profesorowi Sadurskiemu. Słowa "duty" i "service" w Stanach Zjednoczonych odmienia się we wszystkich kontekstach z założeniem - służymy najpierw naszej ojczyźnie, a później "ponadnarodowym" organizacjom.
Konkludując, patriotyzm jest niezwykle ważnym regulatorem życia społecznego. Nie można go zlikwidować, można co najwyżej wykrzywić jego znaczenie, nadać mu inne wektory. Jeśli chciałoby się je usunąć, trzeba byłoby dać coś w zamian. W Związku Sowieckim za zdradę swych rodziców wręczano ordery i przyznawano posady, ale obyczaj ten wcale nie uchronił "federacji" przed rozpadem na kilkanaście narodowych republik.
Polska jest nam potrzebna jako poprawnie funkcjonujący odbiornik patriotyzmu. Jest nam droga, jest nam niewdzięczna, ma wady, które znacząco wyolbrzymiamy. Lecz nie wzięlibyśmy i nie dalibyśmy żadnych pieniędzy za innych "rodziców", nawet rodziców z reklamy margaryny oraz ze znajomościami w Zarządzie Dróg Powiatowych. Chcemy być Polakami, bo Polska jako wspólnota istnieje od ponad tysiąca lat. Daje nam poczucie wartości, poczucie bezpieczeństwa oraz chęci podtrzymywania jej egzystencji. Profesor Sadurski ma prawo poszukiwać innej wspólnoty i ma prawo nie zostać za to wyśmiany. Jeśli wskazana przezeń wspólnota okaże się trwalsza i atrakcyjniejsza niż moja Polska, może będę musiał przyznać mu rację. Tak interpretuje się postęp. Lecz póki Unia Europejska istnieje 58 razy krócej od Polski i póki od Grecji po Portugalię oprotestowują ją coraz większe rzesze ludzi, mam prawo zakładać, że nie przetrwa nawet połowy tego okresu.

Autor jest historykiem, doktorantem Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, stypendystą Institute of World Politics w Waszyngtonie; opublikował książkę, która zyskała duży rozgłos: "Lech Wałęsa - biografia polityczna legendarnego przywódcy 'Solidarności' do 1988 roku".
Paweł Zyzak

...

...do akcji Kongresu Polaków. A i jeszcze jedno : jakie to urocze, jak ktoś coś zaproponuje pozytywnego, to trzeba zastosować liberum veto i od razu to oprotestować, samemu nie proponując żadnej alternatywy. Ot, takie bicie piany dla bicia piany

Sprostowanie. Z Głosu Ludu sam odszedłem.

Wars-znawca Zaolzia

Bycie Polakiem na Zaolziu o wiele więcej kosztuje każdego mieszkającego tam Zaolzianina??? Tak w spisie napiszóm narodowość polska. Łot wsjo.

czyj komentarz?

A dla równowagi - żeby nie było że tylko smęcę w stronę Zaolziaków - dodam iż właśnie Zaolziaków prawie że nic nie wabi w stronę Polski. A zatem niejako pośrednio za stan polskości na Zaolziu odpowiada ale już nie ponosi sama Polska :-P

Tyle że jej przyczyną jest często kaczy szowinizm. Do polskości skutecznie zniechęcają Jarek K. , Antek M., Ojciec Rydz i inni "prawdziwi" patrioci

Każdy kraj ma swoich aferzystów. Przypomnę z naszego podwórka Bagsika i ART-B. Jedną z głośniejszych afer była na Zaolziu wspomniana Pani ,ktora przez 10 lat jak Pan WT zauważył łudziła okoliczną ludność wysokimi odsetkami od zdeponowanych u niej pieniędzy.Nie tylko łudziła ale do pewnego momentu z tego się wywiązywała. Zwykła piramida finansowa ,ktora kręciła się tak długo dopóki chętnych powierzenie jej swoich oszczędności było więcej niż tych ,ktorym z tych nowo lokowanych pieniędzy wypłacalo odsetki. Każdy rozsądny rozumiejący finansom takiej spekulacji by nie dowierzał. A ,że ludzi wabi chęć łatwego pomnożenia swoich oszczędności zatem zapłacili za to cenę. Nic by nie było w ym ,że ktoś wskazuje winnego. Ale że przypomina się lokalnej społeczności ,że osoba ktora oszukała była niegdyś prezesem miejscowego koła PZKO bylo nadużyciem ze strony autorki tekstu jak i redaktora naczelnego WT. Taki sposób prowadzenia tekstu miał za zadanie skompromitować dzialaczy PZKO. Rzucić cień na całą organizację. Czy o to chodziło?To tak jakby aferę Bagsika połączyć z samorządem i wszystkimi radnymi bo przecież i ten przez jakiś czas był radnym miasta Cieszyna. Czy z tego tytułu mieli się by wstydzić wszyscy radni? Podobnie się rzecz ma z hotelem Piast. W każdej działalności gospodarczej ponosi się ryzyko. Utrata hotelu Pist niczym nie różniła się od utraty hotelu Pod Jeleniem przez rodzinę Tomanów.

Najlepiej jak młodzi się zasymilują z czarnoskórymi, żółtymi i obrzezanymi. Niech wyjadą do Wietnamu, Burkina Faso, na słoneczne Haiti. Do Izraela raczej nie zostana wpuszczeni więc raczej omijać chyba, że turystycznie (i zostawić duuużo kasy). Po co młodym Polskość, wspólnota narodowa, tradycja. Jest fajnie. Dopalacz sobie można wciągnąć i po sprawie. Powodzenia Zaolziaki i podjudzacze pismaki.

1. Gdy Ludwik XIV ujrzał przywieziona mu z Afryki żyrafę, powiedział - to niemożliwe! Nie ma na świecie takiego zwierzęcia!
Nie ma też na świecie zwierzęcia, które się nazywa "antypolonizm".
Słowo to można znaleźć w encyklopedii humoru, wydrwione i obśmiane.

2. Owszem, były w historii Polski różne nieprzyjemne zgrzyty. Ktoś nam Warszawę parę razy puszczał z dymem, ktoś w kajdanach nas pędził na Sybir, ktoś piłami nas rżnął, ktoś bomby na nas rzucał i w piecach nami palił - ale anypolonizm? Nieeee....
W sumie szczęśliwym jesteśmy narodem. Wszyscy wokół nas lubią, nikt nie odczuwa do nas żadnej niechęci, że nawet słowa nie stworzyliśmy w języku, ze ktoś jest wobec nas anty.
Wszyscy są za, nawet jeśli są przeciw.

3. Nie widząc żadnej do nas obiekcji wśród sąsiadów i znajomych, starannie tropimy i piętnujemy naszą własną niechęć wobec innych.
Na przykład antysemityzm. Tłumaczymy się z niego raz po raz przed całym światem. Wystarczy zdjęcie w książce, na nim chłopy i baby z łopatami, obok strażnicy z karabinami - wiadomo - polscy antysemici!
Dobrze, że przynajmniej czasem bronią nas Niemcy, zastanawiając się głośno, czy Polacy rzeczywiście są aż tak wielkimi antysemitami?
I pomyśleć, że przy tak wielkim polskim antysemityzmie, Żydzi upodobali sobie Polskę jako miejsce osiedlenia i nigdy nie wzbudzili w sobie ani krztyny anytypolonizmu!

4. Niemcy, nasz wielki przyjazny sąsiad... jakże wstydzimy się za naszych germanofobów, co to wciąż Niemcami straszą, że przyjdzie Niemiec i nas wykupi. A u Niemców za Odrą i Nysą żadnej polonfobii nie ma, żadnej! Jak Polaków w Niemczech biją ogolone na łyso łby i czarne koszule, to są chuligani (raczej nie neonaziści), w żadnym razie antypoloniści...nawet nie wiadomo jak to wyrazić, nie ma takiego słowa, antypolniści to byliby chyba przeciwnicy pani od polskiego, ha, ha...

5. Rusofobia... jakich my strasznych mamy w Polsce rusofobów, zwłaszcza w PiS-ie. Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz, Anna Fotyga - jak oni wszyscy ociekają jadem rusofobii, I ja też chyba ociekam, bo zbieram na forum cięgi z powodu mojej rusofobii.
A pomyśleć, że z drugiej strony, Od Kaliningradu po Kamczatkę, żadnej polonofobii nie uświadczysz. Naród rosyjski jest nam przyjazny (tu bez ironii), władza rosyjska też nieba nam przychyla, nawet śledztwo za nas sama prowadzi, żebyśmy się nie utrudzili i nie popadli w koszty, a my, w odpowiedzi nic, tylko rusofobia i rusofobia....
PiS to PiS, ale ostatnio nawet premier Tusk popadł w rusofobię i ogłosił, że rosyjski raport jest nie do przyjęcia. Jak to - rosyjski i nie do przyjęcia?

6. Na szczęście są jeszcze zwarci i gotowi Polacy politycznie poprawni. Ukształtowani przez poprawne politycznie media. Czujni na każdy sygnał, na każdy znak. Zawsze w porę zareagują i obśmieją wszystkie nasze narodowe wady, wydrwią i wyszydzą tych, którzy coś tam bredzą o narodowej dumie, o patriotyzmie.
Od tej dumy tylko krok przecież do strasznego antysemityzmu, głupiej germanofobii i obrzydliwej rusofobii.

7. A antypolonizm? Nie ma takiego zwierzęcia....
Janusz Wojciechowski

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama