, czwartek 18 kwietnia 2024
Spełniło się wielkie marzenie
2002 rok. Most Wolności w Cieszynie. Tzw. mrówki noszą tani alkohol z Czech. fot. Wojciech Trzcionka 



Dodaj do Facebook

Spełniło się wielkie marzenie

WOJCIECH TRZCIONKA
W nocy ziści się nasze wielkie marzenie. Po północy nie będzie już kontroli granicznych, do Czech będzie można chodzić choćby przez miedzę albo w bród przez Olzę! Granica zostanie wspomnieniem.
Nigdy nie zapomnę, jak w latach 80. jadąc od rodziny w Austrii staliśmy maluchem w kolejce, która zaczynała się przed przejściem w na moście Przyjaźni a kończyła kilka kilometrów dalej w Cieszynie-Pastwiskach. Od północy ustawiliśmy fiacika w ogonku, prawie pod naszym domem, a dopiero rano wjechaliśmy do Czech. Nie lepiej było w drodze powrotnej. Wydawało się, że w domu będziemy za pięć minut, a tu kolejka samochodów zastała nas już w Trzyńcu. Tym razem musieliśmy odstać chyba z osiem godzin. Gdy byliśmy tuż przed mostem Wolności jakiś facet próbował maluchem wepchnąć się do kolejki. Kilku mężczyzn szybko wybiło mu to z głowy, najpierw wynosząc fiacika z kolejki, a potem kładąc go na boku. Kolejka rządziła się swoimi prawami...

Pamiętam też podróże pociągiem - wielogodzinne postoje na stacji w Zebrzydowicach, podczas których pogranicznicy ostukiwali przedziały centymetr po centymetrze poszukując wywrotowych materiałów. Pamiętam w końcu wizyty w magazynach celnych, gdzie wydawano paczki nadchodzące od rodzin z zagranicy. Funkcjonariusze godzinami grzebali w kartonach wybierając co lepsze rzeczy dla siebie...

Mój tata, nie wiadomo czemu, strasznie denerwował się przekraczając granicę. Było to po nim tak widać, że WOP-iści zawsze kazali nam zjechać na bok, a potem drobiazgowo nas sprawdzali. Raz wieźliśmy tylko sandały, które mój tata dla zmyłki założył na nogi. Nie wiem jak to się stało, że pogranicznicy je wypatrzyli i znowu dokładnie nas przetrzepali.

Ostatnimi laty było już łatwiej, ale nadal trzeba było pokazywać dokumenty, poddawać się wyrywkowym kontrolom i odpowiadać na głupie pytania: gdzie pan jedzie? Szczególnie to ostatnie doprowadzało mnie do szewskiej pasji. — Jak to gdzie, do Czech! — najczęściej odpowiadałem niegrzecznie. Ale jeszcze bardziej wkurzało mnie, gdy robiąc zdjęcia do gazety na granicy zawsze przyczepiał się do mnie celnik albo pogranicznik pytając: po co, dlaczego, dla kogo, czy nie wiem, że nie wolno? W takich wypadkach też nie przebierałem w słowach, bo po 1989 roku nikt nie miał prawa zabraniać nam fotografowania przejść granicznych. — Niech mnie pan spisze, aresztuje, albo się odczepi — odpowiadałem i dalej robiłem swoje.

Cieszę się, że z tym wszystkim już definitywnie koniec. Gdyby było lato, pewnie jutro przeszedłbym się na piwo do Czech w bród, przez Olzę. Dla głupiej frajdy, że wreszcie mi wolno.

ZAPRASZAM CZYTELNIKÓW „CODZIENNEJ" DO SPISYWANIA WŁASNYCH WSPOMNIEŃ Z GRANICY W KOMENTARZACH PONIŻEJ.
Komentarze: (10)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

w 1200 letniej historii miasta w ostatnich 80 latach pozwoliliśmy komuś zrobic tu granicę ... a mogliśmy mieć więcej niż Luxemburg ... ale może nauczymy się kiedyś współpracować i pilnować interesu społecznego ... nasze miasto kiedyś nie było gorsze od tych co leżą 500km na zachód lub 400 na poludnie

Nigdy nie zapomnę gdy pierwszy raz przyjechałem do Cieszyna. Pierwszy raz schodziłem ulicą Głęboka i pierwszy raz zobaczyłem przejście graniczne w środku miasta. To było niesamowite przeżycie.

Nie komuś pozwoliliśmy zrobić tu granicę, tylko ustalono ją bez naszej zgody w mieście Spa w Belgii. Zresztą ładne miasto, byłem tam (:)

Ja pamiętam prawie te mrówki.Wtedy Cieszyn sie rozrastał w wielkie mrowisko i wszyscy mieli chociaż jakieś zajęcie i jakiś dorobek.Dzisiaj się żegnamy z tymi ostatnimi czyli WOP-istami.Panowie wasza praca nieposzła na marne,wierze że nieskonczycie w starych smieczach lub na urzędach pracy jak mrówki i celnicy.

Znajomemu w mundurze zostawialiśmy dowód i bez dokumentów przekraczaliśmy granicę...
Musieliśmy wrócić przed zmianą warty ...
To były przejścia z dreszczykiem ...

jak ubek ubekowi

a straż miejska nie wlepi mandatu? sprawdzimy latem

każdy sądzi wg siebie..
Byłem w opozycji i mam grubą teczkę , ale zawartość mnie nie interesuje!

Masz grubą teczkę własnych raportów na znajomych? Robileś sobie kopie? Czy też Ci oddali w SB na pamiątkę, ale zawartość Cię nie interesuje bo ją znasz (:) Co za brednie....

Nareszcie Cieszyn ma rzeke!! Mysle,ze redaktor ma racje, to bedzie najwieksza frajda, zamoczyc noge w Olzie i nie zostac odstrzelonym ;)

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama