, środa 24 kwietnia 2024
Życie po Nangar Khel
16 sierpnia 2007 roku w pobliżu Nangar Khel polscy żołnierze otwierają ogień z moździerza i karabinu maszynowego. Część z pocisków spada na wioskę. Ginie sześć osób, trzy kolejne z ciężkimi ranami trafiają do szpitala. fot: Pixabay



Dodaj do Facebook

Życie po Nangar Khel

UM
16 sierpnia 2007 roku w pobliżu Nangar Khel polscy żołnierze otwierają ogień z moździerza i karabinu maszynowego. Część z pocisków spada na wioskę. Ginie sześć osób, trzy kolejne z ciężkimi ranami trafiają do szpitala. Wśród poszkodowanych są kobiety i dzieci. Żołnierze wkrótce zostają oskarżeni o zabójstwo ludności cywilnej. Grozi im nawet dożywocie. Prokuratura uznała, że polscy żołnierze pojechali tam po to, żeby zabić, że działali z premedytacją.

Kilka miesięcy później, już po powrocie do Polski, siedmiu komandosów zostało zatrzymanych. Wojskowa żandarmeria wyciągała ich z domów na oczach żon i dzieci. „Oprawcy w mundurach?” – takie tytuły pojawiły się w gazetach.
Sześciu żołnierzy usłyszało zarzuty zabójstwa ludności cywilnej, za co grozi im nawet dożywocie. Siódmy dostał zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny. Groziło mu za to 25 lat więzienia. Sąd Garnizonowy w Poznaniu zdecydował o tymczasowym aresztowaniu żołnierzy.

Ostatecznie wszyscy zostali uniewinnieni od najcięższych zarzutów. Sąd Najwyższy utrzymał w mocy wyrok Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, że zdarzenia w Nangar Khel nie były zbrodnią wojenną, wynikały z niewłaściwego wykonania rozkazu. Proces polskich żołnierzy oskarżonych o ludobójstwo w Nangar Khel był zleceniem politycznym. Choć początkowo śmierć sześciu osób w Afganistanie uznano za wypadek, to Antoni Macierewicz (ówczesny szef SKW) napisał i przyniósł do MON nowy scenariusz - że była to zbrodnia ludobójstwa dokonana przez Polaków. Oparł go na podsłuchanych w toaletach i palarniach rozmowach żołnierzy. Tomasz Borysiewicz, weteran nie tylko wojny w Afganistanie, ale także w Iraku, został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Wyrok niby niski, ale konsekwencje dla żołnierza ogromne. Sierżant chwyta się wszystkich zajęć, byleby tylko zarobić na chleb, np. pomaga w przeprowadzkach. Prowadzi też szkolenia w firmie Grom Combat Adventure. Z powodu wyroku ten świetnie wyszkolony, doświadczony komandos nie może dostać nawet etatu ochroniarza. Przeprowadził się z Cieszyna do Warszawy. Pieniądze zarobione na misjach rozeszły się. Dla niego szansą na to, by stanąć na nogi, byłoby ułaskawienie przez prezydenta Andrzeja Dudę, gest, jaki zrobił w stronę Mariusza Kamińskiego.

Z inicjatywy m.in. Joanny Kluzik-Rostkowskiej oraz Edyty Żemły, autorki książki „Zdradzeni” o żołnierzach z bielskiego batalionu, powstała internetowa petycja w tej sprawie. Podpisów z godziny na godzinę przybywa. – Ale czy to pomoże?
Petycję w Internecie opublikowano w środę, podpisało ją ponad 2,8 tys. osób.
 „Prosimy Pana, Panie Prezydencie, by ułaskawił Pan sierżanta Tomasza Borysiewicza. Społeczność wioski Nangar Khel wybaczyła polskim żołnierzom. Zrobił to również ówczesny prezydent Afganistanu Hamid Karzaj. Amerykańscy wojskowi do dzisiaj nie rozumieją, dlaczego naszych żołnierzy próbowano odrzeć z honoru. Dla polskiej armii ta sprawa jest jak niezagojona rana. Akt łaski wobec Tomasza Borysiewicza miałby wymiar symboliczny dla wszystkich polskich żołnierzy. Pokazałby, że Polska zawsze do końca walczy o ich honor” – apelują do prezydenta Dudy autorzy petycji.

Sprawa Nangar Khel to wyjatkowo "nasza sprawa". Uczestnikami autentycznych wydarzeń w tej wiosce byli żołnierze 18 Batalionu Desantowo-Szturmowego z Bielska-Białej a sierżant Tomasz Borysiewicz był mieszkańcem naszego miasta. Ale dla nas nie powinen być ważny tylko raport z akcji czy wyroki sądowe, ale nasze, Polaków, wyobrażenie wojny w Afganistanie i samego Afganistanu. To dobry moment by zastanowić się nad tematem wojny w ogóle. Cała sprawa brutalnie obnaża naszą powierzchowność w ocenie polskiego udziału w afgańskiej wojnie. A jeszcze bardziej obnaża polską tromtadrację w rekonstruowaniu bitew, potyczek, które dla większości przechodniów (i uczestników) są wyłącznie zabawą w "dobij wroga". Od lat z przerażeniem patrzę na dzieciaki, które bawią się np. w powstańców warszawskich i strzelają do kolegów, grających Niemców, bez cienia refleksji nad tym, czym jest śmierć. Pojmowanie wojny jako emocjonującej przygody szerzy się w naszym społeczeństwie jak zaraza. Coraz bardziej realistyczne gry wojenne pozwalają młodym ludziom o wojnie myśleć jak o formie zabawy. Codziennie oglądając widomości patrzymy na zniszczone miasta i słuchamy statystyk o zbitych. Przełączamy kanał i za chwilę śmiejemy się oglądając głupawą komedię. Ale dla wszystkich ludzi dotkniętych nieszczęściem wojny, to jest właśnie prawdziwe życie. Życie, które może ktoś zakończyć w każdej sekundzie.

Dzisiaj na nowo za sprawą sierżanta Borysiewicza wracamy do tego tematu mogąc jeszcze raz, zastanowić się nad słusznością decyzji z 16 sierpnia 2007r. Dramatyczne konsekwencje dotyczą dwóch stron, zabitych cywilów i żołnierzy, którzy z ich śmiercią będą musieli żyć do końca. Jedno jest pewne każda wojna niesie za sobą ogromne nieszczęście, które jest dla kogoś zyskiem. Parę lat temu obejrzałam spektakl w bielskim teatrze oparty właśnie na wydarzeniach w Nangar Khel. Brała w nim udział Safia Rabati, mieszkająca w Polsce Afganka. W finale przedstawienia powiedziała do widowni: " Zmieńcie nazwę mojego kraju na „Poligon”. Wybudowaliście nam kilometry dróg chociaż my nie mamy samochodów. Budowaliście nam szkoły, które za chwilę burzyły bomby. Budowaliście nam studnie choć nie było już komu z nich korzystać. Idzie państwo do domu, teatr już się skończył". I zostawiła nas z niepokojącym przekonaniem, że za chwilę znów możemy wpaść w pułapkę stereotypu i nie dostrzec w telewizyjnej relacji z frontu, prawdziwej tragedii, Polaków i Afgańczyków, ale także każdej ze stron, w każdej innej wojnie na świecie.

Komentarze: (3)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Jak ja byłem w Ludowym Wojsku Polskim, które jak mnie uczono jest armią marksistowsko-leninowską nowego typu to za takie przewinienia jak np. spanie na warcie można było wylądować w "pierdlu" i nie jednego to spotkało, na wojnie myślę, że konsekwencje byłyby o wiele gorsze i to tylko za " NIEWŁAŚCIWE WYKONANIE ROZKAZU" (żenada)

Bilans siedmioletniej misji w Afganistanie: zginęło w niej 43 naszych żołnierzy i dwóch pracowników wojska, kosztowała w sumie 6 mld zł. To cena jaką zapłacił nasz kraj za marzenie Aleksandra Kwaśniewskiego, by zostać szefem NATO.
Do tej pory nie wiadomo, czy tę wojnę wygraliśmy, czy przegraliśmy. Jeżeli wygraliśmy to gdzie są łupy, a jeżeli przegraliśmy to kto został za klęskę ukarany.
PS. Mam wrażenie, że nie mniej wysoką cenę płacimy obecnie za marzenie Tuska byciem Królem Europy (ale na szczęście bez ofiar śmiertelnych).

Borys! Bracie! To Ty już nie piszesz, nie jesteś chamem, oddaljesz ludziom pieniądze, które porzyczasz? W Boga też uwierzyleś?

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama