W najbliższy weekend hokeiści z Trzyńca rozpoczynają walkę w półfinale EkstraligiAwans do strefy medalowej tegorocznych rozgrywek odbył się kosztem praskiej Sparty. I właściwie tradycji stało się zadość, ponieważ stołeczny zespół w fazie play-off okazał po raz kolejny słabszy od Stalowników, choć jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji w tej parze to właśnie w Sparcie upatrywano faworyta do awansu. Być może prażaków zgubiła zbyt wielka pewność siebie oraz niezwykle mocno napompowany balon oczekiwań, w końcu na tytuł mistrzowski czekają od kilkunastu sezonów. W ostatnich latach jednak przed inauguracją każdego kolejnego z praskiej szatni słychać, że to właśnie teraz nadszedł ten moment, aby w końcu zawiesić na szyjach złote medale. Wydawało się, że chyba lepszego momentu do przełamania „stalowniczej klątwy” mieć nie będą, bo przecież śląski zespół przez cały sezon przechodzi wewnętrzną transformację, zmienił się sztab szkoleniowy i systemy gry, zmieniała się kadra zespołu, a tuż przed inauguracją sezonu wypadł z niej kapitan Petr Vrana, jeden z kluczowych graczy. To wszystko sprawiło, że sezon dla Stalowników miał wiele odcieni, fantastyczne wygrane przeplatali wstydliwymi porażkami, i trudno było odnaleźć jakąś większą prawidłowość w grze, zwłaszcza pod koniec rundy zasadniczej, gdy udało się utrzymać ledwie szóste miejsce w tabeli. Zresztą finisz sezonu regularnego nie napawał optymizmem, Stalownicy zanotowali poważną obniżkę formy i serię porażek, która wyrzuciła ich poza pierwszą „czwórkę”, gwarantującą udział w fazie pucharowej. W konsekwencji aby zagrać w ćwierćfinale Stalownicy musieli przebijać się przez przedkolo, gdzie uporali się w litwinowską Vervą. Co innego Sparta - awans do ćwierćfinału zapewniła sobie w sezonie zasadniczym, i mogła spokojnie szlifować formę na starcie z rywalami. Początek serii od razu wskazywał, że będzie to jednak bardzo wyrównana rywalizacja, po dwóch pierwszych meczach w Pradze stan rywalizacji brzmiał 1:1 wiele wskazywało, że o losie tej rywalizacji zadecydują mecze w Trzyńcu. Gdy w trzecim spotkaniu lepsi okazali się prażacy stało się jasne, że Stalownicy nie mają wielkiego pola manewru i każdy błąd będzie ich drogo kosztować. Zespół jednak wytrzymał napięcie, wygrywając trzy kolejne mecze z rzędu, choć ze statystycznego punktu widzenia więcej szans na zdobycie goli stwarzała Sparta. Po raz kolejny okazało się, że silną drużynę buduje się od niezawodnej defensywy, a taką w ostatnich meczach stała się obrona Stalowników, z jej największą opoką, czyli bramkarzem Ondřejem Kacetlem, który bronił fenomenalnie, wychodząc nawet z największych opałów obronną ręką. Do dobrej gry w defensywie (np. w meczu numer 5. Stalownicy wybronili 6 z rzędu gier rywala w przewadze) dostosowały się formacje ofensywne, wykorzystując stwarzane sytuacje, i tworząc naprawdę piękne sportowe widowisko. Do annałów zapisze się zapewne wyjątkowa bramka Libora Hudáčka, powrót do gry kapitana Petra Vrany czy też niezwykle pracowitych Tomáš Marcinko oraz Daniel Voženílek. Wiele wskazuje na to, że Dynamo Pardubice to jeszcze trudniejszy rywal niż praska Sparta. Klub obchodzi w tym sezonie jubileusz 100. lecia istnienia, i za wszelką cenę chciałby uczcić rocznicę urodzin mistrzowskim tytułem. Dlatego przed rozpoczęciem sezonu zespół bardzo się wzmocnił, i ze sporą przewagą wygrał rundę zasadniczą. W ćwierćfinale bez większych problemów wyeliminował HC Ołomuniec. Ze Stalownikami Dymano w fazie play-off spotykało się pięciokrotnie. W dwóch ostatnich seriach - w 2018 i 2014, w obu przypadkach były to ćwierćfinały, lepsi okazywali się Oceláři. Jednak wcześniejsze potyczki w play-offach wypadały na korzyść Pardubic (półfinał w 2003 roku oraz ćwierćfinały w 1997 i 2004). Tegoroczna seria z Dynamem rozpocznie się w Pardubicach, gdzie na niedzielę i poniedziałek zaplanowano dwa spotkania. Później - w czwartek oraz piątek - seria przeniesie się do trzynieckiej Werk Areny.
|
reklama
|
Dodaj komentarz