Hokej: Trzyniec w półfinaleO tym, że w rywalizacji do czterech zwycięstw gracze z klubu spod Jaworowego załatwią sprawę w czterech spotkaniach, nie myślał chyba nikt. Oczywiście po sezonie zasadniczym, który Stalownicy zakończyli na drugim miejscu i spokojnie mogli przygotowywać się do play-offów, z kolei ich ćwierćfinałowi rywale musieli jeszcze walczyć z praską Spartą, więcej szans przyznawano Oceláři. Wiadomo jednak, że faza pucharowa rządzi się swoimi prawami, w dodatku mecze dwóch lokalnych rywali niosą specjalny ładunek emocji, który przekłada się na wydarzenia na lodzie. Wielu ekspertów uznawało, że do wyłonienia zwycięzcy tej pary będzie potrzebne aż siedem meczów. Okazało się jednak, ze klub z Witkowic nie bardzo ma kim postraszyć Stalowników, może za wyjątkiem bramkarza Patrika Bartošáka. Właściwie już pierwszy mecz ćwierćfinałowy wyglądał bardziej na rywalizację HC Oceláři Trzyniec vs. Patrik Bartošák niż HC Vitkovice. Symboliczna była zwłaszcza pierwsza tercja tego spotkania, gdy reprezentacyjny golkiper klubu z Ostrawy wyłapał mnóstwo strzałów, śrubując rekordowy wynik udanych interwencji. Nie od dziś jednak wiadomo, że bramkarz bez wsparcia kolegów z defensywy nie tylko meczu nie wygra, ale nawet go nie zremisuje. Dlatego już dwa pierwsze spotkania w Trzyńcu wyraźnie pokazały, kto będzie dominować w tej rywalizacji. Właściwie każda trzyniecka formacja grała porównywalnym, bardzo wysokim poziomie, w przeciwieństwie do rywali, u których od czasu do czasu próbował „postraszyć” pierwszy atak. Na szczęście skończyło się tylko na strachu. Również w Ostrawie, gdzie przecież o każde zwycięstwo zwykle przychodzi z wielkim trudem. Gdy jednak w trzecim spotkaniu wyższość Stalowników nie podlegała żadnej dyskusji stawało się jasne, że śląski klub może przegrać jedynie... sam ze sobą. Nie ma w tym przesady - gole które strzelali Ostrawianie padały przy dość wydatnej pomocy Stalowników. A że ci nie mylili się zbyt często, bramki Witkowic w czterech meczach można policzyć na palcach jednej ręki. Ostatni, poniedziałkowy mecz tylko potwierdził wszystko to, co wiedzieliśmy po trzech spotkaniach. Oceláři dominowali, grając znakomity hokej, zarówno w defensywie jak i w ataku. Nieprawdopodobne jest to, że oba zespoły w ćwierćfinale walczyły ze sobą przez 240 minut, z czego Ostrawianie prowadzili zaledwie przez... 4 minuty, na początku pierwszej tercji w ostatnim meczu. Ten gol tylko rozjuszył Trzyńczan, którzy wkrótce odpowiedzieli rywalowi trzema bramkami, i pomalutku mogli zacząć przyjmować gratulacje od swoich kibiców, którzy bardzo licznie odwiedzili Ostravar Arenę, dopingując swoich ulubieńców przez całe spotkanie. Po ostatniej syrenie zadowolenia nie krył trener Stalowników. - Nie spodziewaliśmy się, że zakończymy tą rywalizację w czterech spotkaniach, dlatego bardzo szanujemy sobie to rozstrzygnięcie. Zawodnicy są bardzo szczęśliwi, i jedziemy dalej - mówił na pomeczowej konferencji trener Václav Varaďa. I pewnym sensie tradycji stało się zadość - Stalownicy po raz czwarty rywalizowali z klubem z Witkowic w fazie play-off, i po raz czwarty wyszli z tej potyczki zwycięsko. Oceláři odbyli zatem bardzo krótką drogę do półfinału. Drugim klubem, który też już zameldował się w tej fazie rozgrywek, jest Kometa Brno. Wciąż w grze pozostają gracze klubów z Ołomuńca i Pilzna (kluby jak dotąd solidarnie wygrały po dwa mecze), z kolei meczbol mają Białe Tygrysy z Liberca, które prowadzą już 3:1 z zespołem Mladej Boleslavi. Wiadomo na pewno, że dwa pierwsze mecze półfinałowe Oceláři rozegrają we własnej hali w środę i czwartek 3- 4 kwietnia. Swojego półfinałowego przeciwnika poznają najpóźniej w niedzielę 31 marca.
|
reklama
|
Dodaj komentarz