Hokej: Trzyniec w finale!Na długo przed rozpoczęciem decydującego meczu w poniedziałkowy wieczór wielu kibiców spodziewało się prawdziwego hokejowego horroru. Półfinałowa seria z HC Škoda Pilzno jak dotąd była wyrównana, obie drużyny solidarnie wygrały po trzy spotkania, a o tym, że zwycięska szala przechyla się na którąś ze stron decydowały niuanse. Przed siódmym spotkaniem szanse na awans do wielkiego finału wypadały mniej więcej po równo, i nawet fakt, że ostatni mecz będzie rozgrywany w Trzyńcu nie do końca był traktowany jako atut miejscowych – przecież dwa pierwsze spotkania przed własną publicznością Oceláři przegrali. Tą passę porażek we własnej hali z rywalem z miasta Škody udało się przełamać w spotkaniu nr 5, a wydarzenia z poniedziałkowego wieczora udowodniły, że wszystkie demony zostały już przepędzone. Trener Stalowników przed spotkaniem przestrzegał swoich zawodników by nie dopuścili do utraty gola na początku meczu i sami zrobili wszystko, by wyjść na prowadzenie. I pewnie sam nie przypuszczał, że już w pierwszych 20 minutach jego gracze wykonają 300 procent normy. Właściwie ten mecz mógłby zakończyć się już po pierwszej tercji – po trzech straconych golach HC Škoda zaliczyła knockdown, po którym nie potrafiła się już podnieść, choć w drugiej tercji próbowała kąsać, a Stalownicy mogliby nie tylko rozpocząć przygotowania do finału, ale również... oszczędzić kości, bo rywale w pewnej fazie spotkania czując, że nic w tym meczu nie będą w stanie wskórać, rozpoczęli małe polowanie. Na szczęście po indywidualnej 10-cio minutowej karze dla Jana Kovářa na pilzneńskiej ławce trochę schłodzono rozpalone głowy. Bohaterem pierwszej tercji i całego spotkania okazał się Vladimír Dravecký, który poprowadził Stalowników do zwycięstwa. Słowacki napastnik, który z konieczności od kilku spotkań występuje w liniach defensywnych, w decydującym meczu nie tylko jak lew bronił dostępu do bramki strzeżonej przez Šimona Hrubca, ale również potrafił fenomenalnie ustawić celownik wymierzony w bramkę Škody. Jego dwa gole z pierwszej tercji, oba przecudnej urody, oraz trafienie Ethana Wereka sprawiły, że to rywale zostali postawieni pod ścianą i musieli rozpocząć pogoń za wynikiem. Tego wieczoru było ich stać tylko na jedno trafienie, na które Oceláři odpowiedzieli jeszcze dwoma golami i wielki finał stał się faktem. - Do meczu przystąpiliśmy tak, jak to sobie zaplanowaliśmy, nie daliśmy sobie strzelić gola, a poza tym szczęście było po naszej stronie. O wyniku zadecydowała znakomita w naszym wykonaniu pierwsza tercja, z kolei w drugiej, w której rywale zaczęli dominować w ataku, defensywa z Šimonem Hrubcem na czele nie dała się skruszyć. Dziękuje rywalom za wyrównaną serię półfinałową, w której o ostatecznym rozstrzygnięciach zadecydowały szczegóły - mówił po meczu Václav Varaďa, trener Oceláři. Stalownicy o złote medale zagrają po raz drugi z rzędu. Przed rokiem ulegli Komecie Brno, która w tym sezonie odpadła w półfinale. W tym roku rywalem o najważniejsze trofeum będzie Białe Tygrysy z Liberca, zwycięzcy sezonu zasadniczego. - To oni będą faworytem tej rywalizacji. Oni muszą, my chcemy. Na pewno z tej perspektywy będzie nam przystępować do meczów łatwiej - zapowiada trzyniecki bramkarz Šimon Hrubec. Finałowe zmagania rozpoczną się od dwóch meczów w Libercu, które zaplanowano na czwartek i piątek. Do Werk Areny finałowa rywalizacja przeniesie się w poniedziałek i wtorek. Mistrzem Czeskiej Republiki zostanie zespół, który wygra cztery spotkania.
|
reklama
|
Dodaj komentarz