Hokej: Bardzo polski meczMecz z Energią Karlowe Wary był wyjątkowy. Przede wszystkim rozgrywano go w mało ekstraligowym terminie, bo w poniedziałek, choć od dwóch lat i początku pandemii kiedyś sztywne i nienaruszalne terminy rozgrywania meczów odeszły w niepamięć, a nadrabianie ligowych zaległości odbywa się również w „niehokejowe” dni. Co więcej - ewentualnym zwycięstwem Stalownicy pieczętowali swój udział w fazie play-off, i ten warunek został spełniony szybko, gdyż na wypracowaną kilku bramkową przewagę rywale po prostu nie umieli w żaden sposób odpowiedzieć, a ponadto cudów w bramce Oceláři dokonywał Ondřej Kacetl, wyłapując krążek w wydawałoby się, że beznadziejnych sytuacjach. W sumie żaden z 30 oddanych przez Energetyków strzałów nie trafił do strzeżonej przez niego bramki. Wreszcie - dzięki luzowaniu obostrzeń covidowych mecz mogła zobaczyć z perspektywy trybun rekordowa w sezonie liczba widzów - niemal 3000. Zatem w niesionej dopingiem kibiców Stalownicy dokonywali cudów, bo niemal co trzeci oddany na bramkę rywali strzał lądował w siatce. Sygnał do natarcia dał trzyniecki weteran i najbardziej produktywny gracz w historii śląskiego klubu - Martin Růžička, zdobywając inauguracyjnego gola. Stalownicza legenda miała swój udział także przy drugim golu, który zdobył Martin Bakoš. Dla tego doświadczonego słowackiego gracza, który niedawno dołączył do ekipy spod Jaworowego ten gol miał szczególny smak, gdyż był jego pierwszym zdobytym w Stalowniczych barwach. Na tym jednak nie koniec inauguracyjnych trafień. Swoich pierwszych bramek w trykocie z Drakiem doczekali się również reprezentanci Polski, na co dzień broniący barw farmerskiego klubu z Frydka-Mistka, gdzie dobrą dyspozycją i skuteczną grą coraz częściej przekonują do siebie trenerski sztab ekstraligowców z Trzyńca. - Do trzech razy sztuka - radował się po meczu Filip Komorski, bo pierwszą bramkę zdobył w swoim trzecim występie dla Oceláři. - Każdy mecz w tych barwach cieszy, a zdobyty gol sprawił, że mam dziś co przeżywać. Przed sezonem nawet nie myślałem, że taki moment nastąpi, jednak ciężką pracą udowadniam, że zawsze jestem gotów do walki o skład w barwach mistrza czeskiej Ekstraligi. Taki gol będzie się pamiętać do końca życia, tak jak bramka dająca mistrzostwo Polski w barwach GKS Tychy czy gol w reprezentacji przeciwko Białorusi w turnieju przedolimpijskim – mówił zadowolony napastnik. Po tym zwycięstwie Stalownicy wrócili na fotel lidera czeskiej Ekstraligi, choć nieustannie depcze im po piętach zespół Mountfield Hradec Kralove, który ma wyraźną ochotę na zdobycie Prezydenckiego Pucharu dla najlepszej drużyny w sezonie zasadniczym. Oba zespoły zgromadziły na swoim koncie po 105 punktów, jednak Stalownicy mają rozegrany o jeden mecz więcej. W najbliższych tygodniach Stalowników czeka pięć wyjazdów - do Zlina, Ołomuńca, Liberca, Pardubic i Młodej Bolesławii.
|
reklama
|
Dodaj komentarz