Blisko 400 razy interweniowali ratownicy Beskidzkiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w ciągu dwóch wakacyjnych miesięcy.
Tegoroczny sezon letni pod względem interwencji ratowników GOPR nie różnił się w Beskidach od ubiegłorocznego. - Od kilku lat te statystyki się nie zmieniają - mówi portalowi gazetacodzienna.pl Jerzy Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR.
Ratownicy przede wszystkim pomagali amatorom turystyki pieszej, którzy podczas górskich wędrówek doznali urazów. Wśród osób, którym udzielili pomocy znaleźli się też downhillowcy, paralotniarze oraz kierowca quada.
W kilku akcjach wykorzystany został śmigłowiec. Taka sytuacja miała miejsce, np. na początku lipca, kiedy w rejonie Zapolanki w Beskidzie Żywieckim dziewięcioletni chłopak, jak się okazało po operacji serca, w skutek przesilenia, a także problemów z oddychaniem, stracił przytomność; czy na początku sierpnia, kiedy ze zboczy Skrzycznego ewakuowany został paralotniarz.
Ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR działają na obszarze około 2500 km kwadratowych Beskidu Śląskiego, Beskidu Żywieckiego, Beskidu Małego oraz zachodniej części Beskidu Makowskiego. Rocznie biorą udział w około 2 000 akcji.
Cennik GOPRU to 60 zł netto za godzinę pracy ratownika.
Podziekowanie dla Ratowników, robia to społecznie tak jak strazacy OSP i malo kto to dostrzega, pozdrowienia i podziekowania dla wszystkich formacji ratowniczych
Jestem pełen zachwytu dla tych ludzi, robią to społecznie, kosztem życia prywatnego.
Dodaj komentarz