W zdrowiu i w chorobieGdy dwie osoby się poznają, każde z nich stara się przedstawić siebie z jak najlepszej strony i niejednokrotnie ukrywa swoje negatywne cechy, a zauroczenie i tak zwana miłość sprawiają, że świat i przyszły partner/partnerka postrzegani są przez różowe okulary. Na trwałość takiego związku jednej recepty nie ma. Czasami ci którzy przed ślubem znali się krótko tworzą udany związek i idąc ręka w rękę przez życie wspierając się wzajemnie są z sobą do ostatnich dni. Bywa jednak i tak że ci którzy przez wiele lat tworzyli związek partnerski po jego zalegalizowaniu nie umieją się już z sobą dogadać i ich drogi się rozchodzą. Zawierając związek małżeński czy to przed ołtarzem czy w urzędzie stanu cywilnego małżonkowie składają sobie przyrzeczenia oraz obietnice, a jedną z nich jest ta, że będą się wzajemnie wspierać w zdrowiu i w chorobie. Czy aby na pewno każdy ze składających je jest w pełni świadomy ich znaczenia i wie jaki obowiązek się z nimi wiąże? Wydawało by się, że w takiej sytuacji bez wahania zdrowy współmałżonek udzieli wsparcia swojej drugiej połowie, taka powinna być naturalna kolej rzeczy i w większości przypadków tak się dzieje. Życie jednak nie dla wszystkich bywa łaskawe i zdarza się nieraz tak, że z chwilą kiedy jedno z małżonków staje się osobą niepełnosprawną, to drugie z różnych powodów unika wywiązania się ze składanych obietnic. Są tacy którzy zwyczajnie nie mają ochoty poświęcać swojego czasu i wolą go przeznaczyć na własne przyjemności, innych niepełnosprawność nawet bliskiej osoby napawa odrazą. Bywa i tak, że przez wiele lat zdrowy współmałżonek/ka mieszka pod jednym dachem z niepełnosprawnym i nawet jest podziwiany przez ludzi z zewnątrz „och, jaki to dobry człowiek, teraz to ma dużo więcej obowiązków, jednak nie odchodzi, takich ludzi jest bardzo mało” albo „ta/ten to ma szczęście, że ma kogoś takiego koło siebie”, a tak naprawdę to te osoby są z drugą połową dotkniętą dysfunkcją właśnie ze względu na ludzką ocenę. To co dzieje się w czterech ścianach nie przypomina widzianej z zewnątrz sielanki. Nie idą ze współmałżonkiem na wizytę do lekarza, nie zrobią zakupów, nie pomogą w porządkach, a do swojej drugiej połowy, która musi we wszystkim dawać sobie radę sama, odnoszą się lekceważąco wręcz obraźliwie. W niektórych przypadkach, po wieloletnim wspólnym życiu pod jednym dachem, na drodze życia pełnosprawnego pojawia się ktoś kto nie wymaga pomocy i perspektywa dalszego życia w ramach wyznaczonych przez niepełnosprawność sprawia, że odchodzi. Najgorzej jest chyba wtedy, gdy ta osoba, która powinna być oparciem popada w nałogi, a winą za taki stan rzeczy obwinia osobę z niepełnosprawnością, tłumacząc wszem i wobec, że po prostu nie daje już rady i musi odreagować. Pretekstów do takich czy innych zachowań jest wiele, jednak z całą pewnością można powiedzieć, że niepełnosprawność jaka stanęła na drodze małżonków w niejednym przypadku pokonała składane obietnice.
|
reklama
|
Małżeństwo – jedyna gra losowa, której Kościół daje błogosławieństwo.
Dodaj komentarz