, czwartek 25 kwietnia 2024
Teatr Cieszyński: Knebel i kaftan dla inaczej myślących
Owerczuk łączy na scenie postaci z dwóch różnych dzieł. Twórca zadaje pytanie, co by było, gdyby te dwie postaci spotkały się? fot: mat. pras.



Dodaj do Facebook

Teatr Cieszyński: Knebel i kaftan dla inaczej myślących

MAŁGORZATA BRYL
64. sezon teatralny na Scenie Polskiej Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie zainaugurował spektakl „Sala № 7” w reżyserii ukraińskiego twórcy Oleksandra Owerczuka. Jest to zarazem pierwsze przedstawienie w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich, nowego projektu Sceny Polskiej, dla którego w przyszłości ma powstać scena kameralna w podziemiach Teatru Cieszyńskiego.

„Sala № 7” to przedstawienie według autorskiego scenariusza Owerczuka, który powstał na kanwie „Pamiętnika szaleńca” M. Gogola i „Sali № 6” A. Czechowa. To zarazem debiut reżyserski Oleksandra Owerczuka, który dotąd znany był jako autor wielu scenografii teatralnych (i nagród w tej dziedzinie), jako scenograf miał też okazję współpracować już z Teatrem Cieszyńskim.

Przedstawienie zaczyna się w innych warunkach niż zwykle. Widzowie zasiadają na scenie na przygotowanych krzesłach i w bliskiej odległości od aktorów będą oglądać ich grę. Właściwie akcja sceniczna już trwa, gdy widzowie zajmują miejsca. Na wejściu wita nas klucznik i portier w jednym (Ryszard Pochroń) ubrany w elegancki frak i domowe papcie. Teatralne dzwonki zastępuje podzwanianie pękiem kluczy.

Akcja toczy się w szpitalu psychiatrycznym, w którym spotykają się dwaj pacjenci ubrani w powyciągane kaftany bezpieczeństwa: szaleniec, najprawdopodobniej z schizofrenią (Dariusz Waraksa) oraz lekarz, u którego rzekomo zdiagnozowano chorobę psychiczną (Janusz Kaczmarski). Przestrzeń jest ciasna i minimalistyczna, znajdują się w niej stolik, który pełni też funkcję łóżka, krzesło, gdzie siedzi, czytając gazetę bierny i milczący do ostatnich scen portier, a także stara umywalnia i wiadro na fekalia. Już w pierwszych scenach zostajemy wraz z pacjentami symbolicznie zamknięci w tej raczej nieprzyjaznej i wrogiej przestrzeni. Klucznik-portier robi swój zwyczajowy obchód i zamyka na cztery spusty wszystkie drzwi, a pęk kluczy wiesza nieopodal swojego krzesła - na oku. Teraz ze szpitala-teatru nie ucieknie już nikt.

Owerczuk łączy na scenie postaci z dwóch różnych dzieł. Wprowadza postać szaleńca wykreowaną przez Gogola i figurę chorego lekarza, którą stworzył Czechow. Twórca zadaje pytanie, co by było, gdyby te dwie postaci spotkały się? Mimo że pozornie ich wypowiedzi w ogóle nie łączą się ze sobą w spójny dialog (każdy mówi swoje, jednego trawi cierpienie nieodwzajemnionej miłości i nierównych szans społecznych, drugiemu nie dają spać wątki egzystencjalne), w finale docierają do wspólnego rozpoznania. Okazuje się bowiem, że gdyby spojrzeć na nich bardziej relatywnie i wykraczając na chwilę poza kodeks powszechnie przyjętych prawideł normalności i zdrowia psychicznego, ta dwójka jest zupełnie zdrowa, ma może tylko większą od reszty społeczeństwa wrażliwość i odwagę do mówienia o tym, co naprawdę myśli.

Czy właśnie za odmienny sposób myślenia bohaterowie zostali osadzeni w szpitalu psychiatrycznym? Owerczuk poprzez teksty Gogola i Czechowa sięga do wydarzeń społeczno-politycznych w rzeczywistości sowieckiej, bierze na warsztat mechanizm represji wobec ludzi myślących inaczej niż narzucają normy modelu państwowego. By nie mogli dalej mówić, stwierdza się u nich fikcyjną chorobę psychiczną, a w efekcie osadza w szpitalu-więzieniu, separując od reszty społeczeństwa.

Owerczuk zdecydowanie podkreśla, że z tego typu mechanizmami nie mieliśmy do czynienia wyłącznie za Rosji Gogola czy Czechowa, ale jest to zagadnienie jak najbardziej aktualne. - Dzisiaj, kiedy Rosja ukazała swoje prawdziwe oblicze, dla mnie jest ważne pytanie, czy to jest państwo, czy to jest szpital, czy to jest więzienie. Czy może to szpital i więzienie, które zarazem są państwem nazywanym Rosja – zauważa Oleksander Owerczuk. - Zwłaszcza dziś widać to bardzo dobrze, kiedy 80% obywateli Rosji wspiera Putina, a tylko 20% wypowiada się przeciwko wojnie z Ukrainą. Tych 20 procent są ludźmi skazanymi na przymusowy zastrzyk prawidłowego myślenia. Teraz wszyscy widzimy, że przed propozycją owego zastrzyku znalazł się cały świat. Czy z niego się skorzysta czy go odrzuci – nie wiem, ale staram się być przygotowany na gorsze. Terytorium totalitaryzmu pozostawia człowiekowi wyłącznie drogę wewnętrznej emigracji, która w Rosji zazwyczaj prowadziła do szpitala nazywanego Teatr.

Komentarze: (0)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama