, wtorek 23 kwietnia 2024
SALT przedstawia: Michał Bałdyga
Michał Bałdyga urodził się w Warszawie, wychował w Bielsku-Białej, ukończył studia na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu w Katedrze Edukacji Artystycznej i Projektowania Graficznego. fot: mat. pras.



Dodaj do Facebook

SALT przedstawia: Michał Bałdyga

JOANNA RZEPKA-DZIEDZIC
SALT przedstawia: Michał Bałdyga

prezentacja kampanii "Wszyscy jesteśmy Superbohaterami", okna galerii BWA w Bielsku-Białej. fot. mat. pras.


SALT przedstawia: Michał Bałdyga

warsztaty z młodzieżą ze Szkoły Organizacji i Zarządzania w Cieszynie. fot. mat. pras.


SALT przedstawia: Michał Bałdyga

prezentacja kampanii "Wszyscy jesteśmy Superbohaterami" w ramach FRiK - Festiwalu Rozwoju i Kultury, Cieszyn 6-7 lipca 2013, miejsce: Klubokawiarnia PRESSO. fot. mat. pras.


SALT przedstawia: Michał Bałdyga

Michał Bałdyga, performance. fot. mat. pras.


SALT przedstawia: Michał Bałdyga

mural dotyczący Superbohaterów na ulicy Rzecznej 6 w Żywcu, wykonanie: 3fala. fot. mat. pras.

Galeria Szara w ramach projektu SALT prezentuje artystki i artystów związanych z Cieszynem i cieszyńską Galerią Szara. Na projekt składają się wystawy, spotkania, warsztaty i inne działania. Cykl rozmów z uczestnikami projektu SALT zainaugurowała Urszula Kluz-Knopek. Dziś prezentujemy kolejny wywiad Joanny Rzepki-Dziedzic, która rozmawia z Michałem Bałdygą - performerem, artystą audiowizualnym, grafikiem, stypendystą ministerialnym, autorem ogólnopolskiej kampanii społeczno-artystycznej "Wszyscy jesteśmy Superbohaterami" dotyczącej sytuacji osób doświadczonych niepełnosprawnością fizyczną i intelektualną.

Zostałeś zaproszony do udziału w projekcie Szarej, którego celem jest prezentacja artystów związanych z Cieszynem oraz z samą galerią. Możesz nam pokrótce wytłumaczyć co łączy Cię z tym miastem?
Przede wszystkim studiowałem tutaj trzy lata na Uniwersytecie Śląskim. Tak naprawdę teraz po latach z dużym sentymentem wracam do tego miejsca. To tutaj wybrałem moją drogę artystyczna, tutaj odkryłem pewne ścieżki, którymi nadal podążam. Tu były też pierwsze miłości (śmiech). Tutaj mam przyjaciół, lubię wracać do tego miejsca.

Kiedyś powiedziałeś, że lata studiów w Cieszynie były najlepsze. Powiedz, czym właściwie różniły się cieszyńskie studia od ASP w Poznaniu?
Ludźmi. Po odejściu z Cieszyna, czułem się, jakbym odszedł z wielkiej rodziny. W Cieszynie mogłem współpracować z różnymi osobami. To bardzo dobre miejsce na start i na rozwój. Później trafiłem do Poznania. Zaczęła się praca indywidualna, zaczął się wyścig szczurów.

Możesz opowiedzieć coś o tej współpracy?
W Cieszynie organizowaliśmy happeningi i różne akcje. Kiedyś współpracowałem z muzykami, robiliśmy razem grafiki. Z animacją społeczno-kulturalną organizowaliśmy wystawy, dzięki temu każdy był zadowolony. W Poznaniu nie było mowy, żeby coś razem stworzyć.

Dlaczego więc zdecydowałeś się na zmianę uczelni na poznańską Akademię Sztuk Pięknych (obecnie Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu)?
Mój problem polegał na tym, że jestem po bielskim liceum plastycznym. Tak naprawdę połowa nauczycieli była tamtejsza, podobnie jak większość kolegów. Po trzech latach stwierdziłem, że ciągle jestem w tym samym miejscu. Uświadomiłem sobie, że nie jestem w stanie nauczyć się już więcej od tych osób, więc postanowiłem, że pójdę dalej. Wraz ze znajomymi przenieśliśmy się do Poznania, gdzie nauczyłem się indywidualnej pracy, dbania o szczegóły, otwarcia na inne kraje. Tam poznałem nowych ludzi, nowe sytuacje. Zresztą później okazało się, że zostaliśmy nazwani „grupą cieszyńską”, inaczej myśleliśmy, inne rzeczy odkrywaliśmy i tworzyliśmy, współpracowaliśmy.

Czyli można stwierdzić, że ASP daje trochę inne możliwości, trochę lepszy start w przyszłość? Czy uważasz, ze gdybyś został w Cieszynie, osiągnąłbyś mniej na swojej drodze artystycznej?
Ciężko powiedzieć. Myślę, że poznańska uczelnia była akurat wtedy otwarta na gości zza granicy, nauczycieli, jeździliśmy do Berlina na wystawy, co nie byłoby możliwe w Cieszynie.

Po ukończeniu studiów byłeś asystentem w pracowni rzeźby u prof. Sławomira Brzoski, jak Ci się pracowało ze studentami już po tej drugiej stronie?
Dobrze, dobrze, ja bardzo lubię taką pracę.

Zajmujesz się głównie performensem, ale mam wrażenie, że w swoich działaniach nigdy nie ograniczałeś się wyborem jednego konkretnego medium.
W swoich działaniach, co widać po Superbohaterach, zajmuje się trochę symetrią i asymetrią, która jest tez obecna w moim ciele. Przekraczam granice, sakralizację tej symetrii. Dla mnie po mimo, że jestem związany z symetrią i asymetrią poprzez, powiedzmy, zniekształceniem ciała, próbowałem jakby stworzyć nowy język komunikacji. Dla mnie performance jest czymś w rodzaju rytuału i tak naprawdę warsztat performera jest tutaj bardzo ważny, ale sięgam też po instalację, malarstwo, projektowanie graficzne, grafikę…

Czyli szeroko. Raczej dobierasz sobie medium do tego, co chcesz powiedzieć niż w drugą stronę…
Tak. Szczerze powiedziawszy sam siebie określam konceptualistą. Jeszcze na studiach brakowało mi czegoś w tym, co robię i ktoś doradził mi, żebym poszedł na grafikę projektową. W tej chwili rzeczywiście to tak działa, tzn. w swoich konceptualnych pracach wykorzystuje różne graficzne własności. W efekcie najczęściej z tego powstają albo performance albo instalacje. Tak naprawdę poszedłem na projektowanie graficzne tylko po to, żeby sobie poszerzyć horyzonty. Siedzenie przed komputerem 8 godzin to nie dla mnie.

Kampania Wszyscy Jesteśmy Superbohaterami - jakie były jej początki, cele, założenia?
Przede wszystkim istotne jest to, że pomimo mojej niepełnosprawności, której doświadczam praktycznie od urodzenia, rodzice wychowywali mnie cały czas jako pełnosprawne dziecko. Nigdy w rodzinie nie odczuwałem, że jestem niepełnosprawny, to w znacznym stopniu wpłynęło na projekt tej kampanii. Za taki symboliczny moment można uznać wydarzenie sprzed mniej więcej 15 lat, kiedy moja mama myjąc szybę, spadła z drabiny i pocięła sobie rękę, co odbiło się na jej sprawności fizycznej. Podeszła wtedy do mnie i powiedziała: Michał, teraz to Ty mnie musisz nauczyć jak wiązać buty jedną ręką, obierać ziemniaki jedną ręką, ubierać się jedną ręką. Nagle okazało się, że granica między niepełnosprawnością a pełnosprawnością (tak naprawdę można powiedzieć , że to niepełnosprawność społeczna) jest tak cienka, że warto ją przekroczyć.

Mówisz że nie tylko można ale i warto? Dlaczego?
Tak. W pewnym momencie przyszedł czas, kiedy ja sam postanowiłem przekroczyć granice własnej niepełnosprawności oraz postrzeganie samego siebie jako osoby niepełnosprawnej i tak powstali Superbohaterowie.

Czy możesz nam w kilku zdaniach nakreślić kształt i przebieg kampanii?
W Poznaniu miałem zajęcia z reklamy, tam też zrealizowałam dyplom z projektowania graficznego, napisałem projekt na reklamę. I tak to się zaczęło: pierwszą kulminacją był mój dyplom czyli parę plakatów wywieszonych w Poznaniu. Po obronie pomysły czekały jeszcze dwa lata w szufladzie, aż zostałem zaproszony na Festiwal Sztuka w przestrzeni publicznej w Zielonej Górze, gdzie mój dobry kolega Tomasz Drewicz, który mnie zaprosił, pozytywnie odniósł się do kampanii, określając ją jako artystyczno-społeczną. Wtedy też zacząłem się zastanawiać, jak to rozwinąć. W 2013 roku udało mi się zdobyć stypendium „Młoda Polska” i od tamtej pory kampania odbyła się już w wielu miastach: Wrocław, Poznań, Kraków, okręg Katowicki, Bielsko-Biała. Na ulicach, przystankach można było zobaczyć citylighty z wizerunkami Superbohaterów. Poza tym w kinach przed filmami można było zobaczyć spot w formie trailera. Odbyły się też liczne imprezy towarzyszące, wystawy, warsztaty, spotkania. Można było kupić lub wygrać różne gadżety, m.in. był to kubek lewo i praworęczny, koszulka, piny, naszywki. Miały miejsce jeszcze konkursy, na Facebooku była Magnetyczna Chmurka. Można było wygrać te gadżety.

Użyłeś wielu narzędzi, kojarzących się z komercyjnymi działaniami, żeby dotrzeć do jak największej grupy odbiorców, dlaczego?
Przede wszystkim zależało mi żeby dotrzeć do młodych ludzi. Poza tym chciałem zmienić sposób myślenia o niepełnosprawnych, dlatego właśnie Superbohaterowie. Tak naprawdę, każdy, kto przekracza swoje granice czy swoje słabości jest superbohaterem. W zeszłym roku kampania oficjalnie się skończyła, choć w praktyce skończyć się nie chce, bo widzę, że jest zainteresowanie.

O czym mówiła Twoja kampania? Do czego przekonywała?
Tezą wyjściową mojego przedsięwzięcia jest zdanie: ten, kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. Myślę że do chęci rozwoju, poznania samego siebie, swojego ja, I odkrycia w końcu w sobie Suberbohatera, w końcu Wszyscy jesteśmy Superbohaterami. Chciałem także zmienić podejście do ludzi wychodzących poza normę. U osób niepełnosprawnych zwracamy na początku uwagę na, ich problemy, podświadomie mówimy sobie “biedny człowiek, co mu się stało” Chciałem ukierunkować myślenie na “Ale Super…, I jak sobie radzi”, albo “Ja bym tak nie umiał”. Można się zastanowić tutaj czym jest norma, kto ją ustala i dlaczego wszyscy jej pragniemy. Superbohaterowie to ludzie, którzy przekroczyli normę i stali się inspiracją dla innych.

Uważasz, że każdy z nas może stać się, czy też jest superbohaterem?
Każdy z nas może odkryć w sobie superbohatera, chociaż typowemu Kowalskiemu ciężko będzie to osiągnąć, ale jeśli odnalazłby w sobie jakąś ideę, na pewno łatwiej będzie mu to osiągnąć. Dlatego wśród Superbohaterów znalazł się Felix Baumgartner. To człowiek, który żeby wyruszyć w kosmos, musiał być idealnie sprawny, pełnosprawny, zdrowy jak nad-człowiek. On zdecydował się przekroczyć pewną granicę. Musiał się zdecydować na to, żeby być przez chwilę niepełnosprawnym, czego doświadczył w kosmosie. Bez kombinezonu by nie przeżył, bez kombinezonu nie byłby superbohaterem, tak jak Hawking be swojego wózka, tak jak Batman bez swojego stroju i gadżetów. Zaczynam odnajdywać dizajnerskie sprzęty dla niepełnosprawnych, które wyglądają jak sprzęty dla superbohaterów. Tak jak nogi Pistoriusa z włókien węglowych do biegania, one wyglądają jakby były narysowane dla supermena lub innego superbohatera. Trzeba zmienić sposób myślenia o niepełnosprawnym z człowieka, nad którym trzeba się użalać, na tego, który z dnia na dzień przekracza przeciwności losu. To człowiek, który pokonuje swoje granice i jest dumny ze swoich sukcesów.

Dążysz do tego by zmienić to spojrzenie, tak?
To jest kampania skierowana zarówno do osób pełnosprawnych jak i niepełnosprawnych. Wszyscy jesteśmy superbohaterami (śmiech).

Czy osiągnąłeś swój cel?
Przede wszystkim logo jest już rozpoznawalne jako nośnik konkretnego przekazu. Po drugie, jak jeżdżę w tej chwili po kraju to widzę, że jest bardzo duże zainteresowanie tematem i ludzie mi dziękują, że mogli to zobaczyć. Mam pozytywny odzew.

A od osób niepełnosprawnych też?
Tak. Zgłosili się do mnie ludzie z Nowego Sącza. Na spotkaniu okazało się, że wszyscy są na wózkach inwalidzkich. Z zacięciem poszedłem tam, by rozdać im koszulki, oni ustawili się jak drużyna piłkarska. Powiedzieli, że dziękują za takie podejście i współpraca się między nami ciągle rozwija i planujemy realizację festiwalu.

Czy podczas realizacji kampanii miało miejsce jakieś wydarzenie, które wywarło na Tobie szczególne wrażenie?
Niemiłe, ale tak. Koszart w Koszalinie to impreza, która była podpięta pod inny Festiwal: Integracja „Ty i ja”. Bardzo fajna idea, były tam różne eksperymenty, gdzie można było doświadczyć niepełnosprawności, typu tor przeszkód dla wózków inwalidzkich. Każdy pełnosprawny mógł sobie usiąść na wózku i przeżyć walkę z trzema schodami. Odbyło się wiele koncertów osób niepełnosprawnych, miało miejsce spotkanie z paraolimpijczykami. Problem polegał na tym, że od wielu lat uczestniczę w wielu festiwalach performance i festiwalach sztuki w Polsce i za granicą i tak naprawdę chyba dopiero na tym Festiwalu „Ty i ja” pierwszy raz poczułem się niepełnosprawny. To nie było pozytywne przeżycie, zacząłem się zastanawiać dlaczego tak jest? Festiwal był o osobach niepełnosprawnych, ale według mnie skupiono się nie na tym jak człowiek walczy z trzema schodami i co pokazuje, ale tylko na tym, że jest on niepełnosprawny. Owszem bardzo fajnym pomysłem były doświadczenia z wózkami inwalidzkimi ale np. w przedstawieniu z udziałem osób z zespołem downa już coś mi nie pasowało. To rzeczywiście wyglądało tak jakby ludzie przyszli pooglądać coś innego, ale tak jak ogląda się kobietę z brodą w cyrku. Było to dla mnie znaczącym doświadczeniem, dlatego teraz cały czas szukam drogi, żeby Superbohaterowie też nie wylądowali w takiej pułapce. Szukam cały czas granicy pomiędzy niepełnosprawnością i pełnosprawnością, próbuję iść środkiem, żeby nie wyglądało to tak jakbyśmy rzeczywiście przychodzili do cyrku obejrzeć coś dziwnego, “Cyrk motyli”.

Czy inni chętnie włączali się w Twój projekt?
Tak, na Koszarcie poznałem Darka Paczkowskiego, tam zaczęła się nasza współpraca, Darek zrobił w Żywcu mural dotyczący Superbohaterów na ulicy Rzecznej 6. Miałem też serię warsztatów z dziećmi i młodzieżą w szkołach, m.in. w Żywcu i Poznaniu. Zrobiliśmy też warsztaty w jednej z cieszyńskich szkół, gdzie przez cały dzień lekcji uczniowie w dwóch klasach zostali postawieni w sytuacji, kiedy pozbawiono ich zmysłów, lub władania w jednej, lub obu, kończynach. W bardzo różny sposób zostali upośledzeni fizycznie. Druga połowa została postawiona w roli opiekunów osób niepełnosprawnych, dla nich to niecodzienne doświadczenie. Oni przez kilka godzin doświadczyli zarówno fizycznej niepełnosprawności jak i społecznej. Pomysł jest dobry, myślę, że trzeba go powtarzać na różnych warsztatach podczas kontynuowania kampanii Superbohaterów. Myślę, że w trakcie tego warsztatu było dużo śmiechu, to była młodzież, która nic o tym nie wiedziała, nauczyciele też nie byli przygotowani, dla wszystkich trzech grup to było duże przeżycie. Ale były też chwile, kiedy oni odczuli w pewnym momencie zmęczenie, mieli świadomość, że nie mogą zrezygnować na jakiś czas z tej niepełnosprawności, że muszą wytrwać do końca warsztatów i było im ciężko. Jednak dużo to dało. Myślę, że w świadomości uczestników warsztatów jeszcze długo będzie się kształtować taka postawa, jednak jak spotkają kogoś niepełnosprawnego to zupełnie inaczej do tego podejdą.

Na czym według Ciebie polega niepełnosprawność społeczna?
Przede wszystkim z brakiem akceptacji ze strony drugiego człowieka, z brakiem myślenia… dla niektórych pełnosprawnych coś takiego jak niepełnosprawność nie istnieje: budują budynki, do których nie da się dojechać, są windy, których nie da się włączyć, albo są umieszczone na półpiętrach. Byłem ostatnio na pokazie filmu „Chce się żyć” w Bielsku Białej w kinie. Po projekcji odbyła się rozmowa z młodzieżą. Wyłoniła się dyskusja, jak traktować tych niepełnosprawnych, jak to zrobić żeby oni nie czuli się wykluczeni, żeby nie było tej niepełnosprawności społecznej.

Więc jak powinniśmy się zachowywać się wobec osoby niepełnosprawnej? Pomagać jej czy też udawać, że wszystko w porządku?
Normalnie, zwracamy się przecież do człowieka, nie do niepełnosprawnego.

Co dalej co z kampanią?
Jest wiele planów na jej kontynuację. Uczniowie z cieszyńskiej Szkoły Organizacji i Zarządzania, z którą współpracuję od jakiegoś czasu, będą rozwijać ją w formie akcji promocyjnej i konkursu dla gimnazjalistów (https://www.facebook.com/ITyJestesSuper?fref=ts) poza tym rusza akcja w Nowym Sączu, gdzie prawdopodobnie powołamy do życia nowy festiwal. We wrześniu we Wrocławiu jest konferencja ortopedów gdzie mam mieć prezentację i wystawę plakatów i jak na razie pracy jest dużo.

Czym planujesz się zająć po zakończeniu kampanii?
Jeśli da się ją skończyć…(śmiech) W Tychach odbędzie się Festiwal, w którym będę uczestniczyć. W maju wystawa malarska w Poznaniu… W grudniu mam obronę doktoratu, a potem się zobaczy. Myślę też na poważnie o drugiej edycji kampanii. Zobaczymy co dalej.

O artyście

Michał Bałdyga urodził się w Warszawie, wychował w Bielsku-Białej, ukończył studia na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu w Katedrze Edukacji Artystycznej i Projektowania Graficznego. Z Cieszynem związany jest przez cieszyński ośrodek Uniwersytetu Śląskiego, gdzie ukończył studia na kierunku Edukacja Artystyczna.

Komentarze: (0)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama