Maria Motyka i Janina Kukuczka: Uczymy młodych, na wypadek, gdyby nas nagle zabrakłoGdzie góralki nosiły ciasnochę, na co zakładały kabotek, do czego góralowi służył bruclik, i co to były knefle? Na te pytania odpowiedziały nam twórczynie, które na temat ubioru góralskiego wiedzą wszystko. Janina Kukuczka pochodzi z Koniakowa. Prowadzi samodzielny warsztat rękodzielniczy, w którym zajmuje się szyciem strojów regionalnych. Swoje umiejętności w tym zakresie zawdzięcza matce i cioci, które same wykonywały stroje regionalne. Obecnie artystka zajmuje się również przerabianiem i renowacją strojów regionalnych. - Wielu klientów przyjeżdża z Zaolzia. Ludzie sobie coraz bardziej zaczynają cenić dawne ubiory. Przynoszą stare stroje cieszyńskie, które odnawiam, naprawiam. Jest to bardzo podbudowujące, że coraz więcej ludzi je nosi - mówi Kukuczka i dodaje, że nawet młodzi je ubierają do ślubu, na odpusty. - Roboty mamy bardzo dużo. Uczymy nowe pokolenia. Gdyby nas zabrakło, to będzie miał kto podtrzymywać tradycję - mówi z uśmiechem artystka. Niezmiernie charakterystycznym elementem góralskiego stroju, który wykonuje pani Janina, jest wierzchnie okrycie, zwane gunią. - Chłopską gunię szyje się z sukna z czarnych owiec. Cała wykonana ręcznie, służyła w razie niepogody. Zarzucano ją wtedy na ramiona. W naszym regionie zdobi się ją wzdłuż brzegów wzorem siedmiokolorowym - mówi twórczyni i dodaje, że wykonanie takiej guni zajmuje jej ponad tydzień. Janina Kukuczka wykonuje głównie stroje śląskie i góralskie (w szczególności brucliki i kabotki), na zamówienie dla osób prywatnych oraz zespołów ludowych. Wystawia swoje wyroby na corocznym jarmarku w Jabłonkowie oraz w Koszarawie. Przy ich tworzeniu pomagają jej hafciarki. - Kiedyś haftowało się bezpośrednio na koszuli, teraz przyszywamy haftowane fragmenty do uszytej wcześniej koszuli - mówi Kukuczka. Beskidzkim haftem krzyżykowym od dziecka zajmuje się Maria Motyka z Jaworzynki. Wyszywane na płótnie lnianym motywy, wyłaniają się z niezahaftowanego tła. W damskim stroju hafty umieszcza się na tzw. lemce na rękawach oraz wokół szyi, wyszyte są w kolorze wiśniowym, czerwonym lub czarnym. W męskim stroju haftuje się koszule używane na co dzień, oraz białe, odświętne. Beskidzki haft stosuje się również do zdobienia obrusów, bieżników, serwet wyszywanych na płótnie, galanterii z lnu i płótna. - U nas wyszywają całe pokolenia. Szyło się obrusy, bieżniki, serwetki. Haftowała babcia, potem mama, która tworzyła rzeczy do nie istniejącej już skoczowskiej cepelii - mówi hafciarka. - To bardzo pracochłonne zajęcie. Fragmenty do kabotka, robi się czasem ponad tydzień. Dobrze, że to uspokaja - dodaje z uśmiechem Motyka i stwierdza, że kiedyś wyszywało się wiele godzin, obecnie wiek nie pozwala już, aby cały dzień siedzieć i haftować. - Latem pracujemy w gospodarstwie domowym, a w zimie haftujemy. Jest wtedy więcej czasu - mówi artystka i zaznacza, że korzysta ze starych zeszytów, a najpopularniejszymi wzorami są dzwonki, lilie, róże i winogrona. - Uczymy młodszych. Moje córki też haftują. Ale nie każdy się do tego nadaje. Teraz młodzieży brakuje przede wszystkim cierpliwości - śmieje się hafciarka. W czasach obecnych strój góralski noszony jest przy okazji świąt kościelnych i uroczystości rodzinnych, a także podczas występów zespołów regionalnych. Na szczęście regionalny strój górali istebniańskich przeżywa odrodzenie. Wypada go założyć, gdy chrzci się dziecko, bierze ślub. Ludzie coraz częściej zaczynają pokazywać piękno i odmienność swojego regionu i nie wszyscy zawsze zastępują kierpce sklepowymi butami. Jaworzynkę odwiedziliśmy w ramach projektu "Akademia tradycyjnego rzemiosła. Rozwój oferty turystycznej Euroregionu Śląsk Cieszyński" prowadzonego przez Zamek Cieszyn i Izbę Regionalną im. Adama Sikory, Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie.
|
reklama
|
Dodaj komentarz