"Gdyby ryby mogły wołać o ratunek…"Paweł Morcinek (1851-1934) był najwybitniejszym ichtiologiem rodem ze Śląska Cieszyńskiego. Założył szereg gospodarstw rybackich w Austrii, Niemczech i Rosji, za swoją działalność dostał kilkadziesiąt różnych medali, a przede wszystkim popularyzował hodowlę ryb. Przez pięć bezpłatnie wykładał rybactwo w szkole rolniczej w Kocobędzu. W 1894 roku na łamach "Gwiazdki Cieszyńskiej" wydrukowano jego odczyt "Upadek rzecznego rybołóstwa na Śląsku i przyczyny tegoż upadku". Tytuł może nie jest zbyt zgrabny, ale na tekst Morcinka warto zwrócić uwagę - po pierwsze, dotyka pewnych spraw aktualnych po dziś dzień; po drugie, przebija z niego prawdziwa fascynacja ichtiologią. We wspomnianym odczycie Morcinek wskazywał, że największym niebezpieczeństwem dla ryb i raków są chemikalia z fabryk oraz wapno z garbarni. "Wszystkie te i tym podobne chemiczne materye nadwerężają najdrażliwsze części ryby: oko i skrzele. Ryba oślepnie, dostaje zapalenia skrzeli i musi zginąć. Gdy kąpią lub myją małe dziecko, a przypadkiem dostanie mu się troszeczkę mydła do oczu, zaraz ono podnosi wielki krzyk i lament. Ale cóż mają czynić biedne ryby, gdy Olza czasem przez kilka dni ma wodę w taki sposób węglami kamiennemi zanieczyszczoną, i to prawie w takim stopniu, że postawiona w niej laska nie mogłaby się w jej wodzie obalić tak jak pióro w kałamarzu. (…) Gdyby ryby mogły wołać o ratunek, wtedyby brzegi tej rzeki we dnie i w nocy odzywały się głośno ich bolesnym krzykiem, a ludzie byliby zmuszeni pomyśleć o sposobach, zapobieżenia temu, gdyż inaczej spaćby wcale nie mogli". Morcinek zwracał uwagę, że wiele odpadów fabrycznych wpuszczanych do rzek można wykorzystać (np. melassę, sacharynę czy ług manganowy) i wcale nie trzeba zanieczyszczać środowiska. Poddał też analizie trasy ryb wędrownych, które starały się omijać zanieczyszczone rzeki. Ichtiolog krytykował okrutne traktowanie ryb. "Nakoniec chcielibyśmy zwrócić uwagę czytelników na niemiłosierne czasem postępowanie z rybami przy ich zabijaniu i oprawianiu. Niektorzy przebijają nożem ogon ryby, przyczyniając jej tem samem zupełnie niepotrzebnej boleści. Czasem znów kucharka skrobie nożem łuski z ryby, nie zabiwszy jej wprzódy, i sprawia jej przez to także zupełnie niepotrzebne wielkie boleści i cierpienia. Jest to postępowanie tem ohydniejsze, że ryba jest stworzeniem zupełnie niewinnem, które nikomu krzywdy nie wyrządza, a przytem często bardzo ślicznem, o czem aby się przekonać, dosyć popatrzeć, np. na cudne ubarwienie pstrąga, albo też na pysznie lśniącą złocistą barwę lina".
|
reklama
|
Dodaj komentarz