Aniela Kupiec - rówieśniczka Zaolzia![]() Aniela Kupiec z domu Milerska jest działaczką społeczną, poetką i autorką opowiadań pisanych gwarą. fot. MMT W piątek, 16 grudnia, o godzinie 17 w sali konferencyjnej Książnicy Cieszyńskiej odbyło się spotkanie z Anielą Kupiec z domu Milerską, działaczką społeczną, poetką i autorką opowiadań pisanych gwarą. Jego moderatorką była Otylia Toboła, znana zaolziańska dziennikarka i publicystka, która przez wiele lat kierowała Redakcją Polską Czeskiego Radia w Ostrawie. Dzięki spotkaniu mogliśmy poznać koleje losu Anieli Kupiec, używając określenia Krzysztofa Szelonga, dyrektora Książnicy Cieszyńskiej, "rówieśniczki Zaolzia". Poetka mówiła o rodzie Milerskich, którego historia sięga 1677 roku, później o dzieciństwie i edukacji. Chodziła do polskiej szkoły ludowej w Nydku, następnie do polskiej szkoły wydziałowej w Bystrzycy i Szkoły Gospodyń Wiejskich w Bystrzycy. Jako nastolatka dość nieoczekiwanie znalazła się w polskiej sekcji wywiadowczej. Aniela Kupiec opowiadała, że pewien chłopak prosił, aby przeszła z nim pewien odcinek drogi i udawała zakochaną w nim dziewczynę. - Całować się, nie całowałach, bo mnie się nie podobał - mówiła ze śmiechem. Później okazało się, że chłopak przenosił broń z Polski na czeską stronę, a po zajęciu Zaolzia przez Polskę w 1938 roku w papierach pani Anieli wpisano, że znajdowała się w polskiej sekcji wywiadowczej. Niedługo potem rozpoczęła pracę w trzynieckiej hucie. Kierownikiem biura przyjęć był pan Góral z Wędryni, który potrafił wyrzucić petenta, jego legitymację i krzesło, na którym nieszczęśnik siedział. Zaolziańska poetka opowiedziała, jak wyglądała ich rozmowa. Góral: - Chcesz pani pracować? I tak Aniela Milerska znalazła zatrudnienie w sekretariacie huty trzynieckiej. W czasie niemieckiej okupacji pracowała w lesie. W 1945 roku wyszła za mąż za Jana Kupca, nauczyciela. Przy okazji załatwiania formalności czeski urzędnik Nitra za wszelką cenę chciał zczechizować imię Aniela. - Urodziła się w kwietniu 1920 roku, wy przyszliście w sierpniu 1920 roku - argumentowała nydczanka. W końcu jednak urzędnik postawił na swoim, przerabiając Anielę na Andělę. - Z tym plugastwem musiałam całe życie chodzić - wspominała poetka. Później przyszła działalność w amatorskim zespole teatralnym w Nydku i czas literackiego debiutu. Pisała już w latach szkolnych. - Mnie zdało się, że na niewiela to się godzi - mówiła Aniela Kupiec. Prawdziwym odkrywcą talentu zaolziańskiej poetki był prof. Karol Daniel Kadłubiec. Efektem były tomiki poezji oraz zbiory opowiadań; ostatni tom z twórczością Anieli Kupiec, Po naszymi pieszo i na skrzydłach, w 2009 roku doczekał się drugiego wydania. Spotkanie z gawędziarką i pisarką było pierwszym z dziesięciu spotkań z wybitnymi Polakami z czeskiej części Śląska Cieszyńskiego z cyklu "Zaolzie teraz", organizowanym przez Książnicę Cieszyńską we współpracy z Kongresem Polaków w Republice Czeskiej. Portal gazetacodzienna.pl jest patronem medialnym tego przedsięwzięcia.
|
reklama
|
Bardzo się cieszę,z takiej formy pokazywania Polaków na Zaolziu. Jako rodowitego cieszynioka, ktory ma rodzinę po obu stronach Olzy dziwi mnie i boli polityka starostwa cieszyńskiego wobec Polskiego Zaolzia. Sprawa dotyczy min. drogowskazów na drogach powiatu cieszyńskiego, na których podano tylko i wyłacznie nazwy czeskie/zczechizowane/, bojąc? nie chcąc ( z głupoty czy wygodnictwa???/ podać nazw polskich wsi i miast na Zaolziu., Przecież tam na Zaolziu istnieje już podwójne polsko-czeskie nazewnictwo.!!!
Jest to sprawa żenująca, gdyż Starostwo Cieszyńskie pomaga tym administracji czeskiej w czechizacji Zaolzia.
Drogawskazy dwujęzyczne istnieją w rejonach pogranicznych w całej demokratycznej Europie, np jadąc autostradą z Drezna do Wrocławia na terytorium Niemiec mamy wszędzie podaną pierwsze nazwę niemiecką(wiekszymi literami) tj. Breslau, a pod tym nazwę polską Wrocławia.. Myślę, że urzędnicy w starostwie cieszyńskim mogą się czegoś od Niemców nauczyć,/ nie można przecież współczesnych Niemców oskarżyć o lamanie prawa międzynarodowego/. Należy podziwiać Niemców za konsekwencję w pomięci o wlasnej kulturze i historii - czytaj tu histori niemieckiego Dolnego Śląska do 1945 r.
Nie wiem ,dlaczego po polskiej stronie granicy nie może być drogowskazów w dwóch językach, nie zabrania tego międzynarodowe prawo drogowe, a prawa Unii wrecz się tego domagają.
Osobną sprawą jest kompletna nieznajomość spraw Zaolzia i dyletanctwo dziennikarzy w mass mediach ogolnopolskich.. Żenujące są wypowiedzi dziennikarzy np. warszawskich traktujące Halinkę Młynkową, czy Ewę Farną jako Czeszki, czy jakieś spolszczone dziwoląg/ przepraszam obie panie za użycie tego słowa/i.
O ZAOLZIU MOŻNA BY WIELE PISAĆ. CZAS, ABY PO POLSKIEJ STRONIE GRANICY ZACZĘTO WSPÓŁPRACOWAĆ Z POLAKAMI NA ZAOLZIU, ZMIENIONO SYSTEM EDUKACJI REGIONALNEJ, KTÓRA PRAKTYCZNIE NIE ISTNIEJE - POZA GARSTKĄ ZAPALEŃCÓW.
Miejcie się dobrze.
Ty boroku, ty mosz problemy.
Dodaj komentarz