, czwartek 25 kwietnia 2024
Wybory do Europarlamentu 2014: Niska frekwencja oraz eurosceptycy
Podczas wyborów do europarlamentu w 2014 roku zostanie wybranych 751 posłów. Liczba polskich posłów w europarlamencie wynosi 51.  fot: www.europarl.europa.eu



Dodaj do Facebook

Wybory do Europarlamentu 2014: Niska frekwencja oraz eurosceptycy

STEFAN MAŃKA
Poniżej druga część wywiadu z Janem Olbrychtem, kandydatem do Europarlamentu, który w rozmowie z naszym portalem analizuje przyczynę niskiej frekwencji, sugeruje czego wyborcy powinni dowiedzieć się od kandydatów na europosłów oraz ocenia możliwe skutki działań "eurosceptyków" w Parlamencie Europejskim.

Jak postrzega Pan zapowiadaną niską frekwencję w wyborach do Europarlamentu?
Udział w wyborach lub brak udziału czyli odmowa jest aktem wyborczym. Ktoś kto nie idzie do wyborów też podejmuje decyzję - albo mu się nie chce albo mówi, że nie pójdzie bo nie. Dlaczego? - Bo mój głos niczego nie zmienia. Bo oni tak zrobią co chcą lub nic nie zrobią. Po co zatem mam w ogóle pójść? Odmawiam czyli głosuję - To oczywiście efekt braku informacji. To, że mamy szansę w Parlamencie Europejskim podjąć działania, które będą miały swoje konsekwencje również w Polsce, wymaga od nas bardzo aktywnych posłów, którzy będą popierali inicjatywy korzystne dla Polski oraz blokowali te, które są niekorzystne. A takie też się pojawiają. W polityce najważniejsza jest sztuka przekonywania, zdobywania sojuszników, budowanie koalicji.

Pytanie czy to się przebija do publicznej wiadomości? Przeważnie nie, bo to nie jest zbyt atrakcyjne. Potrzeba jeszcze sporo czasu by wyborcy zrozumieli, że Parlament Europejski nie jest dla posłów miejscem turystyki, na spędzanie czasu, dorabiania się pieniędzy, ale że jest to miejsce w którym można bardzo dużo rzeczy zmienić dla Polski. Aby jednak tak się stało trzeba wejść w te mechanizmy, tryby, dokładnie je zrozumieć, być dobrze przygotowanym, profesjonalnym, znać języki - wtedy można coś zdziałać.

Co mogłoby wpłynąć na dostrzeganie efektów pracy Parlamentu Europejskiego, a w efekcie na większe zaangażowanie wyborców?
Dzisiaj my - politycy bardzo często mówimy o zniesieniu roamingu, bo to działanie jest bardzo czytelne. Równie czytelne było wcześniej wprowadzenie przez Parlament Europejski odszkodowań dla pasażerów linii lotniczych, w przypadku gdy ten nie zostanie zabrany na pokład samolotu i spędzi kilka godzin na lotnisku. To również zostało wprowadzone przez Parlament Europejski. To są zmiany o które walczymy w Unii Europejskiej - bardzo konkretne, wymierne rzeczy przynoszące korzyści dla obywateli. Zrozumienie tego faktu powoduje, że te wybory powinny być dla nas bardzo atrakcyjne.

Jak Pan sądzi dlaczego zatem wybory do Europarlamentu nie cieszą się popularnością?
Właściwie w większości wypadków wybory do Parlamentu Europejskiego wykorzystuje się do walki politycznej w kraju - co powoduje, że kandydaci na posłów bardzo niewiele mówią o sprawach europejskich bądź o parlamencie europejskim. Mówią za to o sprawach krajowych, czyli o tym co ich partia chciałaby zrobić w kraju. Powoduje to, że wybory są niby europejskie, a tak naprawdę są forpocztą wyborów krajowych. I albo odbywają się po wyborach krajowych - jak w Czechach czy na Węgrzech, czy też odbywają się przed wyborami krajowymi - jak w Polsce. W Polsce wybory do Parlamentu Europejskiego są pierwszymi w przeciągu czterech innych: najpierw mamy wybory europejskie, potem samorządowe, prezydenckie, a potem parlamentarne. I partie polityczne wykorzystują to jako pewny sposób na wprowadzanie problematyki krajowej. Nawet jak się słucha kandydatów to oni mówią o tym co chcą zrobić w kraju, a w ogóle nie mówią o tym jak będę się zachowywać w Europie. Niektóre z tych partii mówią z kolei wprost, że chcą rozwalić Unię.

To jest również wynik tego, że ten model europejski nie do końca jest dopracowany. Niby jest wspólny a jednak międzynarodowy, bo jeżeli wspólne są wybory w tym rozumieniu i w tym samym czasie, ale ordynacje wyborcze są już inne. Mówiąc inaczej wybory odbywają się w tym samym czasie, natomiast posłowie są wybierani w poszczególnych państwach. Gdyby teoretycznie założyć, że wszyscy obywatele europejscy głosują na partie europejskie, które istnieją - bo te kluczowe partie są w międzynarodówkach, mniejsze niestety już nie - to wtedy mielibyśmy do czynienia z prawdziwymi wyborami europejskimi. Wtedy tematyka dyskusji przedwyborczych byłaby bardziej europejska. Jeżeli jednak w każdym kraju jest inna ordynacja polityczna to każda partia walczy o to by wykorzystać wybory do parlamentu europejskiego do pokazania siebie przez wyborami krajowymi. To widać do wypowiedziach, spotach wyborczych oraz argumentacji.

Co zatem powinno być ważne dla polskich wyborców? Czym powinni się kierować?
Najważniejsze jest to jak ci posłowie będą się zachowywać po wyborach, aby od razu było wiadomo czy są za silną czy słabą Unią, np. czy będą głosować by Unia się wzmocniła i budowała wspólne instytucje i np. stawić czoła Rosji, czy będą za tym by Unia rozwiązała swoje instytucje i była tylko luźnym związkiem państw. To kandydaci powinni powiedzieć przed wyborami czy uważają, że powinniśmy tworzyć wspólne przepisy, czy lepiej żeby każdy robił swoje przepisy. Dalej: Czy chcemy żeby Unia Europejska miała więcej pieniędzy, czy chcemy żeby była słaba i miała mniej pieniędzy. Wyborcy czyli my wszyscy powinniśmy żądać od kandydatów takiego jasnego komunikatu.

A gdyby Pan miał przedstawić taki jasny komunikat?
Mogę to uczynić od razu. Jestem członkiem Platformy Obywatelskiej i to jest partia która po pierwsze jest ekonomicznie centrowa, nie jest liberalna gospodarczo - była kiedyś na samym początku, ale dziś już liberalna gospodarczo nie jest - dziś jest partią która głośno mówi, że jest za społeczną gospodarką rynkową czyli mechanizmy rynkowe tak, ale ewidentnie silny wątek społeczny. Po drugie jest to partia proeuropejska czyli jest to partia, którą uważa że dla Polski korzystniejsze będzie jeśli Unia będzie silniejsza, będzie miała silniejsze instytucje, silniejszy budżet, będzie sprawniej zarządzana, będzie szybciej i sprawniej działała. I dalej: to jest partia, która w sprawach obyczajowych, w sprawach dotyczących kwestii moralnych np. prawa rodzinnego, jest wewnętrznie zróżnicowana. Są wewnątrz partii osoby, które w tych sprawach są bardziej liberalni, ale są też tacy, którzy prezentują przekonania bardziej konserwatywne - chadeckie. Ja jestem bardziej po stronie chadeckiej. Czyli reprezentuję poglądy bardziej konserwatywne, ale odpowiada mi to, że jestem w partii centrowej i proeuropejskiej. Myślę, że pozostali kandydaci, w równie prosty i wyraźny sposób powinni powiedzieć kim są i czego się można po nich spodziewać po wyborach. Jak będą się zachowywać podczas głosowania i jaki będą reprezentowali pogląd? Oczywiście przede wszystkim będzie to pogląd jaki wyznaje jego partia, ale jeśli jego partia jest zróżnicowana wewnętrznie?

A co w przypadku "eurosceptyków", którzy przynajmniej w doniesieniach medialnych zbierają coraz większe poparcie. Czy są realnym zagrożeniem do struktur unijnych i przyszłości Unii Europejskiej?
Pamiętam jak przy okazji poprzednich wyborów do Europarlamentu brytyjscy eurosceptycy zapewniali, że Unia Europejska jest bez sensu, że nie ma większego znaczenia i jak dostaną się do Parlamentu, to od środka będą hamować jej wzrost. Mało tego, mówili że w większości wypadków nie będą tam w ogóle jeździli, bo po co? Po co legitymizować, po co swoją obecnością wspierać? Dlatego twierdzili, że będą się tam pojawiali tylko kiedy będzie to konieczne. Rzeczywistość jest zupełnie inna - są na wszystkich obradach i posiedzeniach. Oczywiście stale protestują, ale nie jest tak, że lekceważą te struktury. Myślę więc, że deklaracje naszych eurosceptyków to jedno, a zachowanie po wyborach to drugie.

Czy takie postawy są niebezpieczne? Jako zwolennik silnej Europy uważam, że tak ponieważ osłabiają one Unię Europejską, a skoro ją osłabiają to nie można oczekiwać, że będzie ona działała szybko, sprawnie i będzie miała pieniądze. Będzie wtedy Unią opartą na współpracy rządów co niektórzy ładnie nazywają "Europą ojczyzn". Jeśli tak się stanie to rodzi się pytanie, które rządy będą decydować? Oczywiście najsilniejsze.

Z badania przeprowadzonego przez CBOS na zlecenie koalicji Masz Głos, Masz Wybór wynika, że udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego deklaruje ponad 41 proc. wyborców. Prawie co czwarty respondent jeszcze się waha, czy weźmie udział w głosowaniu. Odpowiedź "raczej nie" wskazało 34 proc. pytanych. Wśród respondentów, których nic by nie przekonało do udziału w nadchodzących wyborach, przeważają ludzie starsi, powyżej 65 roku życia. Jakby Pan skomentował te wyniki?
Właśnie wracam ze spotkania w Ustroniu z członkami Polskiego Stowarzyszenia Emerytów, Rencistów i Inwalidów, wczoraj miałem bardzo ciekawe spotkanie w Katowicach ze słuchaczami Uniwersytetem Trzeciego Wieku, dzisiaj mam kolejne. Dzisiejsi emeryci to osoby które są bardzo aktywne dlatego bardzo ciekawie wyglądają takie spotkania. Napotykam na nich na ludzi, którzy zadają mi bardzo konkretne pytania. Oni chcą wiedzieć na czym to wszystko polega, co się tam dzieje, gdyż z przekazu medialnego słyszą jedynie krótkie informacje i na ich podstawie nie za bardzo rozumieją o co chodzi, a nie chcą być biernymi wyborcami. To nie prawda, że starsi ludzie się tym nie interesują. Prawda jest taka, że nikt ich nie informuje. Natomiast jak ja chodzę na te spotkania to po pierwsze: sala jest pełna, a po drugie: podczas takiego spotkania toczy się dyskusja na temat Unii - jaka ona jest, jak będzie, co nam zagraża, czy mamy wchodzić do strefy euro, czy też nie? Podczas tych spotkań staram się informować to środowisko. Młodzi ludzie działają nieco inaczej, zdobywają informacje głównie przez Internet. Tam też staramy się działać, ale doskonale wiemy, że tam formy komunikacyjne są zdecydowanie inne. Odnosząc się jednak do ludzi starszych zgadzam się, że lekceważenie ich podczas wyborów jest wielkim błędem pewnej komunikacji społecznej.

A co jeśli chodzi o wspomnianą wyżej frekwencję?
Jeżeli frekwencja wyniosłaby 35-40% to nie byłoby tak źle. Gorzej jak słyszałem, że w Czechach może być ona na poziomie 15%, tym bardziej, że w Czechach w ogóle dominuje postawa bardzo sceptyczna wobec Unii. Oczywiście, że gdyby w Polsce frekwencja była na poziomie 35-40% to w stosunku do naszych oczekiwań byłaby ona bardzo niska, jednak w stosunku do opinii jakie słyszymy na co dzień to nie byłaby ona taka zła. Wszystkie partie szykują się na te wybory. Nie chce mi się wierzyć, że mieszkańcy w pełni zlekceważą te wybory. Ja nie jestem aż takim pesymistą. Nie uważam, że czeka nas jakaś wielka katastrofa w tych wyborach.

Komentarze: (2)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Europa jest prosta . To jak nazywa się mieszkaniec Europy ? P R O S T A K.

Unia Europejska nie ma nic wspólnego z Europą. To biurokratyczny twór, który nakłada coraz większe kajdany na kraje członkowskie hamując ich wzrost gospodarczy, doprowadzając gospodarki i budżety do bankructwa i katastrofy demograficznej.
Wszystko co ostatnio zostało wybudowane to nie jest za pieniądze z UE, lecz za ogromne długi, które będziemy spłacać w przyszłości.
Nawet czarna Afryka rozwija się już 3 razy szybciej niż Unia Europejska. To jest osobista kompromitacja pana Olbrychta, który od lat jest w głównym nurcie polityki unijnej.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama