Kultura - ten wieczny Kopciuszek (felieton)#wycofanie. Ludzie nie wychodzą z domów. Ludzie po pracy mkną ulicami i chodnikami do swoich mieszkań, a potem tam się zaryglowują do kolejnego poranka, by znów wylecieć do pracy. Ludzie chcieliby, żeby ten życiowy kołowrotek miał ciekawsze przerywniki, ale często na tym chceniu się kończy. Ludzie niezmiennie są wrażliwi, mądrzy, interesujący, a nawet fascynujący, ale nie ma z nimi kontaktu. Bo ludzie są zamknięci w domach, a przez to mało o nich wiadomo. Jednak to nieprawda, że ludzie są za głupi na odbiór sztuki. To nieprawda, że cieszyniacy nie zrozumieją ambitnego filmu, przedstawienia czy wystawy. To nieprawda, że poziom inteligencji cieszyniaków umożliwia im odbiór tylko głupiutkiej farsy w teatrze czy żwawego disco do kotleta (kiełbasy). To nieprawda, że cieszyniacy nie widzą zapaści swojego miasta. Widzą zapaść, ale nie reagują. Bo są w domu. A póki są w domu, dla władzy to bardzo korzystny układ - wystarczą fasadowe działania w postaci realizacji kolejnych ustaw bez wypełniania celów zawartych w tych ustawach. Z kolei dla twórców to bardzo niekorzystny układ, bo nie mają dla kogo istnieć. #niedostatek. Ludzie nie bardzo chcą skupiać się na tym, co się dzieje w wielkiej i małej polityce. Dziwią się czasem, bo wcale nie potrzebują dużych reform, oni wcale nie prosili o tę szarpaninę. Ludzie chcieliby tylko móc dobrze zarabiać, a resztę już sobie sami załatwią, nikt ich wyręczać nie musi. Póki co minimalna krajowa na miesiąc z trudem starcza na przeżycie, ale jakoś to się toczy. Z głodu się nie umrze, ale też i człowiek syty nigdy nie będzie. Ciężko jest, ale co tam. Jednak skoro nie starcza na podstawowe rzeczy, to jak ma starczyć na udział w kulturze. Nawet jak jest za darmo, to aż się nie chce czegokolwiek szukać, czymkolwiek zainteresować. Włącza się telewizor na kompletnym zmęczeniu i zostaje się w domu. A w telewizorze tylko potwierdzenie tego, że wszystko jest do bani, beznadziejne, nic się nie udaje, same wojny, a z ludzi robi się idiotów. Z kolei twórcy, lokalni animatorzy kultury czekają na ludzi, by im powiedzieć, co jest dziś piękne, na co jest jeszcze szansa, by im dać nadzieję i zapewnić, że mają potencjał. Ale twórcy nie mają do kogo tego mówić, bo ludzie są zaryglowani w domach. #samotność. Ludzie i twórcy mają łzy w oczach i przeczucie, że chyba im znowu coś w życiu nie wyszło. Twórcy otwierają nowe wernisaże, na które nikt nie przychodzi, podnoszą kurtynę przed prawie pustą widownią, robią festiwale dla pięciu osób. Tymczasem ludzie nawet nie wiedzą, że ktoś na nich czeka, a to, czego im często brakuje (oprócz pieniędzy), to poczucia bycia potrzebnym. Twórcy potrzebują ludzi, ludzie chcą czuć się potrzebni. Obie grupy jakoś nie umieją się znaleźć. Taka to ironia losu. Natomiast władza zamiast ich spiknąć, podlicza tabelki i wychodzi jej, że takie puste wernisaże i wiekopomne przedstawienia bez widowni to po prostu strata pieniędzy. Władza zakręca więc kurki dotacji, a przybytki kultury upadają. Co ludzie na to? Ludzie raczej nie reagują lub klikają tylko czasem „lubię to” na Facebooku. Ludzie nie czują wielkiej straty, bo w tej kulturze brali udział bardzo sporadycznie, żeby nie powiedzieć nigdy. Jak można płakać za czymś, czego się nie znało? Jak może brakować czegoś, z czego nigdy się nie korzystało? Gdyby ludziom zabrać telewizor czy internet, wtedy by zastrajkowali. Gdy ludziom zabrać teatr, ani to ich ziębi ani grzeje. A poza tym brak kultury w mieście to taki pseudo problem, sto razy ważniejszy jest brak miejsc pracy i za małe zarobki. - Tym się władzo zajmij - komentują ludzie na forach. - Prawa rynku są takie, że teatr się nie utrzymał, ot i cała sprawa. Wielkie mi mecyje - perorują anonimy w internecie. I choć zależy mi na rozwoju kultury, jestem skłonna się z nimi zgodzić. Jednak czy taki układ ma trwać wiecznie i czy nie da się już nic zrobić? W mieście zostają kulturalne przedsięwzięcia komercyjne, których organizacja się zwraca. Pozostałe giną. - Takie są prawa rynku. Taki mamy klimat - wzdycha władza. Jednocześnie nie przeszkadza to władzy zadłużać inne sektory miasta. - Najpierw misja, potem zyski - władza powtarza z lubością, ilekroć wytyka się jej deficyt sektora x czy sektora y. Nie możemy uzdrowić gospodarki, bo mamy misję do spełnienia. Dlaczego w przypadku kultury nie mówi się „najpierw misja, potem zyski”, a wręcz sugeruje się, że w jej przypadku ma być „najpierw zysk, a potem ewentualnie misja”? Dlaczego kultura ma być tym niewdzięcznie traktowanym Kopciuchem spośród wszystkich innych sióstr-sektorów miasta? Dlaczego w pierwszym roku kadencji burmistrz Cieszyna zorganizował spotkania z mieszkańcami dotyczące gospodarki, miejsc pracy, transportu, a nie zorganizował spotkań w sprawie cieszyńskiego sportu i kultury? Czy burmistrz myślał, że te ostatnie są mniej ważne? A może przeczuwał, że nie ma sensu już walczyć o rzeczy dawno przegrane? Już okazało się, że reforma sportu nie poczeka. Wokół sportu skumulowały się działania radnych i innych działaczy. Burmistrz został niemal przymuszony do wdrożenia z urzędu konkretnych działań na rzecz reformy sportu. Zaraz będą przestawiać MOSiR. Czy w sprawie kultury też narodzą się dążenia do wprowadzenia większych zmian w mieście? Czy przestawią Teatr im. Adama Mickiewicza, czy będzie rewolucja w Domu Narodowym? Pewnie nie będzie, bo póki co oprócz grupki lokalnych wariatów-zapaleńców nikomu to nie jest potrzebne do szczęścia. Przynajmniej nikt o tym głośno nie mówi. Ludzie siedzą w domach, mało kto zresztą postrzega upadek jakiegoś teatru, wyprowadzkę galerii sztuki, festiwalu czy innego przedsięwzięcia artystycznego za większy problem miasta. Nawet jeśli upadają i przenoszą się jedno za drugim. Poza tym: „Nie mogę zaradzić tak indywidualnej sprawie” - powiedział burmistrz Cieszyna na początku swojej kadencji, gdy środowisko kultury ostrzegało, że prawdopodobnie upadnie jedyny teatr w tym mieście. Z tego wniosek, że koniec życia teatralnego jest tu traktowany jako problem teatru, a nie jako problem miasta. Można i tak. Rzeczywiście, teatr upadł, a miasto dalej stoi.
|
reklama
|
ciekawe, pożyteczne spotkane w Krytyce Politycznej, na temat kultury: bardzo krótko: nie bójmy się, uczmy się nie bać, wspierajmy się - spotykajmy...bardzo wiele od nas zależy, mniej od urzędników /chociaż na pozór, wydaje się, że zależy od nich, tak wiele..../ - mamy siłę, moc, tylko obawiamy się do niej sięgać - może teraz w obliczu konkretnych zagrożeń, ludzie będą się bardziej konsolidować, spotykać, działać wokół i dla konkretnych spraw społecznych - żądajmy, dopominajmy się o swoje - integrujmy, spotykajmy się serdecznie i odważnie w twórczym i skutecznym działaniu... to fragment kilku podsumowań, ale cenny i oby, jak najbardziej sprawczy... taki był głos końcowy, Joanny, szefowej, cieszyńskiej Krytyki Politycznej...wywody mężczyzn, gości głównych - bardzo ciekawe i cenne, biegłość i znawstwo tematu wielkie, trochę, jak intelektualne, z wdziękiem - surfowanie po bliskich im obszarach wiedzy, wiedzy zakorzenionej często w żywym doświadczeniu - dobrze, że Krytyka - czasami, tak dobrze nas...pokrzepia i karmi...wspaniale, że mignęła nam znowu
przed oczami - cieszyńsko-warszawska, Agnieszka Muras...dobre wrażenia, piękne - okazjonalne, kulturotwórcze tchnienia prostych, serdecznych więzi międzyludzkich... do zobaczenia - w kolejnym, kojącym "zgiełku dobrej kultury"...
motto
"ludzie są niezmiennie wrażliwi, mądrzy, interesujący a nawet fascynujący..." (M.B.)
to dobre... wprowadzenie, taka afirmacja, do rozważań na temat stagnacji sennego Cieszyna, które to miasto traci witalność wspólnoty,na rzecz atomizacji /zaryglowana prywatność.../, obywatelską solidarność / malkontenckie.." i tak to nic nie pomoże, "oni" i tak zrobią swoje.../, na rzecz rytuałów konsumpcji oraz walki o zabezpieczanie życia rodzinnego...etc ale nie będę dalej, w tej chwili kontynuował...dosyć na dzisiaj...cały dzień siedziałem przed telewizorem (Trybunał Konstytucyjny i zatroskanie podglądanie politycznych, destrukcyjnych harców, etc), jutro: bitwa o kulturę w Krytyce Politycznej...warto rozmawiać, rozważać a nade wszystko działać...kulturalnie, wrażliwie i owocnie...oraz snuć opowieść, niekończącą się opowieść ...dlaczego ludzie (każdy z nich to właściwie - intrygująca, niespodziewanie często bogata - historia...) - dlaczego wielu z nich, to osoby umęczone, zagonione...w kieracie nawyków i zagubienia, pogrążeni w tęsknym i znieczulającym na piękno świata oraz strzelistą radość życia, śnie?
/pewnie/ cdn...
Ot taki zaścianek zostawiło po sobie pokolenie Ficka... Brak strefy przemysłowej, rośnie za to kukurydza (np. Gułdowy). Brak inwestycji. Brak rozwoju. Jak żyć? Skąd brać na rozrywkę, kiedy ledwo starcza na chleb? Miasto Cieszyn, największy pracodawca podwyżek nie da, no bo brakuje. A jak ma nie brakować kiedy wszyscy lgną do burmistrza po pieniądze? Wszak budżet miasta to nie pieniądze z nieba. Jak słyszę załóż stowarzyszenie i pisz projekt do miasta to mnie szlag trafia! A władza niech sobie odpowie na jedno zasadnicze pytanie - jak widzi miasto za 5, 10, 30 lat? Ja go póki co...nie widzę.
Dodaj komentarz