Co czwarty ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR to emeryt. Dlatego szefowie grupy liczą, że sobotni egzamin na kandydatów na ratowników przebrną wszyscy, a więc 23 mężczyzn i 1 kobieta.
Grupa Beskidzka liczy aż 440 ratowników. Na niektórych nie można już jednak liczyć ze względu na zaawansowany wiek i zły stan zdrowia. Na szczęście chętnych do służenia w organizacji nie brakuje, gorzej z wiedzą i umiejętnościami. – Potrzebujemy młodych i silnych ludzi do służby. Oczywiście najlepiej by było, gdyby sobotni egzamin zdały wszystkie osoby. Dotychczas było tak, że radziła sobie połowa – mówi Jerzy Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR.
Sobotni egzamin w Szczyrku będzie się składał z trzech części: jazdy na nartach, znajomości topografii, a także podstawowych zasad udzielania pierwszej pomocy. Najgorzej jest z wiedzą na temat gór i ich znajomością. Z jazdą na deskach jest dużo lepiej, choć wielu egzaminowanych mówi, że się douczy. – Nie możemy przyjmować takiego tłumaczenia. Niektórzy zdają dwa, trzy razy. Później przyznają, że kiedy pierwszy raz przystępowali do egzaminu nie zdawali sobie sprawy, jaki zakres wiedzy jest wymagany od ratownika górskiego – dodaje szef beskidzkich ratowników.
Osoby, które w sobotę przebrną pomyślnie wszystkie próby, staną się oficjalnie jedynie kandydatami na ratownika. Po kilkunastu miesiącach zostaną zakwalifikowane na kurs ratownictwa górskiego, a po zdaniu kolejnych egzaminów, będą dopiero gotowe do złożenia przyrzeczenia. Ratownikami „pełną gębą” staną się najwcześniej po dwóch latach.
Dodaj komentarz