Oleg zrobił tylko jeden błądDyktando pisało prawie 200 cudzoziemców z 30 krajów świata, w tym m.in. Niemiec, Rosji, Ukrainy, Japonii, Chin, Nigerii, RPA czy Egiptu. — Niechżeż będzie tak: na pierwsze Jan mu damy po pradziadzie, zaś na drugie, wskrzeszając tradycje praojców, Niecisław, iżby niecił, czyli wzbudzał sławę życiem swym twórczym — czytała lektorka, a studenci notowali. Ci najmniej zaawansowani mieli za zadanie wypisać poprawnie jak najwięcej pojedynczych słów. Ci zaś, którzy dobrze już znają polski, musieli zwracać uwagę na wszystko, nawet interpunkcję. Oleg, student czwartego roku polonistyki w Sankt Petersburgu, nawet nie marzył, że wygra. Dyktando było trudne, a on nie zdążył przeczytać i sprawdzić tego, co napisał. Gdy usłyszał, że to on zwyciężył, aż złapał się za głowę. Oleg Erszow zainteresował się Polską dzięki książkom Stanisława Lema, które najpierw czytał po rosyjsku, ale z czasem postanowił studiować w oryginale. Polską stopniowo zarażał go też kolega. — Poza tym w „Gazecie Petersburskiej" zawsze był dział po polsku i strasznie byłem ciekaw, co tam jest napisane — opowiada 24-latek, który jest już dziesiątym laureatem cieszyńskiego dyktanda dla studentów letniej szkoły. W ubiegłym roku tytuł Cudzoziemskiego Mistrza Polskiej Ortografii wywalczyła Rosjanka Marina Kiwola. TEKST DYKTANDA: Ania, Anka, Aneczka, Anulka, Anuśka, Andzia, Janek, Jaś, Jaśko, Janiczek, Jasiek, czyli od wieków dwa najpopularniejsze w Polsce imiona. Na pewno dwa? Spójrzcie, ileż form, ileż emocjonalnych niuansów. W ogóle imię to rzecz ważna. Według najdawniejszych wierzeń w tajemniczy i rzeczywisty sposób związane z noszącą je osobą. Działać miało jak najoczywistsze zaklęcie niosące dziecku pomyślną wróżbę, jak życzenie ściągające opiekę przyjaznych sił nadprzyrodzonych, ale także niechybnie odżegnujące moce nieprzychylne. Stąd przed wiekami tyle Dobromił („niech będzie dobra i miła”) i Dobrosław („niech sławi dobro”), tylu Bogumiłów („niech będzie miły Bogu”) i Mścisławów („niech będzie sławny z zemsty nad wrogiem”). Nie tylko w zamierzchłej przeszłości. Oto jest rok 1845 w Radzyminie nieopodal (a. nie opodal) Warszawy. „Niechżeż będzie tak: na pierwsze Jan mu damy po pradziadzie, zaś na drugie, wskrzeszając tradycję praojców Słowian, Niecisław, iżby niecił, czyli wzbudzał sławę życiem swym twórczym”. Mogłoż tak być? A dlaczegóż by (a. dlaczegoż by) nie. Wszak bez żadnej przesady rzec można, że polski lingwista Jan Niecisław Baudouin de Courtenay, autor ponad sześciuset prac, zasłynął w świecie jako twórca podstaw współczesnego językoznawstwa.
|
reklama
|
Swietnie. Gratulacje. To również kolejny dowód na to, że jesteśmy "z jednego garnka" z rosjanami aczkolwiek ogień pod nim był niekiedy piekelny. Historia wspólną okresami też była a wspólną jest też pamięć o Tych co "tylko podjudzali". Nasi za granicą. U Nas przybysze ze świata. Czy jesteśmy zdolni to wykorzystać? Czy jesteśmy na tyle otwarci aby ten świat u Nas przyjąć? Czy jesteśmy w stanie zrozumieć "innych", również tych co zechcą u Nas gospodarować i współdecydować? Dowodów na tę otwartość liczba mała, w Cieszynie... zmierza do... cyfry dość nikczemnej.
Musimy wziac z niego wzor na forum i bardziej sie starac. KONIEC BYKOW, PANIE I PANOWIE W GAZECIECODZIENNEJ!
Ja poległabym na tym francuskim (?) nazwisku.
Oleg jest naprawdę dobry w te klocki
Rosjanin zna tak dobrze polską ortografię? Bardzo podejrzane. Może faktycznie studiuje, ale na Akademii GRU. Z daleka czuć, że to rosyjski agent, którego celem jest infiltracja środowiska uniwersyteckiego naszego miasta. Sądzę, iż tym osobnikiem powinien zainteresować się Wydział Kontrwywiadu cieszyńskiej Straży Miejskiej.
mialam zaszczyt go oprowadzac i pogawedzic, naprawde swietnie mowi po polsku
Dodaj komentarz