, piątek 29 marca 2024
Nie zależy nam na gwiazdach
— Najwięksi twórcy albo już u nas byli, albo nie żyją — mówi Jolanta Dygoś. fot. ARC 



Dodaj do Facebook

Nie zależy nam na gwiazdach

JAKUB DOBROSZEK
— W ub. roku w dystrybucji w Polsce było dostępnych ok. 20 czeskich filmów! I często dystrybutorzy zauważali je właśnie na naszym festiwalu, widzieli, jak ludzie na nie reagują. To dobrze, bo kino czeskie jest naprawdę wartościowe — mówi Jolanta Dygoś, dyrektor „Kina na granicy\".
W dniach 28 kwietnia - 3 maja odbędzie się 11. już edycja Przeglądu Filmowego „Kino na granicy” pod patronatem medialnym Gazetycodziennej.pl. O atrakcjach, niespodziankach, a także o kinie czeskim opowiada dyrektor festiwalu, Jolanta Dygoś.

Czym zaskoczy nas tegoroczna edycja „Kina na granicy”?
— Nie sądzę, aby festiwal mógł kogoś zaskoczyć. Będziemy bazować na tym, czym „Kino na Granicy” zjednało sobie sympatię ludzi w poprzednich latach. Można więc spodziewać się kina czeskiego, słowackiego, węgierskiego i polskiego oraz bardzo wyrazistych koncertów - będzie ich aż osiem. Choć sama formuła festiwalu się nie zmieni, to jednak przygotowaliśmy dla widzów kilka niespodzianek. Zdecydowanie najciekawiej zapowiada się projekcja transgraniczna.

Co to takiego?
— Od dawna marzyliśmy o projekcji przez Olzę i to z wielu powodów. Pierwszy jest ideologiczny („łamanie” granicy), drugi estetyczny (urok krajobrazu), trzeci prawny - borykamy się z problemem, że producenci często nie pozwalają wyświetlić jakiegoś filmu po stronie czeskiej lub polskiej. Stąd prowokacja - projektor będzie usytuowany po jednej stronie Olzy, natomiast ekran po drugiej. I teraz nasuwa się pytanie – czy pokazywany film jest tam, gdzie znajdują się projektor i widzowie, czy ekran?

Jaki film otworzy przegląd?
— Filmem otwierającym „Kino na granicy” będzie dzieło Juraja Lehotskégo „Slepé lásky” („Miłość jest ślepa”), które narobiło wiele szumu podczas zeszłorocznej edycji festiwalu w Cannes. To najczęściej nagradzany film słowacki ostatnich lat. Będzie to jego pierwszy pokaz w Polsce. Rok temu na otwarciu swój film przedstawiał Petr Zelenka, dwa lata temu Jiri Menzel.

Pamiętam z zeszłego roku bardzo ciekawe spotkanie z Marcinem Kwaśnym – odtwórcą głównej roli w filmie „Rezerwat”. Czy i w tym roku przyjadą jakieś „gwiazdy”?
— Szczerze powiedziawszy, nie za bardzo zależy nam na gwiazdach.

Ale przecież gwiazdy mogą sprawić, że ludzie tłumnie przyjdą do kin!
— Tak, to prawda, jednak filmy powinny bronić się same. Poza tym, jeżeli już gwiazdy, to reżyserzy lub wybitni aktorzy, a nie serialowe miernoty. Istotą naszego festiwalu jest spotkanie czterech kultur i właśnie za to ludzie lubią naszą imprezę. Oczywiście, jakieś znane osobistości się pojawią, ale nie chciałabym jeszcze podawać nazwisk, bo nie mam tych wizyt oficjalnie potwierdzonych.

Ma pani jakieś niespełnione marzenia?
— Nigdy nie doszedł do skutku przyjazd czeskiego pisarza Milana Kundery. Nie próbowałam go zapraszać co roku, ale ze dwa, trzy razy na pewno, jednak za każdym razem nie było odzewu. Obawiam się, iż po ostatniej aferze związanej z donoszeniem Kundery, może on już do nas nigdy nie przyjechać. Co do reszty... najwięksi twórcy albo już u nas byli, albo nie żyją.

Festiwal cieszy się dużym zainteresowaniem, także, a może przede wszystkim, wśród młodych. Skąd się to bierze?
— Może odpowiem wynikami ankiety, którą przeprowadziliśmy całkiem niedawno. Zadaliśmy widzom pytanie, za co lubią „Kino na granicy”. Przede wszystkim podkreślali konsekwentnie budowany program - ciekawe retrospektywy i cykle tematyczne oraz szeroki wybór nowości. Dochodzą do tego uroki Cieszyna, który bardzo podoba się przyjezdnym. Nie bez znaczenia jest też fakt, że mimo rosnącego rozmachu impreza nie straciła nic ze swej kameralności. Znaczenie ma też bardzo tani karnet (70 zł), dzięki któremu nabywca jest upoważniony nie tylko do wstępu na seanse, ale także na imprezy towarzyszące, takie jak wspomniane wcześniej koncerty.

A czy na seansach więcej jest cieszyniaków, czy przyjezdnych?
— Zdecydowanie najwięcej jest gości z zewnątrz. W zeszłym roku sprzedaliśmy ponad 400 akredytacji! Mamy grupkę „wiernych fanów” z m.in. Katowic, Wrocławia, Warszawy, Poznania, Torunia. To cieszy, biorąc pod uwagę panujący kiedyś sceptycyzm wobec kina czeskiego i stereotyp: „czeski film, nikt nic nie wie”. Jednak w czasach komuny wyświetlano głównie czeskie komedyjki, nie zawsze inteligentne, może stąd taka postawa ludzi spoza Czech. Na szczęście obecnie sytuacja zmieniła się diametralnie. Wystarczy przywołać zeszły rok – w ogólnej dystrybucji w Polsce było dostępnych ok. 20 czeskich filmów! I często dystrybutorzy zauważali je właśnie na naszym festiwalu, widzieli, jak ludzie na nie reagują. To dobrze, bo kino czeskie jest naprawdę wartościowe.

Dlaczego wartościowe?
— Jest inteligentne, a stosunek do bohatera bardzo ciepły. Cenię je także za kameralność, umiejętność płynnego przejścia od smutku do radości, od płaczu do śmiechu oraz nienadymanie się.

Czy Czesi lubią swoje filmy?
— Oczywiście! W Czechach frekwencja na rodzimych produkcjach jest większa niż na komercyjnych, amerykańskich hitach! Krytycy co prawda dają popalić filmom, to jasne, ale czeskie produkcje są tam przyjmowane bardzo ciepło.

Skąd to wynika?
— Nie chciałabym się w to wgłębiać, bo to jest raczej dość skomplikowana sprawa. Przytoczę tylko słowa Petra Zelenki, który stwierdził, że Czesi są zamknięci na inne kultury.

Jest pani zadowolona z „Kina na granicy”?
— Czy jestem zadowolona? Pewnie! To całe przedsięwzięcie wymknęło się jakoś spod kontroli, ale to chyba dobrze. Zaczynaliśmy raptem od 8-9 projekcji , teraz jest ich ponad 80. Bardzo dużo zawdzięczam Romanowi Gutkowi (dyrektor największego polskiego festiwalu filmowego „Era Nowe Horyzonty", którego trzy edycje odbyły się w Cieszynie - przyp. red.) i jego ekipie, oni dali mi energię i kontakty. Wszystko robimy z pasji, w ramach stowarzyszenia. Tylko po czeskiej stronie wspiera nas ośrodek kultury „Strzelnica". Oczywiście brakuje nam pieniędzy. Teraz jest tak, że wiele miast „kupuje” sobie festiwal w celu promocji i dotuje go bardzo pokaźną sumą. My tego komfortu nie mamy. Jesteśmy po prostu grupą ludzi, którzy mieszkają na tym terenie, są zafascynowani obecnym tutaj zderzeniem kultur i chcą pokazać to ludziom. Na co dzień każdy z nas zajmuje się czymś zgoła innym, oprócz dyrektora programowego Maćka Gila, który jest sekretarzem generalnym Polskiej Federacji DKF. Ja jestem nauczycielką i towarzyszy mi grupa studentów.

Najciekawiej zapowiadający się seans podczas tegorocznej edycji?
— Myślę, że z czystym sercem mogę polecić „Tobruk” – prawdziwie męski, wojenny film. Ciekawe będą również filmy w ramach retrospektywy Evalda Schorma, Marty Meszaros, podróżnicze filmy Pavola Barabáša, środkowoeuropejskie SF, adaptacje filmowe Stanisława Lema i inne.

Rozmawiał: JAKUB DOBROSZEK
Komentarze: (10)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Fajny wywiad. Świetna impreza! Tak trzymać p. Jolu!

nejlepší filmy jsou samozřejmě polské tak jak wendliny votka vjosna kobjety kultura auta vlaky a hlavně životmí uroveň 5% obyvatel uteklo z powodu dobrobytu hahahahaha

Czekamy na koleją edycje. A swoją drogą, nie wiedziałem Kuba, że piszesz dla gc :)

Pod Tobrukiem Czesi mieli osiem razy mniej ludzi niż Polacy, a jednak to oni zdobyli się na to by zrobić o tym film. Brawo. My mamy lekceważący stosunek do naszej historii, a szkoda.

Czeski film - nikt nic nie wie

Czeski film - nikt nic nie wie

Kuba to na wszystkie fronty jedzie. ciekawe czym go Jaśnie Pan Trzcionka skusił..

Filmy powinno się oceniać według jakości, nie narodowości. Menzel i Forman są OK,tak jak nasz Polański

cieszyńskim szpitalu. Pozdrawiam personel

Jolu gdzie tam patrzysz? W obiektyw Jolu, w obiektyw:)
Pozdrawiam serdecznie

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama