, czwartek 25 kwietnia 2024
Marcin Zmorzyński: Wizerunek padł mi na pysk (wywiad)
Przyjechałem na casting, zupełnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. fot. arc 



Dodaj do Facebook

Marcin Zmorzyński: Wizerunek padł mi na pysk (wywiad)

KATARZYNA KOCZWARA
W chórze mówią o nim tata. Jest szalenie konkretny, wie czego chce od życia i konsekwentnie to realizuje. Udział w \"Bitwie na głosy\" to przede wszystkim przygoda. Rozmawiamy z Marcinem Zmorzyńskim.
Bardzo "Bitwa" komplikuje życie?
Bardzo. Musiałem zrezygnować z przytulania żony, z pracy, czyli pieniędzy. Jestem na urlopie bezpłatnym. Będę musiał się zwrócić do produkcji, aby mi zapłacili za czynsz (śmiech).

Jak się znalazłeś w "Bitwie"?
Przyjechałem na casting, zupełnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Miałem świadomość tylko tego, że chodzi o śpiewanie. W trakcie okazało się, że trzeba tańczyć. Z tego powodu chciałem zrezygnować. Byłem przeciwnikiem tańca. Lubiłem oglądać, ale sam niekoniecznie widziałem się w tej aktywności.

Zajęcia z choreografami pokazały, że taniec nie jest taki straszny?
Dokładnie. Pierwszych układów nie umiałem ogarnąć. Trzeba było śpiewać i jednocześnie się ruszać. U mnie to "leżało". Jak się człowiek przyłoży, okazuje się, że to wychodzi i można się przy tym dobrze bawić. Z każdym utworem jest lepiej. Chętnie bym to rozwijał, potrzebny byłby cierpliwy nauczyciel i grupa dla dorosłych (śmiech).

Dajecie popalić choreografom? Trudno zgrać tak zróżnicowaną grupę.
Oni mają świadomość, że to nie jest program typu "You can dance". Przygotowują nam aranżacje na miarę naszych możliwości, ciekawe, ale realne dla nas do wykonania. Nasz przedział wiekowy i orientacja w tańcu są bardzo różne. Trzeba się postarać.

To także duży wysiłek fizyczny.
Bywały gorsze. Nie powiem, że jest łatwo. Rozkręcamy się. Żyjemy tym cały czas od dwóch miesięcy. Zupełnie inaczej się to teraz przyswaja. Łatwiej nam się śpiewa i tańczy jednocześnie.



Kamery, telewizja – oswoiliście to już?
Program jest na żywo, nie ma żadnych poprawek. Mamy 2-3 minuty, aby spieprzyć coś albo pokazać się z dobrej strony. Całe szczęście, że to jest na żywo. To wymaga dodatkowego skupienia. W tym jest cała frajda. Jest tyle adrenaliny, że czasem bokiem wychodzi.

PISALIŚMY: Justyna Hubczyk: Nie jestem solistką (wywiad)

Masz słabsze momenty, chciałoby się, aby to już się skończyło?
Żeby się skończyło - nie. Ale słabsze momenty są. Ludzie są zwyczajnie zmęczeni. Te dojazdy, treningi, od rana śpiewanie, tańczenie, albo jedno z drugim. Do tego dochodzi malowanie, przymierzanie różnego rodzaju ciuchów - fajniejszych bądź mniej fajnych.

Jak odbierasz te wszystkie przebieranki, stylizacje?
Od kiedy program się zaczął, wszyscy wiedzieliśmy, co nas czeka. Dla mnie to jest nowe doświadczenie, setnie się tym bawię. Trzeba mieć do siebie dystans. Jestem z metalowego gruntu, po "waka waka" myślałem, że się zakopię pod ziemię. Troszeczkę mi wizerunek w mieście padł na pysk. Znajomi odbierają to z dystansem, ale nie prześmiewczo. Ci, którzy się z tego śmieją bądź dogryzają, to tylko dlatego, że siedzą w sieci, kanapki im w podstawówce zabierali, kompleksy leczą w internecie.

Skorzystasz na swoim gruncie muzycznym ze zdobytych tu umiejętności?
Oczywiście, że tak. Chciałbym podziękować Adasiowi Kosewskiemu, to jest zawodowiec w dziedzinie, jaką jest szkolenie śpiewu. Te umiejętności wymiernie przydadzą mi się w kapeli i w życiu. To jest super sprawa, że szkoli nas taka osoba jak Adaś.

Jesteś związany z muzyką. Czy ten program pozwoli Ci się wybić?
Wiadomo, że jak jest pysk medialny, to się inaczej załatwia koncerty, granie, ludzie sami zapraszają. To się przyda na pewno. Od 16 roku życia jestem związany z różnymi kapelami, z jedną wydałem płytę w Stanach. Od 3 lat współpracuję z Tomaszem Andrzejewskim, jednym z lepszych gitarzystów w Polsce. Jesteśmy na etapie nagrywania singla. Zespół czeka na mnie cierpliwie, muszę dograć wokale. Mamy zamiar pohulać troszkę po rynku polskim.

Jak odbierasz codzienne oznaki popularności?
W Cieszynie jesteśmy mocno rozpoznawani. W Jastrzębiu w pizzerii zawstydziłem kelnerkę i dostałem więcej sałatki. Rozdaję autografy, staję do zdjęcia głównie z dziećmi. Znajomi w pracy proszą o podpisy dla dzieci. To jest miłe. Fajnie dawać komuś radość i samemu się tym cieszyć. Wiem, że to nie będzie długo trwać. Telewizja biegnie szybciej niż czas. Nie martwię się tym. Wiem, co chcę robić. Bawię się tym dopóki trwa program, później zajmę się tym, co jest moje.

PISALIŚMY: Andrzej Kaczyński: Będę miał co wspominać (wywiad)

Jako grupa macie szanse przetrwać próbę czasu?
Jest w tej grupie coś magicznego, mimo że jesteśmy czasem sobą zmęczeni. Jest coś fajnego od początku, co zaowocowało tą prawdziwością, co widać po naszej popularności. Niekoniecznie zawsze byliśmy najlepsi, ta prawdziwość ludzi przekonuje.

Przyjaźnie wewnątrz grupy przełożyły się także na wasze rodziny?
Mieliśmy kilka spotkań. Jak tylko czas nam pozwala, to się integrujemy. Moja żona poznała nasz chór. To jest najwspanialsza osoba na świecie. Ona rewelacyjnie znosi moje ciągle nieobecności. Fantastycznie potrafi się cieszyć moją obecnością w programie.

Fakt, że reprezentujecie mały Cieszyn przekłada się na popularność?
Myślę, że tak. Ludzie stąd bardzo się z nami utożsamiają. Niewielka społeczność, a tak mocno nas wspiera. To jest też nasza siła, nie jesteśmy dla ludzi bezimienni jak w dużych aglomeracjach.

Reprezentujesz Cieszyn, zaczynasz do niego sentymentalnie podchodzić?
Mnie się tutaj tak spodobało, że chętnie bym się przeprowadził. Bez żadnej kokieterii. Prywatnie także współpracuję z Zaolziakami, często tu bywam.

Halina zapowiedziała już wasz udział w jej koncercie podczas Święta Trzech Braci. To będzie dłuższa współpraca?
Są pewne plany, ale za wcześnie jest, aby mówić o szczegółach. Dużo zależy od tego, jakim będziemy dysponować czasem. Mamy już "przechlapane" w pracy, w szkołach itp. Jeśli będzie taka możliwość, będziemy się tym bawić dalej.

Lokalne środowisko korzysta z waszej popularności?
Mam już propozycje, abyśmy przyjechali do Jastrzębia. Przede wszystkim liczy się dla mnie mój zespół. Oni są na tyle wyrozumiali, że jak pojawi się propozycja koncertu z ekipą z "Bitwy", to pojadę.

Miałeś propozycję zmiany wizerunku, chcieli ci np. ściąć włosy?
Od razu zastrzegłem, żeby wybili sobie z głowy takie manewry. Zresztą producent programu zobaczył w pierwszym odcinku, jak wyglądam ze swoimi kudłami, uznał, że tak jest OK.

Jesteś osobą, która często musi się mocować z repertuarem, który proponuje wam Halina.
Wiedziałem, że to nie jest program z heavy metalowymi piosenkami. Uczę się poruszać w różnych gatunkach muzycznych. To rozwija. Każdy gatunek zmusza do innego technicznego podejścia do numeru.

Co było najtrudniejsze do zaśpiewania?
"Candyman". To jest swing z szybkim frazowaniem. To był dla mnie zupełnie nowy grunt. Dla odmiany z przyjemnością śpiewałem utwór "Africa".

Przed wami walka o finał, presja jest większa?
Nie czuję tego. Oczywiście, że chciałbym wygrać. Jest sprawa, o którą warto walczyć. Nie dążę jednak do tego za wszelką cenę. Przede wszystkim się tym dobrze bawię.

Rozmawiała: KATARZYNA KOCZWARA

Komentarze: (11)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Oj! Zawiść ludzka jest niesamowita :) Kto się tu wypowiada? Niedoceniony "klasyk" Zamknij nuty i zagraj coś z siebie, a do pana synka-melomana mam informację, że ten "koleżka" już hula na rynku,ma na swoim koncie progersywną płytę wydaną w stanach i na tym się nie kończy! Powodzenia w siedzeniu na tyłkach i objeżdżania innych ludzi w Necie!! Ps. Anonimowość pozwala na wiele,lecz wolał bym żeby czasem zastanowić się co samemu zrobiłem że mam prawo krytykować innych!!!

lubię się poza "metalowym wizerunkiem" ale traktuję to jako zabawę, więc nie mam z tym problemu:) Panie abracadabra:) pozdrawiam

myślę, że hard-rock odcisnął poważne piętno na mowie i umyśle (hard-speach, hard-mind)...proszę pograć na gitarze klasycznej, może sytuacja się unormuje...

Panie Abracadabra. Pan chyba nie lubi czytać i sam tytuł panu wystarcza.

bo to jest głos interesów osobistych a nie gazeta publiczna...

bo GZC nie został zaproszony a przecież bez tego mógł się postarać ale to boroki...

moglo byc lepiej.Dziwimy sie dlaczego nasza prasa regionalna GZC nie bral udzialu wpromowaniu.Z IRLANDII znajomi prosili aby przwiezc z trzech tygodni GZC. Ale wstyd....

brawo,byliście wspaniali i tak zaszliście bardzo daleko,cieszyniacy są z Was dumni...całusy dla Was.

Panie Marcinie. Jeśli by zmienić tytuł "Bitwa na włosy" to mamy wygrane ;-)

wizerunek padł mi na pysk - pan się nie lubi, poza metalowym wcieleniem?

koleżka chce troszkę pohulać na polskim rynku...powodzenia!

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama