Kraków wywiózł „Złamany Szlaban”Tegoroczna impreza była jubileuszowa. Początki festiwalu, który kiedyś odbywał się pod nazwą „Na Granicy”, przypadły na lata stopniowego przechodzenia do wolnego społeczeństwa. Żeby zobaczyć spektakle, trzeba było przekroczyć granicę z biletem i paszportem w ręku - stąd symboliczne łamanie szlabanów, od którego nazwę wzięła przyznawana do dziś przez międzynarodowe jury nagroda. Twórcom zawsze chodziło jednak o przekraczanie granic nie tylko w sensie geograficznym, ale też artystycznym. Podstawowym założeniem imprezy było wyeksponowanie różnorodności zjawisk artystycznych. Jak się okazuje, tej idei festiwal wciąż pozostaje wierny. — 20 lat wolności, czy 20 lat zniewolenia? Czy we właściwy sposób wykorzystaliśmy możliwości i skonsumowaliśmy owoce nowej demokracji? Czy potrafimy czerpać z nowych, nieprzebranych źródeł, również artystycznych inspiracji? Program tegorocznego festiwalu skłaniał do poszukiwań odpowiedzi na te pytania — podkreślał Adam Cieślar, koordynator produkcji festiwalu. Nowego znaczenia nabrał w tym roku projekt „Off - alternatywa” pod patronatem prasowym Gazetycodziennej.pl, wykorzystujący niekonwencjonalne działania uliczne z pogranicza teatru i sztuk plastycznych, projekcje filmowe, happeningi i spektakle w wykonaniu niezawodowych teatrów. Pierwsze próby nadania „alternatywie” większego znaczenia podjęto już rok temu, ale dopiero teraz projekt potraktowany został jako równorzędny, a nawet niezależny nurt festiwalu. Ta część imprezy postawiła sobie za cel wyjście do tych, którzy sami do teatru nie przychodzą, przekroczenie tradycyjnie rozumianej przestrzeni teatralnej, zwrócenie uwagi zwykłego mieszkańca na sztukę i zachęta do wejścia w jej świat, choćby nawet od niechcenia. — Celem tego typu działań jest „złapanie” przypadkowo przechodzących osób, zaangażowanie ich w zainicjowane działania. Chcemy, by się na chwilę zatrzymali, stali jednocześnie widzami i uczestnikami — mówiła Małgorzata Skrzypczyk, autorka performance’u „Herbatka w Parku Pokoju”. Szczególnym momentem „Offu” była noc teatralna zatytułowana „Podróż do wnętrza człowieka”. Do piątej nad ranem pokazano trzy monodramy, a frekwencja przerosła oczekiwania organizatorów. Okazuje się, że wielbicieli teatru, którzy nie wahają się poświęcić snu dla sztuki, jest wielu. Ciekawym sposobem wykorzystania przestrzeni okazała się aranżacja starych budynków miejskich i wykorzystanie ich do wyświetlenia filmów. Uwagę przykuwały też liczne „potykacze teatralne”, które zrealizowały założenia organizatorów - by ulice Cieszyna „ożyły”. — Myślę jednak, że warto byłoby zrobić „Off” w innym czasie, jako odrębny festiwal, a nie równoległy nurt. Cieszę się, że udało nam się skupić wokół projektu środowisko muzyków i plastyków. Szczególnie zadziwił mnie „Karnawał Wenecki” na ul. Przykopa. Nie sądziłem, że można tak uruchomić architekturę tej część miasta, „ożywić” przestrzeń i „nasączyć” ją magią, a o to nam chodziło –— podkreślał Bogusław Słupczyński, dyrektor „Offu”.
|
reklama
|
bardzo się dziwię, że Teatr Stary za spektakl z epilogiem, w którym ewidentnie kpi się z widza i zachowaniem aktorki, która obraża widza w sposób poniżej wszelkich granic przyzwoitości wygrywa konkurs. Lepiej, żeby Teatr Stary nie przyjeżdżał do Cieszyna póki sie nie nauczy szanować widza. Bo chyba im sie pomyliło, kto jest dla kogo.
Aktorka pokazała swoją "klasę" wypowiadając arcywulgarne słowa do faceta, który dyskretnie zrobił kilka zdjęć bez lampy. Wyprowadzono go w sposób dość nieprzyjemny i grożono konfiskatą aparatu. Krakusy zrobiły po prostu wulgarą zadymę, słychać ich było jeszcze na korytarzu teatru. Siedziałem obok w rzędzie.
może od Angoli się w Krakowie nauczyli
miał być żart ale jeżeli to prawda to chybili strasznie bo Cieszyniok nie zapomni...
może to ta "wysoka kultura", której co niektórzy próbują nas Cieszynioków nauczyć.... To się im nie uda bo my są "twardogłowi", a to się czasami przydaje oj przydaje:-)
chamówa i tyle...
Takiej sztuce w Cieszynie mówimy nie!
Dodaj komentarz