Józef Czarnota - podróżnik ze StrumieniaJózef Czarnota opublikował relację z podróży do Persji na łamach "Jahrbuch der Kais. Königl. Geolog. Reichsanstalt" (skan z books.google) Razem z nim w podróż udało się czterech oficerów i lekarz Jakub Edward Polak, jakby na przekór nazwisku Czech z pochodzenia (nawiasem mówiąc, kilkanaście lat później wydał dwutomową książkę o Persji, będącą cennym źródłem informacji o Czarnocie). Do Teheranu dotarli w listopadzie 1851 roku i dwa dni później zostali przyjęci przez szacha Nasera ad-Dina Szaha Kadżara na audiencji. Król mianował Czarnotę królewsko-perskim dyrektorem górniczym. Jako taki zajmował się szukaniem złóż surowców w Iranie i to z całkiem niezłym skutkiem. Koło Teheranu odnaleziono kilka żył kwarcowych, które zawierały srebro, a w dwóch innych miejscowościach rudy żelaza. Strumienianin wykładał także w wyższej szkole wojskowej w Teheranie, prawdopodobnie geologię, a relację z podróży do Persji opublikował w austriackim czasopiśmie "Jahrbuch der Kais. Königl. Geolog. Reichsanstalt". Józef Czarnota nie czuł się chyba najlepiej w Persji. Przybyły z nim lekarz Polak pisał, że był "ponurego i melancholicznego usposobienia, uważał się za prześladowanego przez duchy i przez wrogów". Latem 1852 roku przybysz ze Śląska Cieszyńskiego postanowił zdobyć najwyższy szczyt w Persji - Demawend (ostatnio podaje się, że ma 5671 m n.p.m., w starszych opracowaniach wysokość waha się między 5465 a 6646 m n.p.m.). Jak pisał orientalista Jan Reychman, Demawend "nie należy do szczytów o trudnym wejściu ze względu na jego warunku techniczne (stromość skał), lecz tylko przez wzniesienie szczytu ponad poziom morza i wynikające stąd warunki meteorologiczne". 28 sierpnia 1852 roku Czarnota zostawił konie na dole i ruszył pieszo na szczyt. Według lekarza Jakuba Polaka "z obawy przed otoczeniem nie pozwolił sobie nikomu towarzyszyć". W efekcie dotarł na szczyt sam. Było to pierwsze samotne wejście na Demawend, a drugie w historii. Wprawdzie w starszych opracowaniach można znaleźć informację, jakoby dotarli tam wcześniej Anglik Thomson i Francuz Aucher-Eloy, ale jedynym, który wyprzedził Czarnotę w wejściu na szczyt był… Theodor Kotschy, urodzony w Ustroniu. Wyprawa nie zakończyła się dla Czarnoty szczęśliwie. Tragarze mieli donieść narzędzia do pomiarów, ale strumienianin na próżno ich wyczekiwał. Noc z 28 na 29 sierpnia spędził samotnie na szczycie. Rankiem jeden z tragarzy znalazł go zmarzniętego i sprowadził do położonej niżej groty. Powoli zaczęli docierać kolejni tragarze, ale zamiast narzędzi przyprowadzili ze sobą kilku podejrzanych typów. Czarnota dla bezpieczeństwa wolał spędzić kolejną noc poza grotą, ale nie na wiele się to zdało. Koniec końców obrabowano go, chociaż należy zaznaczyć, że podróżnik ze Strumienia pieniądze oddał dopiero po bójce - a później tragarze sprowadzili go na dół. 34-letni Józef Czarnota do zdrowia już nie powrócił. Odbył jeszcze wyprawę do kopalni miedzi w Karadagh (Kara-Dag), ale zmarł już około 20 września 1852 roku w Teheranie, niespełna miesiąc po feralnej wyprawie na Demawend. Samotne wejście na ten szczyt uchodzi za jedno z większych osiągnięć polskiego alpinizmu w XIX wieku. Józef Czarnota pozostawał przez długi czas osobą zapomnianą na Śląsku Cieszyńskim. O ile o innych podróżnikach pisano w miejscowej prasie, to nie udało mi się odnaleźć informacji o Czarnocie. "Odkrywcą" tej postaci był wybitny orientalista Jan Reychman, który poświęcił mu w 1946 roku artykuł w czasopiśmie "Taternik", wydawanym przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie. W niektórych opracowaniach błędnie podaje się, że Czarnota miał na imię Jan.
|
reklama
|
dziwny kraj i dziwni potomkowie :Naser ad-Din Szah Kadżar, władca Persj...?
Dodaj komentarz