, czwartek 25 kwietnia 2024
Andrzej Drobik: W połowie drogi
Andrzej Drobik jest felietonistą portalu gazetacodzienna.pl. Fot. Paweł Herman  



Dodaj do Facebook

Andrzej Drobik: W połowie drogi

ANDRZEJ DROBIK
Ze społeczeństwem obywatelskim jest jak z Yeti. Wszyscy o nim obecnie mówią, nikt go jeszcze nie widział. W ubiegły piątek odbyło się spotkanie informacyjne projektu Cieszyńskie Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego. To dobry powód, żeby podyskutować o lokalnych organizacjach pozarządowych.
Na spotkaniu pojawiło się kilkadziesiąt osób z całego regionu.
Pomyślałem sobie, że z tym bardziej lub mniej wyimaginowanym społeczeństwem obywatelskim nie może być u nas tak źle. Ale najlepiej też nie jest, bo jeszcze sporo pracy przed nami. Myślę, że możemy dość optymistycznie przyznać, że jeśli chodzi o społeczeństwo obywatelskie, to jesteśmy gdzieś w połowie drogi.

Jeśli chodzi o konferencję zorganizowaną przez Fundację "Być Razem" i Stowarzyszenie Delta Partner, to dla mnie prawdziwym hitem okazało się wystąpienie Przemysława Smyczka, dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego. Patrząc na plan pomyślałem, że czeka mnie pół godziny tradycyjnego urzędniczego wykładu o tym, że powinniśmy działać, że warto coś robić i w ogóle trzeba wyręczać samorząd w części zadań, bo przecież od tego organizacje pozarządowe są. Pan Smyczek zadziwił mnie jednak swoją umiejętnością mówienia prosto z mostu. Mówił o tym, że urzędnicy ciągle nie rozumieją organizacji pozarządowych, że stoją do nich bokiem, że chętnie w ogóle by się z nimi nie kontaktowali. Ale nie szczędził też krytyki wobec samych NGO’sów. Jednym z najważniejszych zarzutów był ten, który rzuca mi się w oczy od dłuższego czasu. Chodzi o uzależnienie stowarzyszeń i fundacji od pieniędzy samorządów.

PISALIŚMY: Rusza "Cieszyńskie Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego"

Z jednej strony, powinny one oczywiście korzystać z dostępnych w urzędach środków, bo to przecież organizacje pozarządowe lepiej wypełniają część obowiązków samorządów. Są tańsze w utrzymaniu, nie trzeba tworzyć kolejnych etatów i struktur, a ich członkowie często znacznie lepiej znają problemy lokalnych społeczności niż urzędnicy. Z drugiej strony, funkcjonowanie stowarzyszenia lub fundacji tylko i wyłącznie po to, żeby otrzymywać dotację z urzędu, po prostu mija się z celem (myślę, że nie ma sensu udawać, że w naszym regionie nie ma także takich organizacji). Taki krok prowadzi do szybkiego podporządkowania się urzędnikom i najzwyklejszego w świecie serwilizmu.

Jakiś czas temu brałem udział w spotkaniu organizacji pozarządowych w jednej z gmin regionu, organizowanym także przez Fundację "Być Razem". Na pytanie prowadzącego o jakość współpracy z urzędem miasta, większość przedstawicieli tych organizacji odpowiadała co najmniej tak: współpraca układa się dobrze, dostajemy dotację na to, co chcemy zrobić. W ten sposób nie da się stworzyć modelu równowagi między trzecim sektorem a władzą samorządową. A myślę, że właśnie taka równowaga jest wyznacznikiem dojrzałego społeczeństwa obywatelskiego.

PISALIŚMY: Lokalnym organizacjom samorządowym będzie łatwiej?

Dla tych, którzy negują istnienie czegoś takiego - ja wierzę, że może powstać, choć na razie trochę nam jeszcze brakuje. Marzą mi się chociażby organizacje, które zajęłyby się kontrolą lokalnych samorządów - tzw. watchdogi, czy organizacje pomagające młodym ambitnym ludziom, którzy w przyszłości mogliby się stać lokalnymi liderami.

Ale być może nie ma jeszcze sensu mówić o jakiekolwiek równowadze i kontroli, skoro w ostatnich wyborach samorządowych frekwencja była na poziomie czterdziestu kilku procent? Może wcale nie potrzebujemy niezależnych od samorządów organizacji pozarządowych? Może wygodniej jest po prostu nie wtrącać się w to, co dzieje się w naszych miejscowościach? Być może jestem naiwnym optymistą, ale wierzę, że na powyższe pytania nie odpowiemy twierdząco.
Komentarze: (21)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

nazwisko tego od kłód i nagrody prosimy...

Zgoda, były wzorce. Jednak trzeba pamiętać że i hańdywni były niemałe emocje. Najlepszy przykład to oświatowe działania Pawła Stalmacha i kłody jakie znajdywał pod nogami. Dziś dziwi niektórych faktów pomijanie. Nie wolno zatem pomijać działań społeczno-obywatelskich poprzedzających powstanie Szkół TE. Wczesniej powstały w Cieszynie Społeczna Szkoła Podstawowa oraz Alternatywna Szkoła Podstawowa. Ładne kilkaset absolwentów oraz uratowana zabytkowa nieruchomość przy ul. Błogockiej. Niedawno widziałam jak lokalną nagrodę szumnie odbierała Osoba, która "kłody" powstaniu społecznych Szkół w Cieszynie stawiała.

Przypominam dyskutantom,że Slask Cieszyński sto lat temu był wzorem inicjatyw obywatelskich dla Galicji i Kongresówki.Bez żadnych dotacji z Wiednia czy Opawy Macierz Szkolna wybudowała gimnazja oraz seminarium nauczycielskie w Cieszynie obecnie Filia USl.Dwadzieścia lat temu Jan Puczek zwołał nauczycieli i zainteresowanych powołaniem nowego liceum rodziców.Zorganizowali TE i bez pieniędzy państwa czy miasta wyremontowali budynek na ul.Sienkiewicza .

Małe sprostowanie do Pani uwag. Cieszyński samorząd nie to że nie ma struktury. Magistrat obywateli nie potrzebuje. Nieprawdziwe? myślę że nie odbiega od efektów jego działania. Kto nie wierzy niech choć raz ma odwagę przyjść na sesje Rady Miejskiej. Radzę jednak zażyć Relanium bo w natłoku partyjniactwa można doznać zawału.

rzeczywiście to bzdura ....poniżej

Ze społeczeństwem obywatelskim jest jak z Yeti... To nie do końca jest prawdą, gdyż jest kilka społeczeństw zawierających w sobie elementy społeczeństwa obywatelskiego i bynajmniej nie są to wyłącznie tzw. społeczeństwa zachodnie. Nie znaczy to oczywiście, że złapaliśmy Yeti. SO bowiem to idea, która, podobnie jak 10 przykazań, będzie stale przed Nami. Do „światełka” możemy co najwyżej tylko dążyć. Zatem, nie uważam abyśmy byli w połowie drogi. Idąc drogą „martyrologii”, przekazaną podobno Polakom w genach, warto wspomnieć bliską rocznicę. 10 marca 2007 roku obradował w Warszawie II Kongres Obywatelski. Wszyscy zainteresowani mogą sięgnąć po materiały źródłowe. Trzeba koniecznie zauważyć jak mało są one obecne w aktualnej rzeczywistości publicznej. Chciałbym też przypomnieć jak niewielu uczestników tegoż forum jest aktywnych na drodze, którą Pan Redaktor kreśli jako „połowa”. Dlaczego? Być może dlatego, że ww. idea jest postrzegana i rozumiana bardzo różnie. Pan prof. Piotr Sztompka, jeden z tych co to najmocniej „zakręcili” na Kongresie, przekazał nam wiele myśli i słów, które jakby zyskują na upływie czasu. … cały sens i racja bytu demokracji… to mobilizowanie mądrości, inicjatywy, umiejętności, zaangażowania, patriotyzmu, zwykłych ludzi, wszystkich obywateli w możliwie najszerszej skali… Czy jest Ktoś, kto może „bez kozery” stwierdzić, że mając te słowa i rzeczywistość „za oknem”, jesteśmy „gdzieś w połowie drogi”? Opisany projekt może tylko pobudzić, a i to w niewielkiej przestrzeni publiczno-osobowej. Tak to postrzegam, mając na uwadze nie tylko nikczemną frekwencję wyborczą, lecz także niezbyt chwalebne następstwa jakie nam ona przyniosła. I w tym roku nie ma większej nadziei aby się to zmieniło. Nie mam przy tym najmniejszej wątpliwości, że działania cieszyńskiego „Być razem” zasługują wyłącznie na akceptację. Pomyśleć, że mieliśmy w międzyczasie jego powstawania „niegodne pochwał” słowa o przechowywaniu biedy pod cieszyńskim niebem. Autor (-rzy) z pewnością cofają granicę „połowy drogi” nieco wstecz. Podobnie można odebrać „zaprzepaszczanie” 1% przez znaczną liczbę podatników. Ciekawe, jak oni postrzegają społeczeństwo obywatelskie? Narzekać, a potem oddać kolejne „wdowie grosze” na finansowanie partyjnej wojenki małych ludzików. Zastanawiam się czy się śmiać, czy raczej płakać? Jeśli zatem o SO będziemy rozmawiać wyłącznie przy okazji finansowania tzw. pozarządowych przez pieniążki publiczne, przepraszam za dygresję, nie dostrzegam żadnego „dopalacza” po przebytej rzekomo połowie drogi. Po dwóch rocznicach (kongresowej i smoleńskiej) będziemy mieć uroczystości związane z osobą JP II. Ciekawi, czy skupimy się na „medalikierstwie”, czy też naszym udziałem stanie SO w wersji właśnie JP II, wyrażone choćby akapitami „Laborem exercens”? Nie skupiajmy się zatem na dywagacjach istnienia organizacji, które istnieją dla przejedzenia „dotacji z urzędu”, lub mają na uwadze znacznie szlachetniejsze cele. Wszak, wszyscy je mamy? Pomyślmy o realnym, naszym miejscu w „połowie drogi”. Pomyślmy też o tych co na tę drogę w ogóle nie wystartowali. Twierdzę, że jest ich niemało. Ba. Twierdzę, że istnieje bardzo silne lobby aby ci Państwo nadal zostali w blokach startowych, aby do biegu ku SO nigdy nie ruszyli. Zgadzam się w tym miejscu z Panem Redaktorem, że „…w ten sposób nie da się stworzyć modelu równowagi…”, aczkolwiek, zrozumiała jest jej potrzeba. Zgadzam się też z pozycją Pana Redaktora „naiwnego optymisty”. Rozumiem i nam podobnym współczuję. Muszę jednak wyrazić dźwięczące mi u uszach słowa Pana Profesora o SO: …wizja, jakiej dzisiaj tak bardzo brakuje politykom zwróconym tyłem do przyszłości, tyłem do światła, tyłem do nowoczesności…”. Aktualne? Bzdura, to nie aktualności to… rzeczywistość skrzeczy.

Trochę mi przykro, że nie zauważam wiary, zapału i dumy z uzupełniania aktywności zawodowej pracą społeczną na rzecz mieszkańców miasta. Ja widzę w ludziach, którzy mnie otaczają ten żar, zaangażowanie, najwyższe kompetencje. W pełni honoruję też odpłatną pracę NGO-sów, byle w jawnych przetargach i JAWNYCH konkursach.

organizacje pozarządowe....

organizacje samorządowe są potrzebne i tu nie ma dyskusji. Odwalają też kawał świetnej roboty, tu też nie ma dyskusji. Jest tylko jedno "ale", mam czasem wrażenie, że niektóre organizacje powstały nie po to aby coś pożytecznego tworzyć ale po to, żeby - po pierwsze wyciągać pieniądze skąd się da, - po drugie aby głównodowodzący mogli łatwiej wygrać wybory.

Trwa swoista moda na działalność organizacji pozarządowych. Mało kto ma odwagę przyznać,że ta działalność nie jest najważniejsza na świecie.A nie jest.

Droga NAUCZYCIELKO, uważam,że działalność w stowarzyszeniach jest dobrowolna i władza wcale NIE MUSI na to dawać pieniędzy.Są ważniejsze problemy,które władza MUSI rozwiązywać i finansować. Domaganie się obowiązkowych dotacji od samorządu na np. organizację spotkań stowarzyszeń to moim zdaniem nadmiar szczęscia.

Władza samorządowa wydaje jej powierzone pieniądze w pierwszej kolejności na to czego obywatele niezbyt potrzebują, bo za to, czego naprawdę potrzebują, obywatele i tak będą musieli zapłacić sami. Władza natomiast z publicznych pieniędzy wspomaga przedsięwzięcia, na które nikt z własnej woli nie wysupłałby złamanego grosza!

No właśnie chodzi o to by NGO miały się gdzie zebrać i przekazać swoje opinie nt funkcjonowania miasta. Samorząd powinien REGULARNIE inicjować takie spotkania (musi być wyznaczone miejsce i czas, oraz środki do dystrybucji takiego zaproszenia). Ostatnio to NGO zorganizowały takie spotkanie na 1,5 godziny z własnych prywatnych środków. Niestety, coroczne spotkanie to tylko kurtuazja, a nie płaszczyzna dialogu. Można jeszcze pod Florianem zrobić cieszyński Hyde Park i wołać w kierunku okien Ratusza. A jaki pomysł ma Szanowny Forumowicz?

Czy pisanie głupot można nazwać wymądrzaniem? Hm...

zastanawia mnie jedna rzecz, dlaczego niektóre, albo raczej zdecydowana większość zrzeszeń objawia się w mailach, poczcie kiedy chodzi o pieniądze, a nie widziałem nigdy osobistego zaproszenia po to, żeby być, żeby coś powiedzieć, czy też posłuchać co oni mają do powiedzenia na takim czy innym spotkaniu, dlaczego? Czy jest może tak, że chodzi tylko o pieniądze?

Zapraszam do "wymądrzania się" POZA Radą Miasta. Może dla Pani/Pana to osobista aspiracja. Jest takie przysłowie, że "każdy mówi o sobie".

Zapewne pani NAUCZYCIELKA nie dostała się do Rady Miejskiej (na szczęście!) i teraz się wymądrza.

Ależ pisze pani głupoty , przecież właśnie w tym budżecie (rzekomo nie konsultowanym społecznie) jest wyraźnie rozgraniczona kwota na dotacje i na pożyczki. Dla niektórych nauczycielek zrozumienie tego jest ponad możliwości umysłowe. Widać intelekt nie puszcza dalej...

Panie Dziennikarzu! W przypadku Cieszyna to "uzależnienie" to kwota roczna 0,5 mln zł na opiekę nad chorymi, bezdomnymi, bezrobotnymi, terapię uzależnionych i współuzależnionych od alkoholu (zadania zlecone), trzy festiwale, kilka mniejszych cyklicznych imprez. Z blisko 200 organizacji pozarządowych dotację otrzymuje kilkanaście NGO-sów (w tym niektórzy po 600 zł). Reszta zasuwa za darmo wyręczając samorząd. O jakim uzależnieniu i serwilizmie Pan myślał?! Nie lubię uogólnień, a Pana analiza ma taki charakter. Do każdej tezy proszę w przyszłości podać przykład i zajrzeć do kieszeni samorządu. Od lat Burmistrzowie Cieszyna upowszechniają informację, że dotacja na NGO-sy wynosi 1,5 mnl zł. To nieprawda. Milion dają swoim na pożyczki zabezpieczające realizację projektów nie konsultowanych społecznie. A droga do społeczeństwa obywatelskiego powinna uwzględniać nie organizacje konferencji ale przestrzeni do otwartego, publicznego konsultowania ważnych dla mieszkańców miasta przedsięwzięć. W Cieszynie te ważne kwestie to np. ogromne środki wydawane wbrew tej opinii na Zamek i na MOSiR. Budżet miasta nie jest dyskutowany społecznie, a w strategii rozwoju miasta i innych dokumentach strategicznych nie ma analizy uwzględniającej w szerszej perspektywie potrzeby młodzieży, dla ludzi starszych, kobiet i mężczyzn. Bez realizacji konsultacji społecznych (w mieście, na osiedlach) nie zrobimy ani kroku do w kierunku społeczeństwa obywatelskiego. I żadna konferencja nic tu nie zmieni. Realizacja konsultacji i zachęta do udziału w nich to właśnie zadanie dla samorządu, rzecznika prasowego i urzędnika odpowiedzialnego za pomoc organizacjom pozarządowym oraz dla rady pożytku publicznego. W Cieszynie nic takiego nie działa, bo samorząd nie ma żadnej struktury odpowiedzialnej za współpracę z obywatelami. Wydział Promocji UM ogłasza konsultacje w anachronicznej i ściśle zakamuflowanej formie osiągając uczestnictwo w publicznych dyskusjach na poziomie kilku-kilkunastu osób, bo nowoczesne środki przekazu ma ....

w panstwie w ktorym ciagle brakuje pieniedzy nie bedzie wzajemnego milowania

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniązdze. Grube ryby zawsze dostaną kasę, a prawdziwi spełecznicy to na otarcie łez "parę zł". Wystarczy popatrzeć kto i ile dostał, i jakie ten "kto" ma różne koligacje z dotującymi.... To widać jak na dłoni

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama