Telewizja idzie na bitwę. Cieszyn razem z niąUczestnicy rywalizacji już stroją głosy, dziesiątki choreografów i stylistów gimnastykują się, by drużyna wypadła jak najlepiej, siejąc postrach i wywołując u przeciwnika jeśli nie torsje, to przynajmniej spędzając im sen z oczu i wyrywając delikwenta o każdej porze dnia i nocy z błogiego, dobrego samopoczucia. W telewizjach walka trwa już od dawna - fetyszem określającym ich status, rolę, misję czy przesłanie jest jedno magiczne słowo, które od lat już wypowiada się niczym zaklęcie - "oglądalność". "Bitwa na głosy" na stać się takim okrętem flagowym TVP w walce o sobotnio-wieczornego widza, dzięki któremu słupki drgną, a konkurencja osunie się do pozycji klęczącej, spoglądając oczami w górę, w dumne oblicze zwycięzcy, prosząc o jak najniższy wymiar kary. Telewizja musi pokonać nie tylko swoje słabości, ale także sprawić wrażenie czegoś najpotężniejszego, gigantycznego, słowem produktu, którego "świat jeszcze nie widział". Stąd zbrojenia czynione w miastach i miasteczkach, na których skorzystają nie tylko "wybrańcy bogów", czyli gwiazd lokalnego rynku muzycznego ale również wszyscy lokalni patrioci dumnie głosząc, że walczą tam dzielnie nasi ziomkowie, sąsiedzi, rodzina. Słowem, jesteśmy waleczni i będziemy bronić naszej piosenki do ostatniej kropli potu. Zawsze w takich sytuacjach, gdy za moje pieniądze (na TVP zrzucamy się solidarnie wszyscy) organizuje się "bitwy, walki, pojedynki" jakoś tak ciężko robi się na sercu - w ogóle standardy bitewne wprowadzane do rodzimej rozrywki brzmią w naszym kręgu kulturowym mało stylowo. Gdy jeszcze pooglądamy zajawki programu, budzące skojarzenia z niewinnymi duszyczkami prowadzonymi na rzeź, robi się trochę żal ziomków. Ale w sukurs nadchodzi mentalne otrzeźwienie - przecież na bitwę wyruszają na własne życzenie, sami prosząc o miejsce w bitewnym szeregu. Cieszyńska armia ma szansę na godne zaprezentowanie, powalczy w drużynie dobrej wokalistki, a wiadomo że kobiecy rozśpiewany głos częściej działa jak ukojenie dla skołatanej duszy niż wezwanie rzucone zmobilizowanej, zaciężnej armii. O sukces powalczą też "młodzi, zdolni" z niedalekiej Milówki, gdzie drużynę tworzą bracia Golcowie. Pozostaje mieć nadzieję, że rodzime talenty nie utkną gdzieś w najdalszych planach, a ich głos, głos całego pokolenia będzie słyszalny i donośnie zaprowadzi ich wprost do finału. Sukces jest blisko: wiadomo, popularny bon mot głoszący, że "jeśli nie ma Cię w internecie, znaczy że nie istniejesz" można rozciągnąć i na rozmaite telewizje. Bo te, oprócz chronicznie prowadzonych wojenek z konkurencją od czasu do czasu pomagają wykreować nowe gwiazdy. A przynajmniej pomóc w samoistnym kreowaniu talentów i telewizyjnych osobowości.
|
reklama
|
Pani Hela Pipień z Cieszyna bedzie walczyc:)
Ponoć czuje się Czeszką mimo polskich korzeni.
Dlaczego Gazeta pisze błędnie nazwisko: Młynkowa, to przecież Polka i nie trzeba pisać jej nazwiska po czesku.
Wszędzie walczymy o polską pisownię nazwisk, a tu!!!!
Odkryjesz prawdziwy las i jego mieszkańców.
igrzysk i chleba więc trzeba mu je dać! AVE CEZAR!! a reszta problemów schodzi na dalszy plan.
cieszyn walczy może ktoś zna termin.Mlynkova i kompany kontra reszta miast !
jeżeli "i" się powtarza to - tak
tak mi się zdaje, że przed i nie stawiamy przecinków, a "oręż" ma rodzaj męski.
a kto dostał się z Cieszyna do tego programu?? albo ktoś z naszego powiatu??
tv ogłupia jak widać wielu
Właśnie wyniosłem telewizor do garażu i odkryłem masę interesujących ludzi mieszkających w moim sąsiedztwie. Prawdziwych ludzi.
Dodaj komentarz