Alicja Pilch: Trzeba było zaprzyjaźnić się z ludźmi - wspomnienia z planu filmu "Och Karol 2" cz. IIDom, w którym kręcono beskidzkie sceny. Fot. z arc. Alicji Pilch Aktor odgrywający rolę księdza. Fot. z arc. Alicji Pilch Przystrojony kościół. Fot. z arc. Alicji Pilch Przystrojony kościół. Fot. z arc. Alicji Pilch Pani Alicja poza pracą w szkole prowadzi także pensjonat. Często ma do czynienia ze znanymi osobami z życia politycznego czy kulturalnego. Dla każdego ma uśmiech, życzliwe słowo. Nie stwarza dystansu. Kocha Wisłę i okolice, zna tu niemal każdy zakątek. Nic dziwnego, że Sławomir Dmowski, drugi producent filmu "Och Karol 2", postanowił wykorzystać tę więź. - Przez przypadek poznałam w Wiśle Sławka. Chciał poznać kogoś, kto pokazałby mu interesujące miejsca - gdzie ładnie wchodzi słońce, gdzie jest uroczo, cicho, tajemniczo. Chciał znaleźć ładny drewniany domek, najlepiej w lesie, na górce, z ładnym widokiem. Najpierw nie chciałam się zgodzić, mąż mnie namawiał. Później przyszło mi do głowy, że to może być forma reklamy Wisły i wiślan - wyjaśnia. Tak od marca 2010 zaczęła pokazywać filmowcom różne zakątki Wisły i okolic. Początki nie napawały optymizmem. - Byliśmy w Czarnym, zaczynając od szkoły na Równym, zwiedziliśmy każdą dolinę, nic im się nie podobało. Po kilku dniach Sławek znów zadzwonił, poprosił, abym jeszcze pomyślała nad miejscem. Powiedział, że potrzebują ładnego kościółka, szkoły. Ale może to być dom, który zostanie na potrzeby filmu przerobiony na szkołę. Wyszukiwałam miejsca, do których był łatwy dojazd - wspomina Alicja. Kiedy wybrano miejsce spełniające najważniejsze kryteria, należało zaprzyjaźnić się z ludźmi. Tu fakt, że pani Ala jest wiślanką, okazał się niezwykle pomocny. - Zdarzało się, że nie chcieli nas wpuścić do domu, szczególnie ludzie starsi. Na widok dorosłego mężczyzny ubranego w kowbojskie buty, kapelusz w takim stylu, w potarganych jeansach, zamykali drzwi. Zagadywałam, pytałam w gwarze, czy mają jeszcze tę krowę, którą leczyliśmy z mężem, jak się ona ma. W odpowiedzi słyszałam: "A, pani jest stela, to wejdźcie, zrobię herbatę". Gdyby to załatwiał sam Sławek, niewiele by zdziałał. Od momentu spotkania ze Sławomirem Dmowskim do wizyty w Wiśle i Istebnej reżysera filmu Piotra Wereśniaka, do którego należało ostatnie zdanie dotyczące pleneru, minęły 2 miesiące. - To był maj, była powódź, trudno było trafić z pogodą - wspomina pani Ala. Obok wyboru scenerii należało zadbać o dopełnienie wszystkich formalności. Alicja Pilch okazała się wyśmienitym organizatorem. W efekcie została pełnomocnikiem producenta, zawierała umowy, przygotowała biuro, zorganizowała casting na statystów. Trudności są po to, by je pokonywać - Praktycznie cała istebniańska Stecówka była zajęta. Jeden dom został wynajęty, rodzina na tydzień wyjechała. Schronisko zostało przerobione na szkołę. Z Akademii Muzycznej z Warszawy zostały przywiezione stare ławki z lat 30. XX wieku. Na naszym terenie takich nie znaleźliśmy. W tej scenie grały nasze wiślańskie dzieci - wyjaśnia pani Ala. Aby zdjęcia przebiegały sprawnie, wcześniej trzeba było zadbać o formalności. - Bałam się, czy nadleśnictwo wyrazi zgodę na naszą obecność na terenie rezerwatu. Bardzo miło wspominam współpracę z nadleśniczym Witoldem Szozdą. Ekipa filmowców liczyła około 100 osób. Na Stecówkę wjechały tiry, autobusy z aktorami i statystami. Trzeba było zamknąć tam wjazd. Zaangażowana została wiślańska policja. Turyści w te dni nie mogli wchodzi na tamtejsze szlaki. Tego na filmie nie widać. Mało kto wie, co się dzieje w trakcie kręcenia filmu. Ja też miałam o tym mylne wyobrażenie. Sądziłam, że to będzie coś łatwego i przyjemnego - wyznaje organizatorka pleneru w Beskidach. Pani Ala nie tylko wykonywała zadania, które zlecali jej producenci, wykazywała się także zapobiegliwością. - W dniu kręcenia zdjęć na Stecówce było słonecznie i ciepło. Istniało ryzyko ukąszenia przez żmiję. W lodówce była szczepionka, tak na wszelki wypadek - tłumaczy. Jeszcze w tym tygodniu trzecia, ostatnia część wspomnień z planu. PISALIŚMY: "Popłakałam się tego dnia zdrowo" - wspomnienia z planu "Och Karol 2", cz. I
|
reklama
|
O idiotach dla idiotów
To tak jest z punktu widzenia Wwy ze jest im wszystko jedno czy to jest Wisla a przeciez Stecowka to Istebna ale uproszczeniua funkcjonuja i nic dziwnwgo ale szkoda ze osoba stela nie poprawila w tekscie tych bzdur bo Stecowka to ISTEBNA . Ale dobrze ze promuja te nasze tereny w filmach i bedzie mozna je rozpoznac ogladajac film Och Karol . Trzeba byc jednak zasadniczym .
W Wiśle na hasło "czerwoni bracia" szeroko otwierają się serca i drzwi domów mieszkańców - nie trzeba być stela!
chyba trza bedzie powycióngać sikiery z piwnic i tacikowe flinty, wiślanie chcóm nóm stecówkym wziónść!!!
Stecówka w Wiśle?????????????? Brak słów.......
nie ma co komentowac!
dziwnie ze wszystko dzialo sie w Trojwsi a pisza nasze wislanskie...
Dodaj komentarz