Tłumy przyszły zobaczyć, jak się starka wydowali

Akcja toczyła się także pod stołami Za sztołem od lewej: Maciej Bieniek oraz Maja i Wojciech Krawczykowie. fot. Stela

Nie zabrakło oczepin. fot. Stela

Co będzie dalej, to zobaczymy za dziewięć miesięcy… Para młoda na pewno się postara. fot. Stela

W Ochabach było już skubanie pierza, łuskanie fasoli, deptanie kapusty oraz impreza pod nazwą „Od ziarenka do bochenka”. Sobotnia inscenizacja „Jak się starka wydowali” przebiła pod względem rozmachu wszystkie dotychczasowe spotkania z tradycją. Aktorzy byli ubrani w miejscowe stroje, mówili płynnie gwarą, stoły uginały się po ciężarem prawdziwego jedzenia. Kto na imprezę przeszedł kilkanaście minut przed czasem, o siedzącym miejscu mógł zapomnieć.

— Przygotowaliśmy 200 miejsc siedzących. To budujące, że ludzie chcą oglądać takie widowiska. Robimy je z myślą o naszych dzieciach i wnukach. Przed inscenizacją głowiliśmy się, czy wońka ma wyglądać tak, czy inaczej, czym ma być przyozdobiony wieniec. Jak pokażemy to dziś, to może następne pokolenia nie będą miały takich problemów jak my — mówił Maciej Bieniek, sołtys Ochab.

Irena Fajkier, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich w Ochabach, przyznała, że przygotowywania odbywały się częściowo na zasadzie dedukcji. — Trudno, żebym pamiętała, jak wesela wyglądały 100 lat temu. Na szczęście zachowały się zdjęcia po mamie, z których mogłam coś wywnioskować — śmiała się szefowa gospodyń.

Dawniej wesela w Ochabach trwały dwa dni, odbywały się w domu, a ważniejsza od prezentów była dobra zabawa. Natalia Jędrysik-Kubicka, jedna z mieszkanek, dostarczyła na inscenizację zdjęcia wykonane na ślubie swoich rodziców oraz wózek, w którym się wychowywała. Bo tak naprawdę po ślubie dzieci były tylko kwestią czasu. — Co będzie dalej, to zobaczymy za dziewięć miesięcy — mówił jeden z aktorów.

Imprezę zorganizowały Szkoła Podstawowa nr 4 w Ochabach oraz Rada Sołecka.