Niepewna przyszłość studentów!Uczelnia stara się teraz uporządkować swoje sprawy. Od tego zależy, czy będzie mogła nadal działać. Studentów czekają jednak utrudnienia. „Gazeta Wyborcza”, która jako pierwsza poinformowała o problemach łódzkiej uczelni, napisała w czwartek, że studenci wydziałów zamiejscowych, m.in. z Wodzisławia Śląskiego i Bytomia, będą musieli na część zajęć dojeżdżać do Łodzi. Uczelnia będzie ich tam zawoziła autokarami. Dla studentów będzie to wiązało z poważnymi utrudnieniami. „Głos Ludu” próbował dowiedzieć się, jak wygląda aktualna sytuacja placówki w Hawierzowie. Dwa tygodnie temu jej menedżer Hana Durčáková przekonywała, że nie dochodzi do żadnych zmian. Okazuje się jednak, że przyszłość hawierzowskiego punktu informacyjno-rekrutacyjnego (taki jest oficjalny status hawierzowskiej filii) jest niepewna. Nie wiadomo, czy nadal będzie się tam mogła odbywać nauka. – Wystąpiliśmy do ministra spraw wewnętrznych i administracji o zgodę na prowadzenie uczelni za granicą. Czekamy na odpowiedź ministerstwa. Od tej odpowiedzi uzależniamy naszą działalność na terenie Czech – napisała wczoraj w odpowiedzi na nasze pytania Ewelina Krupa z działu prasowego AHE w Łodzi. Dodała, że konkrety będą znane najprawdopodobniej na początku września. W hawierzowskiej placówce AHE studiuje zaocznie na sześciu kierunkach kilkaset osób. Ivona Tarabová, która w tym roku skończyła w Hawierzowie studia na kierunku pedagogicznym i obroniła tytuł magisterski, powiedziała naszej gazecie, że egzaminy musiała zdawać w Polsce, w Wodzisławiu Śląskim. Miejsce egzaminów do końca nie było pewne, decyzje się zmieniały. Czescy studenci zdawali egzaminy po czesku – przed komisją egzaminacyjną złożoną z polskich i czeskich pedagogów. Tarabová twierdzi, że problemów językowych nie było. Poziom nauczania na uczelni ocenia jako dobry. – Studia licencjackie robiłam na Uniwersytecie Ostrawskim, więc mam porównanie. W Hawierzowie nie było gorzej. Wykładowców mieliśmy głównie czeskich, z Uniwersytetu Ostrawskiego i Śląskiego w Opawie. Uważam, że to oni gwarantowali dobry poziom. Na pewno nie jest tak, że za czesne można tam sobie „kupić” wykształcenie. Gorzej wyglądała strona organizacyjna. Panował chaos, często do końca nie było wiadomo, co i jak będzie. Decyzje podejmowane w Polsce często się zmieniały. Od początku wiedzieliśmy, że uczelnia nie ma czeskiej akredytacji, co nas trochę niepokoiło, ale studia przebiegały, jak powinny, więc nie było powodów do obaw.
|
reklama
|
Dodaj komentarz