Zaolziak idzie na Everest!

— Zawsze chciałem dotknąć trzeciego bieguna Ziemi — wyznaje Wiesław Chrząszcz. Przed dwoma laty zaliczył już jeden ośmiotysięcznik. Stanął też na najwyższej górze Ameryki Północnej. Zdobył je razem z 55-letnim Milanem Pěgřímkiem z Cierlicka. Obaj pracują w kopalniach spółki OKD na Zaolziu.

Teraz Chrząszcz i Pěgřímek zamierzają pobić rekord wysokości 9 698 metrów. Jak zapewniają będzie to ich własny rekord, zrobiony „po szychcie”, bez starań o wpisanie do Księgi Rekordów Guinnessa.

Jak zamierzają pokonać pułap ponad 9 km, jeżeli Everest mierzy „zaledwie” 8848 m? Rekord wysokości zaczęli bić w piątek w kopalni Starzycz w Paskowie, gdzie... 850 metrów pod ziemią rozpoczęli swoją wędrówkę w górę. Od tego punktu, z przerwami, będą się wspinać, aż na północno-wschodnią grań Everestu.

Te przerwy to m.in. tydzień, zanim wylecą przez Wiedeń-Londyn-New Dehli do stolicy Nepalu Katmandu. Potem przez pięć dni będą załatwiać sprawy techniczne związane ze wspinaczką. Na miejscu muszą zdobyć chińskie wizy (górę zdobywają od północnej, tybetańskiej strony). Aklimatyzować będą się w biegu, nim w przeciągu paru tygodni dotrą do podnóża góry, a potem w trakcie zdobywania kolejnych obozów na różnych wysokościach. Atak szczytowy planują ok. 20 maja.

— Atakować górę musimy jak najwcześniej. Idealne jest wyjście z ostatniego obozu na wysokości 8300 metrów koło północy i wspinanie się tak, by do godziny 8.00 już osiągnąć szczyt. Na nim musimy być przed godziną 12.00 — mówi pan Milan. — Wetkniemy proporczyk OKD i ruszamy w dół. Ta droga będzie właśnie najniebezpieczniejsza. Aż 90 proc. wypadków zdarza się przy zejściu z góry. Co zrobimy, jeśli któryś z nas się zrani? Nie wiem. Będziemy postępować odpowiednio do chwili, wysokości i miejsca — dodaje pan Wiesław. Wspinacze są optymistami i uważają, że nie należy przejmować się na zapas.

Obydwaj himalaiści razem zdobywają góry od 1997 roku. Są w średnim wieku i obydwaj deklarują szacunek do Everestu. — Taki ośmiotysięcznik nie pyta się co robiłeś przez ostatni rok, ale co robiłeś przez całe życie — mówią.

Wyprawa kosztuje 750 tys. koron. Część z tej kwoty pokryje OKD. — Jak wrócimy, to wzorem ubiegłych lat damy cykl prelekcji w kołach PZKO — zapewnia Chrząszcz.

Skorpion prze do przodu
Wiesław Chrząszcz pochodzi ze Stonawy i przez całe życie pracował w warsztacie mechanicznym OKD kopalni Armii Czechosłowackiej. Jego znakiem zodiaku jest Skorpion, co - jak uważa - oznacza wytrzymałość, upartość i dążenie do celu, nawet wówczas, gdy cel zdaje się nieosiągalny. Swojemu hobby, wspinaczce wysokogórskiej, poświęca się od 18. roku życia. W 2007 roku stanął na Mt. McKinley (najwyższy szczyt Ameryki Północnej, położony na Alasce w USA; 6 194 m n.p.m.), a w 2005 roku wdrapał się na najniższy spośród ośmiotysięczników - Shisha Pangma w Tybecie (8027 m n.p.m.). Zdobył je razem z Milanem Pěgřímkiem z Cierlicka, też pracownikiem kopalni ČSM. Obaj od 10 lat udzielają w oddziale wspinaczki wysokogórskiej karwińskiego Banika. Obaj też wyznają zasadę, że najbezpieczniej chodzić w góry we dwoje.