, piątek 19 kwietnia 2024
Na polski dom trzeba zarobić
Danuta Ondruch, prezes koła PZKO w Karwinie-Frysztacie, przed siedzibą organizacji. fot. Elżbieta Przyczko/Głos Ludu 



Dodaj do Facebook

Na polski dom trzeba zarobić

ELŻBIETA PRZYCZKO, KOR, DC/Głos Ludu
Po całym Zaolziu rozsiane są 44 domy Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego. Większość z nich powstała w latach 70. i 80. Wtedy, w czynie społecznym, stawiali je członkowie poszczególnych kół. Teraz domy muszą na siebie zarobić. Trzeba je utrzymywać i remontować. Nie wszędzie koła dają sobie z tym radę.
– Pomimo tego, że koła dbają o swoje domy, a często dostają dotacje z Polski, to ciągle mają problemy. W większości budynków przydałyby się wstawić nowe okna, czasem zrobić remont dachu, problem są też wilgoć i usterki budowlane – mówi prezes ZG PZKO, Zygmunt Stopa.

Akcje to za mało
Tak jest w Karwinie-Frysztacie. – Nasz dom wymaga ciągłych starań o utrzymanie. Z pieniędzy zarobionych na naszych akcjach pezetkaowskich nie dalibyśmy rady zapłacić rachunków i utrzymać go w dobrym stanie. Wynajmujemy więc budynek różnym organizacjom, odbywają się tu też wesela, urodziny – opowiada Danuta Ondruch, prezes koła w Karwinie-Frysztacie. Dom frysztackiego koła posiada dużą salę, odpowiednią na większe imprezy, mniejszą salkę oraz kuchnię. Ktoś, kto chce wynająć pomieszczenia na wesele czy inną uroczystość, oczekuje jednak pewnego standardu - potrzebne są więc kolejne inwestycje. Miasto wspiera działalność koła, ale nie daje kasy na utrzymanie budynku. Na remonty członkowie koła dostają dotacje ze Wspólnoty Polskiej. Wszystko to jednak kropla w morzu potrzeb. – Ostatnio za pieniądze z dotacji wyremontowaliśmy kuchnię i damskie toalety, ale dom wymaga jeszcze wielu inwestycji. Trzeba pomyśleć o naprawie dachu, wymianie ogrzewania, remoncie toalet – wylicza potrzeby skarbnik koła, Helena Nieciąg.

W podobnej sytuacji jest wiele kół PZKO na Zaolziu. Chcąc utrzymać swoje budynki, często wynajmują pomieszczenia na imprezy, albo sami coś organizują. Niektóre podgórskie koła mają również do dyspozycji pokoje dla turystów. Czasem pomaga też gmina. Tak jest w Boguminie. – Miasto jest nam raczej przychylne, ostatnio dało nam dotację i korzystną pożyczkę na wymianę ogrzewania. Już kilkakrotnie urząd nieoficjalnie proponował nam odkupienie budynku, bo znajdujemy się w atrakcyjnym miejscu w centrum miasta, ale nie chcemy go sprzedawać, dopóki wiążemy koniec z końcem – mówi Mieczysław Bittmar z koła PZKO w Boguminie.

Na wsi czynszu nie podniesiesz
Przed problemem, z czego sfinansować modernizację swego budynku, stoi MK PZKO w Trzycieżu. Tutejszy Dom PZKO jest trochę nietypowy – składa się z dwóch niedużych, starych domków oraz garażu. W jednym z budynków mieszczą się dwa prywatne sklepiki, w drugim jest świetlica z kuchenką i zapleczem. Koło czerpie dochody z wynajmu nieruchomości, ale problemy też są. – Na wsi nie możemy chcieć od sklepikarzy wysokiego czynszu, ponieważ nie byliby w stanie go zapłacić. Dlatego dochody z wynajmu wystarczają tylko na pokrycie bieżących kosztów utrzymania siedziby – tłumaczy prezes koła Franciszek Kowalczyk. Oba budynki pilnie wymagają remontu. Jeżeli koło nie zainwestuje w modernizację, nie może marzyć o jego lepszym wykorzystaniu domu. – Trzeba by zmodernizować kuchnię, postarać się o nowe krzesła. Wtedy można proponować ludziom wynajem świetlicy na różne przyjęcia – uważa sekretarz zarządu, Halina Zawadzka. – Marzy mi się też zadaszone miejsce w ogrodzie, z kominkiem, gdzie mogłyby się latem odbywać imprezy.

W Trzycieżu też myślą o zagospodarowaniu poddasza. – Jest taki pomysł, by umieścić tam stałą wystawkę obrazów naszych rodzimych malarzy. Ale to wszystko wymaga czasu i pieniędzy – rozkłada ręce Franciszek Kowalczyk. Bez modernizacji trudno myśleć o lepszym wykorzystaniu domu, a z kolei bez dochodów z imprez brakuje środków na modernizację. – Właśnie jesteśmy w fazie obmyślania projektu wykorzystania budynków i poszukiwania grantów – nie traci nadziei Halina Zawadzka.

Inni sobie radzą
Ale są też i koła, które mogą się pochwalić naprawdę imponującą siedzibą. Kołu w Jabłonkowie pomogło Stowarzyszenie Wspólnota Polska. To dzięki dotacji przed trzema laty jabłonkowianie wznieśli przy swojej siedzibie przybudówkę ze sceną oraz lokalami dla Izby Regionalnej im. Adama Sikory. – Dzięki drugiej dotacji ze Wspólnoty Polskiej przed rokiem mogliśmy przykryć budynek nowym dachem, wymienić okna i drzwi, odnowić elewację, przeprowadzić remont kanalizacji i ogrzewania oraz przenieść kotłownię z piwnicy na parter – mówi prezes Jan Ryłko. – Co ważne, Senat RP, który przyznał nam dotację przez Wspólnotę, przelał pieniądze wprost na konto wykonawcy inwestycji. Nikt więc nie może nas oskarżyć o wydanie pieniędzy niezgodnie z intencją ofiarodawcy.

Wspólnota Polska pomogła też bystrzyckiemu kołu. Dzięki dotacjom dom otrzymał nowy dach, odświeżono elewację i wymieniono wszystkie okna. – Trzeba by było jeszcze uporządkować cały Park PZKO. To też chcielibyśmy sfinansować z dotacji, ale tym razem chyba poszukamy innych źródeł finansowania – dodaje członek zarządu koła, Roman Wróbel.

Także w Mostach koło Jabłonkowa odnowiono Dom PZKO. Stylowo – po góralsku. Jak tłumaczy prezes Andrzej Niedoba, remont sfinansowano bez żadnej dotacji. Koło po prostu zaciągnęło kredyt.

Czyja to działka?
Z utrzymaniem domów koła radzą sobie różnie, niektórym z nich przybył jednak kolejny problem: nieuregulowane kwestie własności gruntów. Dziewięć kół PZKO nie jest właścicielami działek, na których stoją ich domy. Budynki były stawiane na terenach należących do państwa, które koła dostawały w wieczyste użytkowanie. – Wraz ze zmianą ustrojową zmieniła się sytuacja prawna tych gruntów. Sprawy własnościowe należało uregulować do 1 stycznia 2007 roku, jednak niektóre koła nie załatwiły tego, z różnych powodów, czasem niezależnych od nich – wyjaśnia Zygmunt Stopa.

Koła, których dotyka ten problem, mogą bezpłatnie użytkować grunty jeszcze do końca 2009 roku. Potem albo odkupią ziemię po cenie rynkowej, albo stracą prawo do jej użytkowania. Nie wiadomo, co się wtedy stanie z domami.
Komentarze: (14)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Premiera Tuska... ups ale przecież to Polacy a nie Niemcy

Skąd się biorą takie łajdaki jak ten poniżej?

.

gdyby myśleć tak jak to bydlę, to w zasadzie wszyscy stela ewangelicy to Niemcy.
Kaszubi mieli takie same problemy jak my.
I zdziwienie ,że akurat stąd takie głupie głosy,
no ale to musi być krajan jednego z burmistrzów.

Tusk chciał autonomii dla Pomorza. Taki z niego Polak jak z Ciebie bydlaku

co to znaczy pomorze durniu

nie wiem o co chodzi , ale myślę ,że Tusk nie mógł chcieć autonomii dla pomorza , bo coś takiego jak
pomorze to w Polsce za duży obszar.
Wydaje mi się , że znowu moher od Jarka , albo
ojca został wypuszczony.
Komentarz na temat nieuctwa zbędny.

Kraina historyczna na terenie Polski i Niemiec, u ujścia Reknicy, Odry i Wisły do Morza Bałtyckiego. Nazwa regionu (kasz./pom. Pòmòrskô, Pòmòrzé, łac. Pomerania, niem./szw. Pommern) wywodzi się od geograficznego położenia regionu ,"kraina leżąca nad morzem czyli blisko morza" lub "ziemia «sięgająca» aż po morze".

Po raz pierwszy nazwa Pomorza pojawia się w 1046r w "Rocznikach z Nieder Altaich" gdzie wspomina się o "Siemyślu księciu Pomorzan".

W dniach 12-14 czerwca 1992 roku, jako wiceprzewodniczący Zarządu Głównego
ZK-P, tuż po upadku rządu Bieleckiego, Donald Tusk uczestniczył w II
Kongresie Kaszubskim, który odbywał się w Domu Technika w Gdańsku przy ul.
Rajskiej 6. 13 czerwca do uczestników Kongresu Tusk wygłosił programowe
przemówienie zatytułowane: "Pomorska idea regionalna jako zadanie
polityczne". Przedstawił w nim program pełnej autonomii Pomorza (Kaszub),
które winno posiadać nie tylko własny rząd, ale i własne wojsko i własny
pieniądz. Na takie dictum siedzący przy mnie goście (ks. prof. Pasierb,
posłowie z WAK Alojzy Szablewski i Feliks Pieczka, jeden senator, szefowie
Wielkopolan i Górnoślązaków oraz inni) wyrażali swe oburzenie, gdyż oni nie
widzieli Kaszub poza Polską

1.ludzie zmieniają poglądy-2.co ma autonomia do narodowości? Nic!

A już Niemca to byś zabił, a potem pomodlił się do ojca z torunia

mało to razy my mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego
chcieliśmy autonomii ,a jakoś nikt nam tego nie
wypomina. Kiedy Kaszub ,który miał zbliżone
problemy jak my, to akurat u nas podnosi się tą
sprawę.
Centralna Polska to olewa, ale steloki są świętsze
od papy, chyba ,że to znowu prowokacja.

Ale pieprzycie...Co to ma do rzeczy?

porażka

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama