Studentów przygody z wynajmowaniem mieszkańKorzyści i nadzieje związane z wynajmowaniem mieszkania często jednak całkowicie rozmywają się z rzeczywistością. Szczególnie jeśli w pobliżu znajdują się "czujni" właściciele. Magda na poddaszu Magdalena Jeż, absolwentka animacji społeczno-kulturalnej, mieszkała w Cieszynie przez trzy lata. Przez cały ten okres zawsze mieszkała na stancji. - Najbardziej zapadło mi w pamięć wynajmowanie poddasza u starszej pani, która postawiła sobie za cel życia wychowanie mnie i moich współlokatorek w sposób właściwy dla "młodych panien" - opowiada z uśmiechem na twarzy. Jej i jej koleżankom nie tylko zwracała uwagę na obecność jakichkolwiek mężczyzn w mieszkaniu, ale i zbyt późne wychodzenie z mieszkania. To jednak nie było najgorsze. - Drugim celem, ukrytym, była oszczędność finansowa na wszystkich świadczeniach, z których korzystałyśmy - opowiada Magda. Pomysłowość starszej pani nie znała granic. - Do jej metod należało m.in. liczenie naszych butów i próba kontroli ilości zapraszanych przez nas gości oraz prośby, by w trakcie weekendu korzystać z jej łazienki, by oszczędzić na przesyłaniu ciepłej wody na piętro. Sugerowała też, by nie gotować w mieszkaniu, tylko korzystać ze stołówki - dodaje. Łukasz z nieproszonymi gośćmi Z jeszcze innymi przygodami w czasie wynajmowania mieszkania spotkał się Łukasz Nowotka, absolwent pedagogiki. - Na początku wszystko wyglądało bardzo sympatycznie, atrakcyjna cena, samodzielny pokój. Standard raczej średni, ale nie to było najważniejsze. Właścicielka oficjalnie nie mieszkała w Cieszynie, a w jej imieniu domem opiekowało się małżeństwo mieszkające na piętrze - opowiada Łukasz. Jednak od czasu do czasu właścicielka odwiedzała swój dom. Jak się później okazało, nie tylko ona. - Kiedy po przerwie między semestrami wróciłem do mieszkania, w moim pokoju zastałem zupełnie obce mi osoby, które w nim nocowały. Na mój widok właścicielka zaczęła biegać i w pośpiechu zbierać pościel i ich rzeczy osobiste. To była bardzo krępująca sytuacja. Później, pozamykani w pokojach, staraliśmy się unikać całkowicie obcych nam osób, które korzystały z naszej kuchni, łazienki - opowiada. Wydarzenia kolejnych miesięcy pokazały, że nie był to tylko jednorazowy incydent, a podobne sytuacje zdarzały się jeszcze wielokrotnie. - Po tym wszystkim postanowiłem wyprowadzić się i dojeżdżać do Cieszyna na zajęcia. Wiem też, że w domu obok mieszkał ktoś, kto informował właścicielkę kiedy wyjeżdżamy, kto nas odwiedza i co robimy - dodaje. Justyna bez domu i tysiąca złotych Zdarza się jednak, że problemy z właścicielami mieszkań są jeszcze większe. Justyna (chce pozostać anonimowa) pod koniec stycznia postanowiła zmienić mieszkanie i wspólnie z koleżanką poszukać pokoju do wynajęcia. Ostatecznie wybór padł na pokoju w jednym z domów na obrzeżach Cieszyna. - Podpisałyśmy umowę, wpłaciłyśmy pieniądze za wynajem oraz kaucję podlegającą zwrotowi - opowiada Justyna, która jednak ostatecznie nie zamieszkała w pokoju ani jednego dnia. Natychmiast też poinformowała o tym fakcie właścicielkę. Ta zapewniała, że całkowicie to rozumie i odda wszystkie pieniądze (łącznie tysiąc złotych). - Teraz jednak uporczywie i rozmyślnie unika zwrotu pieniędzy oraz jakiejkolwiek formy kontaktu. Gdy już uda się z nią skontaktować, obiecuje oddanie pieniędzy, po czym kontakt się urywa. Ostatnio nawet zmieniła numer telefonu - opowiada dziewczyna, która czuje się oszukana. Czy podobne, negatywne doświadczenia, ze studentami, mają również właściciele? Rozmawialiśmy z kilkoma i wszyscy zapewniali, że absolutnie nie.
|
reklama
|
Kto nie dostał się na studia, ten poszedł na cieszyński UŚ. I taka jest prawda i żadne sukcesy tych tzw. studentów np. w konkursie odwijania krówek z papierków lub w pluciu na odległość - NIE ZMIENIĄ
to samo się tyczy projektowania gier, mistrzu? ;)
ma poważne kompleksy na punkcie cieszyńskiego UŚ. Szkoda, że nie wie, a raczej nie ma zielonego pojęcia o dokonaniach uczniów tejże uczelni. Pewnie należą do tych, którym nie udało się tej uczelni skończyć:-). Niestety, nie dla psa kiełbasa, jak mówi stare przysłowie.
To była droga przez mękę. Zarzygane balkony , pety, syf w całym mieszkaniu, wypalone zniczami parapety (bo jakaś kretynka chciała się romantycznie bz--kać), nigdy nie płacone na czas, w wakacje chętnie zostawiłyby swoje rzeczy i jeszcze chętnie przyjechały na festwal ale płacić to nawet połowy nie chciały. studentki plastyki zrobiły sobie warsztat i stawiały świeżo pomalowane blejtramy ze "sztuką" na puszystej wykładzinie - była do wyrzucenia. Nie wiadomo kto mieszka - kiedyś było ich tam 19 osób. Sam byłem studentem i wynajmowałem stancje w Krakowie ale NIGDY WIĘCEJ NIE WYNAJMĘ MIESZKANIA, GARAŻU A NAWET KOMÓRKI NA WĘGIEL, TYM TZW.STUDENTOM z cieszyńskiej przygotowalni do bezrobocia.
cieszynoetnoligia...?
ciekawi ludzie żyją na tym świecie. Świat byłby bez nich nudny, niestety przebywanie z nimi może być męczące, a nawet niebezpieczne, wszytko zależy w jakiej sytuacji się ich spotyka, jaka jest zależność i... po której stronie się znajdujemy:-)
Wars
a ja wynajmuje milej studentce, która niedobory czynszowe wynagradza mi wspólną gimnastyką, ale chyba w tym roku jej podziekuje, bo to już czwart rok - trzeba odswiezyć mieszkanie.
A onegdaj z takim pietyzmem hodowano w tym domu ogórki ... .Niemca przeżył, ruskiemu się oparł a "ci tak zwani studenci" go roznieśli
Najlepsza jest historia wynajmu pewnego domu przy ulicy Frysztackiej, ale to wymaga osobnego artykułu
To z kolei ja pamiętam Miłego,starszego pana który zaproponował nam piętro w swoim domu(okolice Przepilińskiego) w którym nie było zamków w drzwiach których nie zamykało się bo to zakłóca przepływ pozytywnej energii w mieszkaniu.. .Dodatkowo Pan ten przedstawił harmonogram według którego w bodajże środy obowiązkowo spotykać mieliśmy się w przydomowym ogrodzie na wspólnych śpiewach i zabawach terenowych.. .
Jakoś nie byliśmy zainteresowani.
jest dobrze!
a kontekst zdania?? Koleś... żal
oj tam, oj tam
Błędy: "koleżankom" ma byc koleżanką, "Natomiast też" - co to za kombinacja? Ogólnie tekst dziwny pod względem stylistycznym
Dodaj komentarz