Cieszyn: Mieszkańcy w obronie zielonej wartości miasta

- Doskonale wiemy, co się dzieje z klimatem, jeżeli nie zadbamy teraz o te drzewa, to nasze dzieci i nasi wnukowie, nie będą mieli gdzie się schować przed żarem i upałem. Pamiętajmy o tym, że to jest moralny obowiązek nas wszystkich, wobec drzew, które każdego dnia dostarczają nam tlen – powiedziała do zebranych mieszkańców Irena Fluder-Kudzia, oraz do obecnej na spotkaniu grupy radnych miejskich, a także starosty Mieczysława Szczurka i burmistrz Gabrieli Staszkiewicz.

Według planów spółki PKP pod piłę ma pójść łącznie ok. 4 tys. drzew, znajdujących się w sąsiedztwie linii kolejowej Cieszyn-Zebrzydowice. Spora ilość drzew została już ścięta, jednak mieszkańcy nie chcą, by to samo spotkało te przy ulicy Czarny Chodnik, aleję kasztanowców przy ulicy Dojazdowej oraz szpaler topoli i aleję kasztanowców o wartości pomnikowej w Marklowicach – a m.in. te właśnie drzewa zostały już oznaczone do wycinki.

- Przyszliśmy tutaj, żeby wyrazić swoją dezaprobatę wobec decyzji wydanej zgodnie z prawem, ale nie mającej głębszego uzasadnienia. W tak kluczowych dla obywateli sprawach, istotne dla nas rozporządzenia, trwale zmieniające charakter zielonej infrastruktury miasta, były stanowione za naszymi plecami bez konsultacji społecznej. Jako mieszkańcy Cieszyna, czujemy się oburzeni i oszukani. Wycinka jest zgodna z prawem, ale bezpodstawna – mogliśmy usłyszeć w liście przygotowanym przez mieszkańców na to spotkanie.

Nie tylko w powiecie cieszyńskim pod topór ma pójść tak wiele drzew, takie sytuacje już miały miejsce m.in. w Bielsku-Białej, Warszawie, Kielcach, Płocku.

Podczas spotkania wielokrotnie podkreślano, że, jeżeli nie uda się powstrzymać takich działań w Cieszynie, wpłynie to negatywnie na mikroklimat miasta, jakość powietrza, a tym samym zdrowie ludzi. Jak podkreślają mieszkańcy, zgoda na wycinkę drzew wydana przez starostę nie uwzględniła roli drzew w kształtowaniu komfortowych warunków do życia w mieście. Nie był brany również pod uwagę okres lęgowy, który nadal trwa. - Nigdy nie dowiemy się ile ptaków zginęło, ale patrząc na skalę wycinki możemy się tylko domyślić, że to ogromna liczba, a przecież to nie są tylko te drzewa, które widzimy tutaj, ale kilometry ściętych drzew – zwrócono uwagę podczas spotkania.

Co więcej, protestujący podkreślali, że w dobie ocieplającego się klimatu, miejskie wyspy zieleni powinny być traktowane jako coś prestiżowego, o co trzeba dbać wspólnie, dla przyrody, ludzi, wszystkich pokoleń. - Każde drzewo w terenie miejskim jest wartością, o którą trzeba dbać w sposób szczególny i decydować się na wycinkę dopiero w sytuacji ostatecznej. Czy stać nas na taką bezpodstawną ilość drzew? Czym zastąpimy tak ogromną ilość, której zostaliśmy pozbawieni? - pytali protestujący mieszkańcy.

Do słów protestujących odniósł się, zarówno starosta cieszyński, jak i burmistrzyni miasta, którzy przypominali o obowiązującym prawie. Spółka PKP miała prawo zgłosić wniosek do starosty, o zgodę na usunięcie drzew znajdujących się 15 metrów od torów, uwzględniając bezpieczeństwo podróżujących pociągiem. Starosta taką obligatoryjną decyzję wydał, a na spotkaniu zaznaczył, że odstępstwa mogą zostać dokonane wyłącznie po uzgodnieniu ich z PKP. O takie właśnie odstępstwo wystąpiła burmistrz miasta Gabriela Staszkiewicz. Co prawda, nie ma jeszcze decyzji spółki, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że pozostałe drzewa trafią pod topór. Władze powiatu cieszyńskiego i miasta zdecydowały się jednak jeszcze raz wystąpić do PKP, a także m.in. do posłów i senatorów z tego terenu, którzy mogliby nagłośnić sprawę. Co więcej, dwie przedstawicielki rady miejskiej – Irena Fluder-Kudzia i Monika Szlauer zadeklarowały się pojechać do siedziby spółki PKP do Sosnowca z petycją z podpisami mieszkańców Cieszyna.

Gdzie można podpisać petycję? Szczegóły znajdują się TUTAJ.