, czwartek 28 marca 2024
Ku przestrodze: Historia Kamila
Spotykaliśmy się długo. Początkowe agresywne: „Co pani wie, skoro pani nie jara?” zmieniło się w długie minuty pracy terapeutycznej.  fot: Joanna Posiak / ARC SPOT



Dodaj do Facebook

Ku przestrodze: Historia Kamila

JOANNA POSIAK
W nowym cyklu tekstów „Ku przestrodze - historie życiem pisane” Gazeta Codzienna podejmie tematykę misji pracowników socjalnych, którzy na co dzień niosą pomoc osobom potrzebującym wsparcia. W pierwszym odcinku historię nastolatka z problemem narkotykowym opowiada psychoterapeutka uzależnień z Cieszyna, Joanna Posiak.

Nie każda historia kończy się dobrze, a mogłabym opowiedzieć ich teraz setki. Od ponad 4 lat pracuję na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Wzajemnej „Być Razem” w Cieszynie. W Centrum Profilaktyki, Edukacji i Terapii „Kontakt” obsługuję Punkt Informacyjny ds. Narkomanii. Najrzadziej mam do czynienia z uzależnieniem. Najczęściej do Punktu trafiają młodzi ludzie eksperymentujący z różnymi środkami psychoaktywnymi (ale przekrój wieku jest szeroki aż do sześćdziesiątego roku życia). Coraz częściej pojawiają się jednak (i to coraz młodsi) uzależnieni do alkoholu, dopalaczy, środków pobudzających, gier komputerowych, hazardu (gier na automatach), marihuany... Wtedy konieczne jest zdiagnozowanie problemu i wskazanie miejsca, gdzie najskuteczniej można pomóc. Niektórzy są kierowani do Poradni w Bielsku Białej, inni do ośrodków stacjonarnych, a niektórzy zostają ze mną i pracujemy razem nad poprawą ich życia.

Kamil* trafił do mnie przez Sąd Rodzinny po sprawie o posiadanie i udzielanie narkotyków krótko przed ukończeniem 16 lat. Został wskazany jako udzielający marihuany. Stąd rozprawa i orzeczenie kierujące go na terapię. Gdy się poznaliśmy, chodził do pierwszej klasy technikum. Wysoki chłopak wyglądem przypominający Indianina (smagła cera, bardzo ciemne włosy). Oprócz tego był zawsze idealnie odprasowany, czysty i pachnący, choć w stylu militarnym. Już wtedy przypominał żołnierza, którym notabene chciał zostać. W pewnych sytuacjach niesłychanie agresywny. Uwielbiał wszelkie sztuki walk.

Kamil był skrajnie nieufny, czuł się zdradzony przez kumpli i dorosłych. Od pierwszego spotkania okazywał brak sympatii, tropił potknięcia, a nawet poinformował mnie, że przypominam mu księdza Natanka (o zgrozo!). Potrafił bardzo skutecznie dawać do zrozumienia, że mnie nie słucha lub że kontakt go wybitnie nudzi. Był bardzo skoncentrowany, pilnował się, żeby nie powiedzieć za dużo. Zawsze czujny i w oczekiwaniu na cios (który trzeba odeprzeć).

"Mój żołnierz" pochodzi z bardzo trudnej rodziny. Ojciec uzależniony od alkoholu całkowicie odciął się od rodziny. Mama miała tendencję do wchodzenia w związki z osobami problemowymi. Kamil miał już dwóch ojczymów z przeszłością kryminalną oraz z tendencją do stosowania przemocy. Kamil ma jeszcze kilkoro rodzeństwa. Było to źródłem konfliktów rówieśniczych, bo na wszelkie żarty z wielodzietności reagował szybko i brutalnie. No i w obronie młodszego rodzeństwa bił mocno i na odlew. Był bardzo zmęczony obowiązkami i nieustannym chaosem: musiał opiekować się młodszym rodzeństwem i robił to solidnie. Umiał przewijać, karmić maleńkie dzieci oraz zabawiać dwulatka. Gdy opowiadał o rodzeństwie (jakby mimochodem) wymykały mu się ciepłe słowa, czasem także pełen dumy uśmiech, zwłaszcza gdy mówił o osiągnięciach najmłodszego brata. Właściwie nie miał czasu dla siebie. Do ostatniego spotkania deklarował w sposób stanowczy i jednoznaczny, że rodziny nigdy nie założy i dzieci mieć nie będzie. Od lęków, bólu, przemęczenia uciekał w świat relaksu, palił coraz częściej i coraz więcej. Nie zdawał sobie sprawy, że wpadł w zamknięte koło: problemy - palenie - jeszcze większe problemy - jeszcze większe palenie.

Chłopak zaczął palić w gimnazjum i palił około dwa lata zanim wpadł. Gdy sprawa wyszła na jaw, mama sprała go solidnie (chłop 180 cm) i nakazała chodzić na terapię. Przez cały czas naszych sesji nie palił, ponieważ bał się jej reakcji. Ale ciągnęło go z początku strasznie. Aby jakoś radzić sobie z głodem psychicznym, zintensyfikował palenie tytoniu i z tym miał już solidny problem. Łącznie z paleniem zaraz po wstaniu, a jak się udało to i w nocy. Sam twierdził, że „on od marihuany się uzależnił i był uzależniony dobrze ponad rok, ale od kilku miesięcy już nie jest, bo przecież nie pali”. Nie zauważył tego, że zamienił jaranie trawy na palenie nikotyny, picie alkoholu i niesamowitych wprost ilości napojów z kofeiną.

Spotykaliśmy się długo. Początkowe agresywne: „Co pani wie, skoro pani nie jara?” zmieniło się w długie minuty pracy terapeutycznej. Gdy mnie już sprawdził i pojawiło się elementarne zaufanie, mogliśmy zająć się kotłującymi się w nim emocjami (złością, złością, jeszcze raz złością i lękiem). Chłopak musiał zmierzyć się z tym, co o sobie myśli i jak to się ma do rzeczywistości. Kamil bardzo się zmienił. Dużo zrozumiał: z czym w życiu ma problem i że życie nie musi być ciągłą walką lub ucieczką. Po pewnym czasie zobaczył, jak sam siebie oszukuje. Był jedną z nielicznych osób, która z własnej woli przyszła się pożegnać (i to już wtedy, gdy nie miał obowiązku prawnego przychodzić do Punktu). Wiem, że obecnie nie używa zakazanych prawem środków psychoaktywnych, nie przesadza z alkoholem, relacje z mamą są o wiele lepsze niż na po ukończeniu cyklu spotkań terapeutycznych.

* Cały opis Kamila, jego imię i dane rodzinne zostały zmienione w taki sposób, aby nie mógł zostać rozpoznany.

Joanna Posiak - specjalista psychoterapii uzależnień i pracownik socjalny. Z przekonania i z pasją uwielbia łączyć oba swoje zawody. Absolwentka Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji na Uniwersytecie Warszawskim oraz Policealnej Szkoły Pracowników Służb Społecznych. Od 1999 roku zajmuje się pomaganiem ludziom. Od 2012 roku w cieszyńskim Stowarzyszeniu Pomocy Wzajemnej „Być Razem” zajmuje się obsługą Punktu Informacyjnego ds. Narkomanii.

Komentarze: (5)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

kiedy ja-nkowi zabraknie argumentów to używa stwierdzeń typu "tania demagogia" , "pani chyba jara" itp.
Ja-nek, jak chcesz zmieniać świat , to zacznij od siebie i rzuć jaranie.

Brzmi jak socrealistyczna w nachalności interpretacji propagandowa bajka o złym czarowniku i dobrej wróżce - albo o tym, jak młody Stalin uratował małego wróbelka przed Złym Kocurem....
Przesłodziła Pani, pani Posiak - i to solidnie..;)
.
no ale teraz poważniejsza próba - pora wziąć się za zalkoholizowanego ojca Kamila - bo jasno z pani tekstu wynika, że to alkohol jest przyczyną problemów w całej tej rodzinie, czyż nie?...
nikt nie doprowadził tego gościa do pani?
jedynie gówniarza, za "udzielanie" zioła?...
.
no to by się zgadzało - tak działa ten system, policja i te wszystkie Komitety Do Zwalczania - całkiem spora grupa ludzi żyjących z tematu, a wóda leje się strumieniami jak zwykle
p.s.
powtórzę za Kamilem - Co pani wie, skoro pani nie jara?
chłopak ma dużo racji
(no chyba, że pani jednak jara...)

Akurat jest to wierne opowiadanie. To, że z terapii, która była udana to już inna sprawa. Takie też się zdarzają. Aczkolwiek rzadko.

Zawsze pytam moich pacjentów, którzy uważają, że nie zrozumiem co do mnie mówią czy onkolog musi mieć raka żeby skutecznie leczyć nowotwory i o dziwo zgadzają się ze mną, że nie jest to konieczne.

Kamil miał możliwość zmiany siebie, a nie swojego ojca. Skorzystał i bardzo się z tego cieszę.

Inne historie najczęściej takie wesołe już nie są. Możliwe, że takie z tragicznym końcem też się pojawią w tym cyklu.

Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

Z tym onkologiem to dosyć skuteczna jak pani pisze - ale jednak prymitywna demagogia.
Świata wewnętrznych przeżyć nie da się poznać jedynie z książek. Psychologów wspomaga empatia i własne doświadczenie.
W przypadku wyprowadzania z uzależnień mają one moim zdaniem decydujące znaczenie. Onkologowi - do niczego niepotrzebne.
ps
Kamila problemem nie było "uzależnienie do marihuany" - takie nie jest możliwe na poziomie fizycznym (i to nawet bez zaciągania się można wyczytać z książek), zdarza się w psychice.
Jak zawsze w takich przypadkach źródeł nadmiernego przywiązania szuka się głębiej. W tym przypadku to "głębiej" to patologiczne środowisko w którym dorasta. To tak ku przestrodze.
Kamilowi życzę jak najlepiej - ale przed wszystkim wyrwania się z tego środowiska.
Pozdrowienia.
ps
szacunek za szczerą refleksję na temat skuteczności starań terapeutycznych, rozumiem, że w szczególności tych z sądowego nakazu..

Dobry tekst. Trafiony pomysł GC.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama