Cieszyńscy Cyganie (2)Ciekawa sprawa toczyła się w 1884 roku przed sądem powiatowym w Cieszynie. Dwaj Cyganie przyprowadzili ze sobą pewnego chłopaka z Dębowca, oskarżając go o włóczęgostwo. W trakcie przesłuchania wyszło na jaw, że sami Cyganie powinni zostać skazani z tego samego paragrafu, a przyprowadzenie młodzieńca przed sąd było zemstą za jego związek z Cyganką. Więcej szczęścia mieli Cyganie, którzy w 1912 roku zostali wydaleni z Gliwic, znajdujących się w granicach II Rzeszy. Po przekroczeniu granicy niemiecko-austriackiej w Boguminie zaczęła cała banda cygańska się zapijać. Żandarmeria aresztowała ich za włóczęgostwo, ale do zatrzymania doszło szybko po przekroczeniu granicy, więc przed sądem nie można było im postawić tego zarzutu. Na granicy niemiecko-austriackiej Cyganie grasowali dość często. W 1897 roku po krwawym starciu z chłopami z Rydułtowic na Górnym Śląsku uciekli na stronę austriacką. W 1902 roku sąd w Cieszynie skazał dwóch Cyganów, którzy uzbrojeni w rewolwery napadli na woźniców między Żorami a Zabrzem. Chyba do największej strzelaniny z udziałem Romów w tym czasie doszło w 1908 roku w Starym Mieście koło Frydku. Na ostatnim targu pokłóciły się dwie bandy cyganów - donosiła "Gwiazdka Cieszyńska". - Powaśnieni udali się do gospody Kokosza do Starego Miasta, gdzie kłótnia przemieniła się w bójkę. Zaczęto się kłuć nożami i strzelano z rewolwerów 17 razy. Czterech cyganów straciło życie. Zanim przybyła policya i żandarmi, już cyganów nie było. Pozostawione na miejscu wozy cyganów, na których znaleziono broń palną i całą masę rzeczy prawdopodobnie skradzionych, odstawiono do sądu razem z kobietami i dziećmi, które mężczyźni opuścili. Po wybuchu I wojny światowej Cyganie byli powoływani do wojska austriackiego. Nie wszyscy potrafli wytrzymać w c.k. armii. Wyjątkowo pechowym dezerterem był Rudolf Balasz, Cygan z Dziedzic. Złapany, odsiadywał karę więzienia w Komorn na Węgrzech. Udało mu się stamtąd uciec, lecz w grudniu 1917 roku w Zabrzegu został ponownie złapany przez żandarmerię. Miał zostać odstawiony do Krakowa, ale w drodze, niedaleko przed Dziedzicami, wyskoczył z pociągu tak nieszczęśliwie, że doznał załamania czaszki i umarł wkrótce w szpitalu wojskowym w Dziedzicach.
|
reklama
|
Na poczatku XIX wieku Cyganie byli wyjęcie spod prawa...
W 1908 r. w Starym Mieście żodyn o jakisikej Rómach nie słyszoł. Za to o Cygónach wszyscy. Tak nie bulcz tych nowomodnych gupot, bo sóm - po prowdzie - "politycznie poprawne", ale ganc ahistoryczne.
Czasy cysorza Franciszka J. są przereklamowane.
Dodaj komentarz