Cieszyn: Niewidomy, który pokonał przeciwności losu i nadal pomagaJuż od dziecka miał kłopot ze wzrokiem i jak wspomina - różnie to bywało. Jedni akceptowali jego dysfunkcję i starali się pomóc, ale zdarzało się i tak, że był wyśmiewany. Nie zważając na grubiaństwo, śmiało szedł przed siebie, kształcił się, założył rodzinę, pracował w zawodzie i pogłębiał swoją wiedzę. Los jednak potrafi być okrutny. Choroba żony i jej śmierć sprawiły, że pan Marek się załamał. Musiało upłynąć znów wiele czasu, zanim się pozbierał. I jak to mówi przysłowie, że czas leczy rany, tak stało się również w przypadku Marka, a dużym wsparciem stała się obecna żona, na którą zawsze może liczyć. Kolejny raz los zakpił w trzy dni po katastrofie smoleńskiej, pan Marek miał udar. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie, a kiedy nadal żył, mówili, że będzie wegetował jak warzywo. - Leżąc i nie mogąc się poruszać, wyobrażałem sobie ćwiczenia, a kiedy tylko zaczęły mi wracać siły, poza ćwiczeniami z rehabilitantem dodatkowo ćwiczyłem sam - Marek wspomina tamte zdarzenia. Upór i determinacja sprawiły, że po upływie trzech miesięcy wstał i nie tylko nie był przykuty do łóżka, ale odzyskał sprawność. Oczywiście, sprawność już nie wróciła w pełni, niemniej pomimo iż poruszał się z laską, a jego wzrok był już prawie wspomnieniem, postanowił wrócić do zawodu. Dziś prowadzi swój pokój zabiegowy w centrum Cieszyna, niedaleko dworca. Cały czas dokształca się, bierze udział w szkoleniach i różnych konferencjach, sympozjach, również zagranicznych m.in. w Niemczech i Czechach. Po wizycie każdego pacjenta pan Marek musi robić sobie przerwę, aby zregenerować siły, ale jak sam mówi, satysfakcja, jaką daje mu każdy, komu ulżył w cierpieniu, jest nie do opisania. Pacjenci, z którymi rozmawiam o panu Marku, mówią, że jest wymagający, ale i sam daje z siebie wszystko. - O panu Marku dowiedziałam się przypadkowo, próbowałam już wszystkiego, ale dopiero po zabiegach u Marka stanęłam twardo na nogi. Kiedyś nie wykonałam ćwiczeń, które miałam wykonywać codziennie i na dzień dobry usłyszałam kazanie, pomimo iż o tym nie powiedziałam, to on rozpoznał to podczas zabiegu. Teraz już wiem, że nie ćwicząc, robiłam sobie krzywdę - opowiada pacjentka Marka, pani Krystyna. Inna pacjentka stwierdza z kolei, że po tym, co dla niej zrobił rehabilitant Marek, może z czystym sumieniem polecić go, jako specjalistę każdemu potrzebującemu. Podobnych opinii jest wiele. - Poznając i ucząc się nowych technik, myślę o swoich pacjentach i możliwościach zastosowania tego, czego nauczyłem się w praktyce. Ulga w cierpieniu innym dodaje mi sił do dalszej walki z własną niepełnosprawnością - mówi Marek. Są tacy, dla których najmniejsza przeszkoda urasta do rangi katastrofy nie do pokonania, ale Marek może być przykładem tego, że nie tylko można pokonać bariery postawione przez życie, ale da się przy tym podarować jeszcze dużo dobrego innym potrzebującym.
|
reklama
|
Dodaj komentarz