Nie udało się trzynieckim Stalownikom przedłużyć nadziei na mistrzowski tytuł. W piątym meczu finału ulegli na własnym lodzie Komecie Brno 1:4, i ta porażka sprawiła, że z mistrzostwa cieszą się na Morawach. Na pewno jednak i kibice ze Śląska mogą się cieszyć – w końcu przed sezonem nikt nie zakładał, że trzyńczanie już w tym roku zawieszą na szyjach złote medale. Choć było całkiem blisko.
Przed startem finałowej serii to gracze z Brna byli typowani jako faworyci. Jednak pierwszy mecz serii, rozegrany w Trzyńcu i zakończony okazałym zwycięstwem gospodarzy (5:1) rozbudził nadzieje. Kolejne trzy spotkania wygrywali jednak zawodnicy z Moraw, a w niedzielny wieczór, by przedłużyć swoje szanse, trzyńczanie musieli koniecznie wygrać. To zadanie okazało się jednak za trudne - już wydarzenia z pierwszej tercji i 3 gole zdobyte przez rywali sprawiły, że Stalownikom trudno było się podnieść. W kolejnych dwóch odsłonach zawodnicy robili co mogli, by ożywić grę w ofensywie i skruszyć twardą jak beton defensywę rywali, jednak sił wystarczyło tylko na zdobycie honorowego gola. Tym samym stało się jasne, że Kometa Brno obroniła mistrzowski tytuł sprzed roku. - Mamy za sobą naprawdę udany sezon, choć oczywiście niedosyt pozostaje, przecież zawsze gra się po to, by zwyciężać. W finale nie byliśmy zespołem gorszym, po prostu szczęście sprzyjało naszym rywalom. W perspektywie całego sezonu muszę przyznać, że stworzyliśmy zgraną ekipę, w której zarówno starsi zawodnicy, jak i wchodząca do drużyny młodzież tworzyli zgrany, waleczny i grający widowiskowo team - przyznał po meczu Lukáš Krajíček, kapitan HC Oceláři Třinec.
Sezon dla Stalowników był niezwykle udany. To nie tylko wicemistrzostwo ligi, ale także znakomite występy w Lidze Mistrzów i ostatecznie 3. miejsce w tych europejskich rozgrywkach. Stalowników zobaczymy w Champions Hockey League także w przyszłym sezonie, ponieważ już wcześniej zapewnili sobie udział w tej rywalizacji.
Dodaj komentarz