Trudna BarbórkaJak mówią kierowcy rajdu, szczególnie kłopotliwe były pierwsze dwa odcinki specjalne na Kubalonce i w Dobce. fot. Marek Ogrodzki Wszyscy zawodnicy zgodnie orzekli, że trasa rajdu była wymagająca. - Szczególnie kłopotliwe były pierwsze dwa odcinki specjalne na Kubalonce i w Dobce, ale chłopaki dali radę - przyznaje Zbigniew Cieślar, kierowca rajdowy z Wisły, który w rajdzie nie startował, ale jechał samochodem organizatora, zabezpieczał trasę, sprawdzał, czy kibice stoją w bezpiecznym miejscu. Zawodnikom sprzyjała pogoda. - Aura ułatwiała zadanie. Podczas rajdów nie wolno używać opon z kolcami, gdyby spadł śnieg byłby problem z podjazdem na przykład na Kozińce - wyjaśnia Zbigniew Cieślar. Podczas rajdu obserwować można było szybkie zwroty akcji, spowodowane awariami jak i "dzwonami" czyli wypadkami i wypadnięciami samochodów z trasy. Niespodziewanie zawodów nie ukończyli faworyci - bracia Szeja, których z dalszej rywalizacji wyeliminowała awaria samochodu. - W sporcie czasami tak bywa - staram sobie to w taki sposób tłumaczyć. Mimo naszych usilnych starań, dopięcia najdrobniejszych szczegółów, długich testów, nasza rajdówka zrobiła nam psikusa, w postaci okręconej półosi. Tym bardziej, że stało się to na samym początku rajdu. Ubolewam szczególnie nad tym, że był to rajd w naszym rodzinnym mieście, wiedzieliśmy, że wielu kibiców liczy na nas, co bardzo motywuje. Cały zespół wykonał dobrą robotę więc nie mogę mieć do nikogo żadnych pretensji. Auto na poprzednich rajdach oraz na testach spisywało się bez zarzutu, a część, która nie wytrzymała trudów beskidzkich tras, to przysłowiowa "złośliwość rzeczy martwych" - przyznaje kierowca Jarosław Szeja. - Śmiało można powiedzieć, że Barbórka w tym roku była bardzo trudna, pierwsze dwa odcinki w szczególności. Tylko trzecia próba w Górkach przypominała swą charakterystyką typowe polskie oesy. Pierwszy przejazd Kubalonki dał nam kolejną porcję pokory, ponieważ zbyt agresywna jazda kosztowała nas tam sporą stratę po złapaniu ‘kapcia’. Ponad połowę odcinka jechaliśmy praktycznie na feldze. Później zaczęliśmy nadrabiać straty i w efekcie rajd zakończył się dla nas pierwszym miejscem w klasie N3 oraz drugim miejscem w klasie N ze stratą tylko 3 sekund do lidera - opowiada Maciej Palion z Wisły, który ze swoim pilotem Dariuszem Gurdziołkiem, rajd zakończył na 12. pozycji w klasyfikacji generalnej. - Ten wynik oraz ostatni start w Czechach napawa nas sporym optymizmem przed zbliżającym się sezonem, do którego powoli zaczynamy przygotowania. Dziękuje serdecznie tak licznej grupie kibiców zgromadzonych przy trasie, która pomimo zimna gorąco nas dopingowała - dodaje wiślanin. Najlepsza okazała się załoga: Jerzy Tomaszczyk/ Łukasz Włoch. - Wygrał najlepszy, Jurek jest utalentowanym kierowcą - ocenia Zbigniew Cieślar i przyznaje, że kierowcom ze Śląska Cieszyńskiego na pewno zadanie ułatwiała znajomość tych stron. Uznanie należy się organizatorom - Automobilklub Cieszyński za perfekcyjne przygotowanie trasy oraz policji za jej zabezpieczenie. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ
|
reklama
|
Dodaj komentarz