Hokejowe apogeum sezonuKibice hokeja na lodzie w regionie na brak emocji narzekać nie mogą. Już w niedzielę turniej na zapleczu światowej elity rozpoczyna reprezentacja Polski. Tego samego dnia w trzynieckiej Werk Arenie Stalownicy zagrają piąty finałowy mecz z zespołem z Litwinowa. Jeśli dodamy, że za 2 tygodnie w Pradze i Ostrawie ruszają Mistrzostwa Świata elity, to na najbliższe tygodnie wciąż można spędzać w halach hokejowych. Drużyna HC Oceláři ma przed sobą bardzo trudne zadanie - po czterech rozegranych spotkaniach to jej rywale mają meczbola. Bo po wygraniu trzech spotkań tylko jeden krok dzieli ich od upragnionego mistrzostwa. Rozegrane w tygodniu dwa mecze przyniosły Stalownikom jedynie połowiczny sukces - do Litwinowa, po dwóch domowych porażkach śląski zespół jechał po by dwukrotnie zwyciężyć. Udało się jedynie w pierwszym meczu, wygranym 1:0, gdy w trzynieckiej bramce cudów dokonywał Peter Hamerlik. W drugim spotkaniu Oceláři już tyle szczęścia nie mieli i ulegli 0:3. Niedzielny mecz (początek o godz. 18.20) jest więc przysłowiowym „być albo nie być” dla Trzyńczan. W fazie finałowej w trzynieckich barwach nie występuje Aron Chmielewski. Klub ostatecznie zgodził się na jego udział w meczach reprezentacji kraju i napastnik mógł dołączyć do kolegów, którzy w niedzielę meczem z Włochami rozpoczynają tygodniowy turniej. - Cieszy gra naszej drużyny. W ostatnich latach rosyjscy trenerzy wykonali kawał dobrej roboty, teraz to wszystko ciągnie Jacek Płachta. Myślę że zachodzi też zmiana w samej kadrze - starsi zawodnicy nie wywierają już takiej presji na młodszych, tak jak kiedyś. Teraz w kadrze wszyscy są jednością, nie ma sztucznego podziału na „starych” i „młodych”. Myślę, że działa u nas zasada „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. A stary z młodym potrafi się pośmiać i pożartować. Kiedyś bywało, że młody nie mógł się w szatni odezwać, teraz jest to coś nie do pomyślenia - mówi nam Aron Chmielewski, który w barwach Stalowników zaliczył udany sezon. W sumie rozegrał 20 spotkań, strzelił dwa gole i zaliczył dwie asysty. Klub przedłużył z nim umowę na następny rok. Ponadto zaliczył też 30 występów w barwach AZ Hawierzów, farmerskim klubie Stalowników, grającym w pierwszej lidze, trafiając 12-krotnie do siatki i zaliczając 9 asyst. Teraz wraz z kolegami skupia uwagę na grę w narodowym trykocie. Choć zawodnicy czują coraz większą presję, bo będą grać przed własną publicznością, i większość z nich nie składa jasnych deklaracji, polski napastnik wyjaśnia, że dobra chemia w zespole może zaprocentować. - Liczę na awans. Gdyby miało być inaczej to pewnie nawet nie chciałbym jechać na mistrzostwa. Po chłopakach z drużyny widać, że są zaangażowani, że też chcą powalczyć o najwyższe cele. Gdyby było inaczej od razu powiedziałbym, że to wszystko nie ma sensu a rywale są bardzo mocni. Wiemy że Kazachstan jest bardzo mocną drużyną i wielu uważa ją za murowanego faworyta do awansu. Ja myślę jednak, że każdy mecz można wygrać. Zwłaszcza że są to Mistrzostwa Świata, gdzie z każdą ekipą gra się jeden pojedynek. I czasami dzieje się tak, że nawet największym faworytom potrafi przydarzyć się niezrozumiała porażka - dodaje 23 letni zawodnik. Warto pamiętać, że w drużynie narodowej jest jeszcze dwóch graczy z trzyniecką przeszłością. To kapitan kadry Marcin Kolusz, grający obecnie w GKS Tychy oraz Damian Kapica z Podhala Nowy Targ. O tym, czy uda się spełnić sportowe marzenia i awansować do grona najlepszych ekip na świecie, przekonamy się w tym tygodniu w krakowskiej Tauron Arenie. Rywalami Polaków będą kolejno: Włosi (niedziela), Japończycy (poniedziałek), Ukraińcy (środa), Kazachowie (czwartek) oraz Węgrzy (sobota). Mecze Polaków będą rozpoczynać się o godz. 20. Do światowej elity awansują dwie drużyny.
|
reklama
|
Dodaj komentarz